Nie upilnowali więźnia. Skatował dwie kobiety

Więzień napadł na sklep i trzonkiem od siekiery skatował dwie kobiety! W tym czasie powinien wykonywać prace interwencyjne dla gminy Ciasna koło Częstochowy. W czasie napadu mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Kto pozwolił, by tak groźny przestępca mógł opuścić zakład karny?

Od 3 lat więźniowie z półotwartego Zakładu Karnego w Sierakowie Śląskim wykonują dla podczęstochowskiej gminy Ciasnaprace remontowe, budowlane i porządkowe. Skazańców codziennie rano odbiera z więzienia pracownik gminy i przywozi busem do urzędu. 13 sierpnia jeden z więźniów zniknął. Udał się do pobliskiego sklepu.

- On czekał, aż wszyscy wyjdą. Przyszedł i zażądał noży, powiedziałam, że nie mam. Przy wejściu stał wielki, 90-centymetrowy trzon od siekiery.
Złapał go i zamachnął się dwoma rękami – opowiada Urszula Mrugała, napadnięta właścicielka sklepu.

W sklepie oprócz właścicielki znajdowała się wówczas jej pracownica. Mężczyzna nie miał dla nich litości. Bił ciężkim, drewnianym przedmiotem bez opamiętania. Kobiety nie dały rady się obronić.

- Tym obuchem bił nas obie. Leżałyśmy. Tu było tyle krwi. Rzucałam w niego towarem, a on tylko powtarzał, że to jest napad – opowiada Urszula Mrugała, właścicielka sklepu.

- Mężczyzna był bardzo agresywny. Bił po całym ciele. Na szczęście jednej z kobiet udało się zadzwonić po policję i wezwać pomoc - mówi Aneta Orman z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

- Usłyszałem „łap go, łap go”. Rzuciłem rower i go dogoniłem. Ja go za kark, klapę i go przyprowadziłem – relacjonują Bolesław Jurczyk i Paweł Gajda, okoliczni mieszkańcy, którzy złapali bandytę.

- Zapytałem go: coś ty zrobił, człowieku. A on powiedział: „Ja i tak zdechnę, na niczym mi nie zależy” – mówi Zdzisław Kulej, wójt gminy Ciasna.

Kiedy na miejscu pojawili się policjanci, napastnik poinformował ich, że jest nosicielem wirusa HIV i niczego się nie boi. W tym samym czasie obie kobiety w ciężkim stanie trafiły do szpitala. Pobita pracownica pani Urszuli wciąż jest na obserwacji. Ma problemy z utrzymaniem równowagi.

- Ona straciła przytomność. Miała bardzo opuchniętą głowę, założyli jej siedemnaście szwów – mówi Urszula Mrugała, właścicielka sklepu.

- Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Jak się okazało, w chwili napadu był pijany. Miał 1,2 promila alkoholu we krwi. Grozi mu do 12 lat więzienia – informuje Aneta Orman z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

Nie ustalono kiedy i gdzie Piotr W. zdążył się upić. I jak to możliwe, że nikt tego nie zauważył. Okazuje się, że więźniowie w momencie, gdy opuszczą zakład karny, nie są pilnowani.

- Nikt nie zauważył, że ta osoba się wymknęła. Jako gmina nie musimy ich kontrolować i pilnować. Jak się ktoś wymknie, zawiadamiamy zakład karny – tłumaczy Zdzisław Kulej, wójt gminy Ciasna.

- Więzień powinien być pod nadzorem. Skoro po godzinie 7 rano był pijany i skatował dwie kobiety, to wiadomo, że nie był dopilnowany. Odpowiedzialność powinien ponosić ten, dla którego skazany wykonuje prace, czyli gmina – uważa Józef Kogut, prezes Śląskiego Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw.                                                                                      

Okazuje się, że Piotr W. pół życia przesiedział w zakładach karnych i aresztach. Z krótkimi przerwami przebywał w nich od 1991 roku. Aktualnie odbywa sześcioletnią karę za wielokrotne kradzieże na terenie Polski i Niemiec. Jak to możliwe, że recydywiście pozwolono opuścić mury więzienia? Nie wiedzą tego nawet pracownicy służby więziennej, którzy na to zezwolili. Rozmawiamy z Katarzyną Idziorek ze służby więziennej w Opolu:

- To państwo decydujecie, kto opuści zakład karny, kto wyjdzie na zewnątrz?
- Tak, decyzję podejmuje dyrektor jednostki na podstawie opinii pracowników zakładu karnego.
- To państwa błąd?
 - To nie był błąd.
- Skoro doszło do takiej sytuacji, to się pomyliliście.
- To określą czynności wyjaśniające.
- My, jako społeczeństwo chcemy się czuć bezpiecznie. Nie życzymy sobie, żebyście wypuszczali niebezpiecznych kryminalistów na wolność.
- W warunkach więzienia ta osoba nie była niebezpieczna.
- On mógł zabić te kobiety.
- To kwestia domniemań
- A 17 szwów na głowie tej kobiety? To cud, że przeżyła.
- (cisza).

- Błąd popełniła administracja więzienia. To, że on rano pił alkohol i potem chciał zdobyć środki na niego, świadczy, że jego kontakt z alkoholem miał miejsce na terenie więzienia – mówi Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa.

Więźniowie, którzy pracowali z Piotrem W., twierdzą,  że mężczyzna z nikim nie rozmawia.

- Samotnik, odchodził od nas, jadł sam. On bardzo krótko pracował, niecały miesiąc, do tego jeszcze dwa tygodnie był na chorobowym. Taki mruk, flegmatyczny, zawsze z boku – powiedzieli nam więźniowie.

Wójt gminy Ciasna nagrodził wczoraj mieszkańców, którzy pomogli złapać bandytę. Wydawać by się mogło, że urzędnik wyciągnął wnioski. Nic bardziej mylnego. Nie ma zamiaru zaprzestać korzystania z pomocy skazańców z zakładu karnego. Nie planuje też wzmocnić nadzoru nad nimi.

- Ja na nich mówię: zbóje. Czarna owca zawsze się gdzieś znajdzie – powiedział Zdzisław Kulej, wójt gminy Ciasna.

- Mówili nam, że mają od jutra tu wrócić. Aż ciarki przechodzą po skórze. Teraz będą bali się wszyscy. To przerażające – mówi Urszula Mrugała, napadnięta właścicielka sklepu.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl