Działka pod napięciem. Eksplozje!

Państwo Targowscy z Jastrzębia-Zdroju kończą budowę domu, do którego nie mogą się wprowadzić. Przez ich działkę przechodzą bowiem dwa przewody elektroenergetyczne o napięciu 6000 woltów każdy! Rodzina boi się o swoje życie, bo kable… wybuchają. Kiedy kupowała działkę, o problemie nikt nie wspominał.

- Śpimy na bombie, dosłownie! Nie wiadomo, kiedy będzie następna eksplozja i co się będzie działo, czy ktoś się będzie znajdował na placu w tym momencie – mówi Paweł Targowski, który walczy z kopalnią.

To miał być dom ich marzeń. I mimo iż pierwsze piętro jest już gotowe do zamieszkania, państwo Targowscy z Jastrzębia-Zdroju mieszkać w nim nie mogą. Bo pod ich posesją kryją się dwie niespodzianki. Każda po 6000 woltów!

Wszystko zaczęło się, gdy w 2001 roku rodzice pana Pawła Targowskiego kupili działkę budowlaną, na której chcieli zbudować dom wraz z warsztatem samochodowym. Uzyskali niezbędne pozwolenia. Budowa ruszyła. Wszystko szło świetnie aż do 2003 roku, kiedy doszło do... wybuchu.

- Był układany główny rurociąg przez wodociągi, kiedy koło naszej posesji zostały przecięte dwa przewody, jeden po drugim – mówi Paweł Targowski.

Okazało się, że pod posesją Targowskich idą dwa przewody elektroenergetyczne zasilające pobliską kopalnię. Rodzina twierdzi, że do tej pory przeżyła trzy wybuchy kabli.

- Kable znajdują się pod nami, jeden przechodzi rogiem garażu z elektrociepłowni do przepompowni, a drugi kabel przechodzi również przy rogu domu do drugiej przepompowni. Gdy wybuchają, następuje lekkie drżenie ziemi i potężny huk – mówi pan Paweł.

- Jak to wybuchło w styczniu, to uciekliśmy stąd, baliśmy się, że dom się wali – dodaje Klaudia Targowska, żona pana Pawła.
Feralne kable należą do kopalni Zofiówka podlegającej pod Jastrzębską Spółkę Węglową. Dziś spółka potwierdza ich obecność, ale nie widzi w tym nic dziwnego.

- Państwo Targowscy kupili działkę, na której były te kable. One leżą tam od 1986 roku, więc kupowali z pełną świadomością, że te kable tam są. My budowaliśmy je legalnie. Ówcześni właściciele tej działki dostali odszkodowanie - informuje Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

- Na mapach tych kabli nie ma. Widnieją tylko kable niskonapięciowe ANN. Wczoraj byli tu przedstawiciele kopalni. Przywieźli jakieś swoje mapy i też stwierdzili, że nie ma ich naniesionych na naszą posesję – opowiada Paweł Targowski.

- Jak przyszli naprawiać kabel, to nie wiedzieli nawet, gdzie on jest położony. Wykopali dziurę i okazało się, że w tym miejscu, gdzie oni mają to w projekcie, tego kabla nie ma – mówi Klaudia Targowska, żona pana Pawła.

- Prowadzimy postępowanie wyjaśniające w sprawie sprawdzenia legalności. Jest to proces złożony, ze względu na odległe lata budowy – informuje Wojciech Długosz, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego dla Miasta Jastrzębie-Zdrój.

Początkowo Targowscy po każdej awarii wpuszczali przedstawicieli kopalni na działkę, by ci mogli kable naprawiać, ale jak twierdzą - mają już dość. Po ostatniej awarii odmówili kopalni wejścia. Ta zwróciła się więc do urzędu miasta, by administracyjnie zmusił Targowskich do udostępnienia działki. Urząd stanął po stronie kopalni.

- Z dokumentów wynikało, że jest awaria kabla. Należy ją usunąć, trzeba te prace wykonać – mówi Katarzyna Wołczańska, rzecznik Urzędu Miasta Jastrzębie-Zdrój.

- Decyzja pozwala kopać trzy metry od kabla z jednej i drugiej strony. Żeby naprawić ten kabel, to praktycznie musieliby mi wejść do jadalni - mówi Klaudia Targowska, żona pana Pawła.

Zdesperowani Targowscy w 2009 roku pozwali kopalnię. Żądali 50 000 zł odszkodowania za bezumowne korzystanie z ich ziemi i usunięcia kabli. Proces toczy się już piąty rok...

- Czekamy aż w końcu dojdzie do tego, że komuś stanie się krzywda. Ludzie otworzą oczy dopiero, jak coś się wydarzy. W tym momencie dla nich najważniejszy jest kabel, nie my, ludzie – podsumowuje Paweł Targowski. *

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl