„Nie” dla składowiska

Tony gruzu za oknami! Mieszkańcy Dominowa na obrzeżach Lublina protestują przeciw działalności składowiska odpadów budowlanych. Przez tumany kurzu i ciągły hałas nie wychodzą z domów. Swój dramat zawdzięczają lokalnym urzędnikom. Ci bez mrugnięcia okiem wydawali inwestorowi kolejne pozwolenia.

Mieszkańcy Dominowa od ponad pół roku nie mogą swobodnie korzystać ze swoich podwórek. Wszystko przez składowisko odpadów budowlanych, które funkcjonuje od listopada zeszłego roku.

- Przy wysypywaniu wywrotki, to są tumany kurzu. Jak jest wiatr, to nie da się tu mieszkać – mówi Stanisław Dudziak, który mieszka obok składowiska.

- Najbardziej przeszkadza kurz, hałas i błoto od samochodów ciężarowych, a wieczorami to nawet śmierdzi. Jak wieje w naszą stronę, to nie można wyjść z dzieckiem na balkon – dodaje Halina Augustyniak.

- Jak się kurzy w stronę sąsiadów, to nie sypiemy wtedy. Patrzymy, w którą stronę wieje wiatr. To nie jest tak, że się kurzy cały czas. To trwa minutę – odpowiada na zarzuty Jerzy Dyś, właściciel składowiska.

Mężczyzna blisko rok temu otrzymał zgodę gminy Głusk i pozytywną decyzję od Starostwa Powiatowego w Lublinie na otworzenie swojej działalności. Mieszkańcy, którzy sąsiadują ze śmietniskiem, są zbulwersowani.

- Myślałam, że dostanę zawału, jak się dowiedziałam, że przez 10 lat mam mieszkać obok  śmietniska. Czyli wypada mi umrzeć obok tego, bo już najmłodsza nie jestem! Jak można ludziom zgotować taki los! – denerwuje się Wiesława Misiarz, sąsiadka składowiska.

- Mam wszystkie pozwolenia, legalnie wszystko uzyskaliśmy, zatrudniamy ludzi, płacimy podatki. Ja wziąłem kredyty, kupiłem samochody i kto to teraz będzie spłacał? O tym teraz nikt nie myśli – broni się Jerzy Dyś, właściciel składowiska.

Wójt gminy twierdzi, że zgodę wydał, ale nie na taką działalność. Decyzji nie można cofnąć, ponieważ starostwo uważa, że nie ma do tego podstaw prawnych. Mieszkańcy zaczęli protestować.

- Kiedy pan Dyś starał się o pozwolenie, wziął od nas informację o przeznaczeniu w planie zagospodarowania. Było napisane, że działka jest przeznaczona na magazyny i składowanie. Tak to widocznie zostało przedstawione w powiecie. Tam widocznie zinterpretowano, że składowisko odpadów może funkcjonować – opowiada Jacek Anasiewicz, wójt gminy Głusk.

- Zaniosłam do urzędu gminy protest z podpisami ponad 100 mieszkańców. Ludzie chcieliby mieszkać w ładnym otoczeniu, protestują przeciwko temu śmietnisku – mówi Wiesława Misiarz, która mieszka w pobliżu składowiska.

Według mieszkańców składowisko zagraża środowisku, jednak Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Lublinie tego nie potwierdza. Sąsiedzi są bezradni.

- Przeszliśmy wszystkie kontrole, a od początku roku mieliśmy już cztery. Nie dostaliśmy ani jednego mandatu, nie wykryto ani jednego uchybienia – mówi Jerzy Dyś, właściciel składowiska. 

- Jest to w pewnym sensie uciążliwe sąsiedztwo, ale ta uciążliwość nie jest regulowana prawnie, nie wykracza poza przyjęte normy. Ani normy hałasu nie są przekroczone, ani nie ma tam substancji niebezpiecznych, nie ma też uciążliwości zapachowych – informuje Arkadiusz Iwaniuk, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Lublinie.

- Dzięki urzędowi gminy i starostwu ja mam horror za życia – denerwuje się Wiesława Mięsiarz, która mieszka w pobliżu składowiska.*

* skrót materiału

Reporterka: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl