Miasto dało mieszkanie – sąsiad mówi „nie”

Wdowa z trojgiem małych dzieci nie może wprowadzić się do mieszkania, które dostała od miasta Drzewicy. Remont lokalu wstrzymuje współwłaściciel budynku – Jerzy W. Mężczyzna nie dostał od burmistrza zgody w innej sprawie i teraz się rewanżuje. Pani Aleksandra mieszka u rodziców. 10 osób żyje na 52 metrach kwadratowych.

Pani Aleksandra razem z trojgiem dzieci od kilku miesięcy mogłaby już mieszkać w mieszkaniu na pierwszym piętrze jednego z budynków w Drzewicy w województwie łódzkim. Wszystko zależy od decyzji jednego człowieka. A jego decyzja brzmi: nie.

- Nie bardzo mogę zrozumieć sytuację , w której miasto chce pomóc wdowie z trojką dzieci, zabezpiecza środki i chce podjąć remont. Remont nie dotyka lokali na parterze, a mimo to ich właściciel nie daje zgody. Po ludzku wytłumaczyć tego nie potrafię – mówi Janusz Reszelewski, burmistrz Drzewicy.

W ubiegłym roku nagle zmarł mąż pani Aleksandry. Kobieta została sama z trojgiem dzieci. Pomoc obiecały władze miasta. Przeznaczono mieszkanie i nawet znalazły się   pieniądze na konieczny remont. Niestety, problem polega na tym, że lokal mieści się w budynku, gdzie jednym ze współwłaścicieli jest miasto, a drugim osoba prywatna - Jerzy W.

- Mam oddzielne wejście i on ma oddzielne wejście. Nie rozumiem, dlaczego on nie chce się zgodzić na remont tego mieszkania, tam wystarczy drzwi wymienić, wyremontować schody i łazienkę, nic więcej. Niestety, on nie wyraża zgody, dopóki burmistrz nie wyrazi mu zgody na postawienie jakiegoś tam budynku – opowiada Aleksandra Staniszewska.

Jerzy  W. jako współwłaściciel domu musi wyrazić zgodę na przeprowadzenie remontu. A takiej zgody wydać nie chce. Chyba że urząd miasta i burmistrz zgodzą się na postawienie budynku, takiego jaki chce pan Jerzy W., na sąsiedniej działce.

- Właściciel argumentuje to tak: jeśli otrzyma warunki zabudowy takie, jakie chce na sąsiedniej nieruchomości, to wówczas wyrazi zgodę na remont. Warunki zabudowy może gmina wydać takie, na jakie pozwala prawo, a ci państwo oczekują innych – tłumaczy Janusz Reszelewski, burmistrz Drzewicy.

- Jak burmistrz podpisze, to i ja podpiszę. Po wyborach, jak będzie inny burmistrz, to podpiszę. Jak Boga kocham, podpiszę. Inny burmistrz wyrazi mi zgodę. Ja już 14 lat się męczę – mówi Jerzy W., który blokuje remont.

Pani Aleksandry po śmierci męża nie stać już było na wynajmowanie mieszkania, więc  wprowadziła się z dziećmi do swoich rodziców. W dwóch pokojach żyje razem 10 osób. Kobieta jest bezsilna. Do Jerzego W. nie trafiają żadne argumenty.

- Jest ciasno. Ja na jednym łóżku śpię z dziećmi i siostrą, syn czasem chodzi do dziadków, na trzecim łóżku śpią moi bracia – opowiada pani Aleksandra.  

- To mieszkanie ma 52 metry kwadratowe i mieszka tu 10 osób: ja z żoną, dwóch starszych synów, młodszy, córka i córka z trójeczką małych dzieci – wylicza Grzegorz Zdziaszek, ojciec pani Aleksandry.

- Przecież możecie załatwić z burmistrzem: niech mi podpisze, to i ja  podpiszę. On chce mnie załatwić do reszty, zdołować – twierdzi Jerzy W., który blokuje remont.

Pani Aleksandra traci nadzieję, czy kiedykolwiek będzie mogła wprowadzić się do mieszkania. Władze miasta zapowiadają walkę w sądzie o umożliwienie przeprowadzenia koniecznego remontu.

- Najgorzej, że człowiek nie ma tego swojego kąta, tak się nie da w kupie mieszkać. Chciałabym, żeby dzieci miały swój kąt do zabawy, nic więcej – rozpacza pani Aleksandra.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl