Z siedmiorgiem dzieci na ulicy

Dramat dziewięcioosobowej rodziny ze Skępego koło Włocławka. Pani Monika i pan Tomasz nie mogą znaleźć schronienia dla swoich siedmiorga dzieci. Rodzice pana Tomasza wyrzucili ich z domu. Małżeństwo stać na wynajęcie mieszkania. Niestety nikt nie chce go wynająć tak licznej rodzinie.

- Chciałbym mieć dach nad głową, obojętnie jaki – ukrywa w dłoniach zapłakaną twarz 12-letni Sebastian. Mogą nam zabrać dzieci. Nie chcę nawet o tym myśleć – dodaje jego mama, Monika Skibińska.

Państwo Skibińscy ze Skępego w województwie kujawsko-pomorskim mają siedmioro dzieci. Najstarsze ma 15 lat, najmłodsze 6. Nigdy nie było ich stać na własne mieszkanie. Mimo to radzili sobie jak mogli. Aż do teraz.

- Wczoraj w nocy wszyscy płakaliśmy, że nie ma tego domu, że będziemy musieli się dzisiaj wyprowadzić i spać na dworzu – opowiada Tomasz Skibiński, mąż pani Moniki.

W lutym tego roku, kiedy mieszkanie, które ostatnio wynajmowali sprzedano, Skibińscy wprowadzili się do domu rodziców pana Tomasza. Spokój trwał jednak tylko do ostatniej niedzieli.

- Teściowa kazała nam się wyprowadzić, nie obchodziło ją gdzie. Groziła, że wezwie policję – opowiada pani Monika, a jej 8-letni syn, Łukasz dodaje: Źle nam się tam mieszkało. Dziadek ciągle krzyczał, że jest zajęta łazienka.

- Są rodzice, niech sobie rządzą. Ja tam swoim dzieciom dach nad głową zapewniłem. Co z tego, że to moje wnuczęta? Ja do władnej łazienki nie mogłem się dostać. Jest za ciasno na tyle ludzi – mówi Bogdan Skibiński, ojciec pana Tomasza.

W akcie desperacji z najpotrzebniejszymi rzeczami w plecakach rodzina Skibińskich wynajęła w niedzielę domek letniskowy. Koszt – prawie 100 zł za dobę. Ale i z niego musieli się wczoraj wyprowadzić.

- Ta pani powiedziała, że na czwartek inni zarezerwowali ten domek i w środę mamy go opuścić. Dzieci wiedzą, jaka jest sytuacja. Płaczą, bo boją się, że przyjedzie ktoś z gminy i zabierze ich do domu dziecka – mówi pani Monika.

- Nie stać nas na kupno mieszkania. Dużo nie zarabiam, bo mam 1800-1900 zł. To nie jest duża kwota, a dzieci do szkoły trzeba ubrać – opowiada pan Tomasz.

Skibińscy od kilku miesięcy próbują wynająć mieszkanie. Niestety, mimo iż ich na to stać, nie jest to możliwe.

- Wszyscy się pytają, ile mamy dzieci. Jak mówię, że siedmioro, to odmawiają – mówi pani Monika.
Wczoraj, punktualnie o godzinie 12. Skibińscy z dziećmi opuścili domek letniskowy. Przerażeni wizją nocy pod gołym niebem, udali się o pomoc do gminy. Niestety, bez skutku. Gmina twierdzi, że to obowiązek rodziny, rodzina – że pomoc powinna zaoferować gmina.

- My temu państwu podpowiadamy, próbuję znaleźć jakieś wolne domy, mieszkania, ale jest problem z tą ilością dzieci. Gdybym miał mieszkanie, sam bym się zastanawiał, czy je wynająć. Trudno mi powiedzieć, co dalej. Są rodzice, są teściowie, jest jakaś rodzina – mówi Józef Sobociński, sekretarz Miasta i Gminy Skępe.

- Nie ma mowy, nie przyjmę ich nawet na godzinę. Niech burmistrz ich weźmie, takie ma duże pomieszczenie. Ja trzymałem prawie siedem miesięcy, niech ich burmistrz trzyma drugie, taki cwaniak – powiedział nam Bogdan Skibiński, ojciec pana Tomasza.

- Pozostało tylko mieć nadzieję, że może coś się w końcu uda znaleźć, ale kiedy?
Dzisiaj już jesteśmy na ulicy – rozpacza pani Monika.*

* skrót materiału

PS. Państwu Skibińskim udało się znaleźć schronienie w miejscowym klasztorze, śpią w domu pielgrzyma. Jednak mogą tam zostać tylko do 15 sierpnia. W piątek ponownie wylądują na ulicy.

Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl