Wziął kokainę w radiowozie?

W październiku ubiegłego roku na warszawskim Ursynowie doszło do tragicznego wypadku. Rozpędzone BMW wymusiło pierwszeństwo i uderzyło w inny samochód. Kierowca drugiego samochodu zginał na miejscu. Nie miał żadnych szans. Tym kierowcą był wieloletni pracownik Telewizji Polsat, nasz kolega. Jak okazało się, sprawca wypadku jest znany wymiarowi sprawiedliwości, a jego linia obrony może spowodować, że kara nie będzie tak surowa, jak mogłoby się wydawać.

Sławomir Kozik miał 52 lata,  był naszym kolegą. W Telewizji Polsat pracował od ponad 10 lat. Był kierowcą,  jeździł po całej Europie. Miał żonę oraz dwóch synów. 


- Traktowałem Sławka jak brata. Bez przerwy był  uśmiech i kręcenie długich włosów. Taki śmieszny odruch, ale to był cały Sławek – mówi Krzysztof Guzowski, przyjaciel Sławka.


Jest 13 października 2013 roku. Niedzielny wieczór. Około godziny 22  Sławek wraca z pracy do domu. 


-  Było sucho, były  dobre warunki do jechania. Widoczność  była bardzo  dobra. W wyniku zderzenia, samochód znacznie się przemieścił, jeszcze po drodze uderzył w autobus. Auto prawie w powietrzu przeleciało, obracając się wokół własnej osi i zaczęło się palić - mówi  Krzysztof Guzowski, przyjaciel Sławomira Kozika.


-  Uszkodzenia samochodu były tak znaczne, że większość osób nie była w stanie stwierdzić, jakiej marki jest to pojazd – mówi Małgorzata Napieraj,  pełnomocnik rodziny Sławomira Kozika.


- Sławomir Kozik doznał bardzo licznych obrażeń ciała i na miejscu zginął -  mówi Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej  w Warszawie.


Sprawcą wypadku okazał się 30-letni Kostadin A.,  półkrwi Macedończyk. Jak twierdzi prokuratura, wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Mimo ograniczenia prędkości, pędził ponad 100 kilometrów na godzinę. W chwili wypadku Kostadin A. był trzeźwy. Policyjne testy nie wykryły w jego organizmie też narkotyków. Kiedy następnego dnia rano zbadano mu krew, okazało się jednak, że znajduje się w niej kokaina.
- Spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym jest zagrożone karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Natomiast już forma kwalifikowana, czyli ucieczka z miejsca zdarzenia bądź popełnienia tego przestępstwa pod wpływem kokainy jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 12 – mówi Małgorzata Napieraj, pełnomocnik rodziny Sławomira Kozika.


Kostadin A. jest synem znanej lekarki. Jak ustaliliśmy,  w przeszłości miał już problemy z prawem. Odbierano mu prawo jazdy. Toczy się przeciwko niemu proces o udział w handlu narkotykami. Osiem miesięcy przed wypadkiem był już bohaterem medialnych doniesień.


- Ktoś obciął maczetą prawą dłoń Kostadinowi A., natomiast w lewej ręce obciął trzy palce – mówi Artur Górski z  Magazynu Focus Śledczy.


Kostadin A. przyznał się do spowodowania wypadku. Zaprzecza jednak, że jechał pod wpływem kokainy. Twierdzi, że nie próbował zbiec z miejsca tragedii. Uciekał, bo bał się o własne zdrowie i życie.


- Potwierdził, że oddalił się z miejsca, ale stwierdził, iż było to spowodowane jego obawą przed linczem - mówi Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej  w Warszawie.


-  Według wyjaśnień, które złożył przed sądem, twierdzi,  że w samym momencie zdarzenia, kokainy nie było. Zażył ją po spowodowaniu wypadku. Zażył ją w samochodzie policyjnym – mówi Małgorzata Napieraj, pełnomocnik rodziny Sławomira Kozika.


W sierpniu tego roku, rozpoczął się proces. Teoretycznie Kostadinowi A. grozi do 12 lat więzienia. Jego linia obrony może się jednak okazać skuteczna. Wyrok,  jaki wówczas zapadnie,  będzie o wiele niższy. Kostadin A. może nawet wyjść na wolność.


- Mam nadzieję, że na wolność nie wyjdzie,  że jakąś karę poniesie – mówi pani Elżbieta Kozik, żona Sławomira Kozika. *


*skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl