Drugi atak pedofila

77-letni mężczyzna zwabił 7-letnią dziewczynkę do sadu i zaczął tam molestować. Pedofila nakryła sąsiadka. Kobieta opowiada, że matka dziecka nie chciała wzywać policjantów, a później utrudniała im pracę. Bronisław Sz. to pedofil recydywista. Mężczyzna trafił do aresztu, gdzie popełnił samobójstwo.

- Starszy gość, żonę ma, wnuki i takie rzeczy robić? – dziwi się mieszkanka wsi, w której doszło do molestowania.

Mała, spokojna, podjaworska wieś w województwie dolnośląskim. To tutaj w poniedziałek, 18 sierpnia rozegrały się sceny, które nigdy nie powinny mieć miejsca. 77-letni Bronisław Sz. molestował 7-letnią dziewczynkę.

- Dziewczynkę zaatakował w sadzie. W pewnym momencie nadeszła sąsiadka, która była przekonana, że mężczyzna dopuszcza się obcowania płciowego z dzieckiem – mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

- Jego najpierw zobaczyłam, weszłam krok dalej. Mała stała koło niego, miała opuszczone do kolan spodnie, on też. Objął ją. Ruszał się, jakby seks uprawiał. Wyszarpałam to dziecko i zaczęłam krzyczeć: ty zboczeńcu, dzwonię na policję. A on do mnie: i tak ci nikt nie uwierzy. Usłyszała nas matka tego dziecka, przybiegła. Zaczęła mi wyrywać telefon z ręki, żeby nie dzwonić na policję, że pójdziemy do żony Sz. i się dogadamy – opowiada pani Bogusława, świadek molestowania.

39-letnia matka dziecka nie chciała zawiadomić policji. Co więcej, broniła sąsiada i próbowała zacierać ślady.

- Policjanci zauważyli zachowanie matki. Przede wszystkim zaprzeczała, że taki fakt miał miejsce. Starała się za wszelką cenę bronić sąsiada. Potwierdziła, że dziewczynka jest cały dzień w tym samym ubraniu, a jak się później okazało, dziecko zostało przebrane przez matkę. Kobieta utrudniała policjantom zabezpieczenie tej odzieży – mówi Kordian Mazuryk z Komendy Powiatowej Policji w Jaworze.

- Matka dziewczynki usłyszała zarzut poplecznictwa – dodaje Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

77-letni Bronisław Sz. był już wcześniej karany. Trzy lata temu został skazany za molestowanie starszej siostry obecnie pokrzywdzonej dziewczynki. Dostał wtedy wyrok w zawieszeniu i wrócił do tej samej wsi.

- Jak tak można? Jedną wnuczkę mi skrzywdził, to myślałam, że jak go gdzieś tam wywieźli, to już się poprawił, że nauczyli go tam rozumu – mówi babcia molestowanych dziewczynek.

- Śmiał się, szydził z ludzi, że go oskarżyli, a on i tak wyszedł. Uważał się za osobę niewinną – opowiada jedna z mieszkanek wsi.
Dziewczynka trafiła do legnickiego szpitala. Tam przeszła szereg badań. Na szczęście dziecko nie zostało zgwałcone.

- Nie doszło do gwałtu, mieliśmy do czynienia z innymi czynnościami seksualnymi – informuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

- Dziecko było spokojne, zrównoważone. Nie sprawiało wrażenia wystraszonego. Nie znaleźliśmy na ciele żadnych śladów przemocy fizycznej. Dziewczynka miała szczęście, że sąsiadka szybko zorientowała się i zaalarmowała policję. Do tragedii, która zostawia piętno na całe życie, brakowało może kilku minut – mówi dr Rafał Pilch ze Szpitala Wojewódzkiego w Legnicy.

Próbowaliśmy skontaktować się z rodziną Bronisława Sz. Niestety nikt nie chciał z nami rozmawiać.
Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut molestowania i aresztowała na trzy miesiące. Bronisław Sz. postanowił nie czekać na wyrok i w czwartek sam sobie wymierzył sprawiedliwość.

- Ze wstępnych informacji wynika, że mężczyzna podczas procedury przyjmowania do zakładu karnego powiesił się – mówi Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

- No, co sądzić o tym wszystkim… Gdyby miał czyste sumienie, to by się nie wieszał – podsumowuje jedna z mieszkanek wsi.*

* skrót materiału

Reporterka: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl