Uciekła z dziećmi. Brat pije, nie płaci i mieszka

Pani Anna uciekła z dwojgiem dzieci z mieszkania w Płocku przed bratem alkoholikiem. Lokal jest mocno zapuszczony i zadłużony. Pani Anna utrzymuje go i spłaca dług. Chciałaby znów w nim zamieszkać, ale bez agresywnego brata. Niestety, nie jest to takie pewne.

28-letnia pani Anna w mieszkaniu w Płocku jest zameldowana. Wraz z 9-letnią córką i 5-letnim synem uciekła przed bratem, który od lat nadużywa alkoholu i zatruwa życie rodziny. Razem z panią Anną ponownie odwiedziliśmy to mieszkanie.

- O, już tutaj czuć smród. Nie ma nikogo. Ostatnio byłam tu w zeszłym roku, jak wujek zmarł. Robaki były wszędzie. Brat wtedy akurat przestał pić, padaczka go złapała. Tak ma po przepiciu. Obecnie to mieszkanie nie ma głównego najemcy, bo było zadłużenie. Zadłużył je jeszcze mój wujek, ja to spłacam – opowiada pani Anna.

- Jest to mieszkanie komunalne, zadłużone. Wszyscy tam zamieszkujący mają wyrok eksmisyjny z tego lokalu – informuje Wojciech Petecki z Urzędu Miasta w Płocku.

- Brat jak przechodził pijany, to nieraz mi się przewrócił na córkę. Zabierałam śpiące dzieci z łóżek i uciekałam do koleżanki. Tu jest okropnie, załatwiają się pod siebie – dodaje pani Anna.

Mimo że pani Anna mieszka za granicą, musi ponosić koszty związane z tym czterdziestometrowym mieszkaniem. Spłaca 6 tysięcy złotych zadłużenia. Niedawno nakazano jej wymianę cieknącej muszli klozetowej, która zalewała sąsiadów.

- Poprzedni sedes był tak popękany i obruszany, że zalali sąsiadkę. Ja musiałam wymienić. Miałam to nakazane z administracji, tak samo mam nakazane przeprowadzić tu dezynsekcję, odrobaczenie mieszkania i pozbycie się smrodu – mówi pani Anna.
Sąsiedzi 39-letniego Artura S. twierdzą, że jest bardzo uciążliwy, ale nie chcą o nim mówić przed kamerą. Boją się, że pijany może próbować się zemścić.

- To jest okropny człowiek, nie da się tu mieszkać. Zagraża nam, lokatorom. Jest na okrągło pijany, niepoczytalny. Patrzy na kogoś i nie wiadomo, o czym myśli – mówią sąsiedzi mężczyzny.

- Łóżko mojego brata było obsikiwane, w kupach, wymiocinach. Dziś wygląda fatalnie. Były sytuacje, że jak wypił, to startował do mnie z rękami. Chciał mnie uderzyć, dzieci chowały się za mną, a ja nie miałam go jak powstrzymywać. Uciekałam z dziećmi z domu  – wspomina pani Anna. 

- W rodzinie tego pana prowadzona była niebieska karta. Na wniosek dzielnicowego pan Artur S. był doprowadzany na leczenie odwykowe. Mimo to, po zakończeniu tego leczenia ponownie wracał do nadużywania alkoholu. Niebieska karta została zakończona w 2012 roku w związku z tym, że siostra pana Artura wyjechała do Belgii – informuje Krzysztof Piasek z policji w Płocku.

Pani Anna spotkała brata na osiedlu. Pokazała mu zdjęcie z dawnych lat:

Pani Anna: Pamiętasz te zdjęcia? Przypominasz siebie? Zobacz,  jaki byłeś elegancki. Zobacz, jak ubrany chodziłeś.
Brat: Tę kurtkę to mam.
Pani Anna: Popatrz na siebie! Co ty z siebie zrobiłeś? Ty nie myślisz, człowieku, dla ciebie tylko alkohol się liczy! Zobaczysz, że od tej wódy z mety na nogi nie ustaniesz, bo już miałeś problemy z nogami. Wspomnisz moje słowa. Padaczka co rusz cię bierze.

Pani Anna z dziećmi obecnie mieszka za granicą, ale chce wrócić do mieszkania, za które płaci. Kobieta zwracała się o pomoc do urzędników miejskich i opieki społecznej.

- Prosiłam pomoc społeczną, prosiłam urząd miasta. Napisałam tyle pism i wszyscy mówią, że nic nie mogą zrobić – mówi pani Anna.

Okazuje się jednak, że urząd miasta znalazł po latach rozwiązanie problemu pani Anny.  Gdy tylko kobieta skończy spłacać zadłużenie, będzie mogła wnioskować o przyznanie jej tego mieszkania.

- Mieszkanie było zadłużone, ale zostało spłacone. Pozostała kwota około 1200 złotych. Urząd dziś może obiecać tyle, że przyjrzymy się sprawie eksmisyjnej, podejmiemy działania, żeby brata pani Anny z tego mieszkania eksmitować. Wykonanie tego wyroku eksmisyjnego nie jest równoznaczne z przyznaniem lokalu pani Annie.  Nie jest to jednak wykluczone – informuje Wojciech Petecki z Urzędu Miasta w Płocku.

- Ja bym chciała, żeby brata usunięto z tego mieszkania, nie mam rodziców, nie mam dziadków, wszyscy  zmarli. Nie ma kto mi pomóc – podsumowuje pani Anna.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl