Koszmarna darowizna. Trafią na ulicę

Halina Miedzińska z Radomska cały dorobek życia - gospodarstwo odziedziczone po rodzicach, podarowała bratu. W zamian liczyła na opiekę. Zamiast tego wraz z mężem może trafić na ulicę. Brat pani Haliny podarował gospodarstwo swojej córce, a ta chce je sprzedać. Losem schorowanej ciotki się nie przejmuje.

Pani Halina ma 60 lat. 34 lata temu wyszła za mąż za pana Stanisława. Państwo Miedzińscy nie mają dzieci. Oboje marzyli o spokojnej starości w domu, który sami zbudowali.

- To jest darowizna po rodzicach. Do śmierci sama się nimi opiekowałam – opowiada pani Halina.

Kobieta choruje. Przeszła liczne operacje bioder. Porusza się przy pomocy kuli. Siedem lat temu stan zdrowia pani Haliny bardzo się pogorszył. Wtedy z mężem podjęła decyzję o podarowaniu majątku swojemu bratu - panu Ryszardowi.

- Podupadłam na zdrowiu. Bardzo mnie bolały nogi, już się nigdzie nie ruszałam z domu, więc pomyślałam, że to przepiszę, bo ja dzieci nie mam. Ufałam im, powiedzieli mi, że zabezpieczenia nie potrzeba – mówi pani Halina.

- W akcie notarialnym nie było żadnej służebności, prawa dożywotniego zamieszkania – informuje Wioletta Krawczyk z Sądu Rejonowego w Radomsku.

- Starzy ludzie nie rozumieją, że świat jest inny, gorszy i zaufanie przestaje być ważne – komentuje prof. Krzysztof Wielecki, socjolog.

Pan Ryszard darowiznę podarował swojej córce - pani Monice. Bratanica wprowadziła się do domu państwa Miedzińskich. Pani Halina ufała rodzinie. Wierzyła, że bez problemu będą mogli mieszkać z mężem w swoim domu do końca życia, a bratanica zaopiekuje się nimi .    

Niestety, między bratanicą a państwem Miedzińskimi nie układało się. Jak twierdzi pani Halina, dochodziło do awantur i interwencji policji.

- Interwencja dotyczyła tego, że bratanica demontowała zamki w drzwiach wejściowych – informuje Wojciech Auguścik z policji w Radomsku.

- Oni podzielili tę działkę i część chcieli sprzedać. Zostawili tylko bardzo mały przejazd. Karetka ledwo przyjechała. Zakręciła mi też wodę, trzy dni jej nie miałam – opowiada pani Halina.

Konflikt trwał, więc pięć lat temu pani Halina postanowiła zabezpieczyć się. Bratanica i państwo Miedzińscy podpisali przed notariuszem oświadczenie o możliwości dożywotniego mieszkania pani Haliny i pana Stanisława w swoim domu.  

Niestety, konflikt między rodzinami narastał. Trzy lata temu pani Halina postanowiła  więc darowiznę odwołać. Niestety, sąd się na to nie zgodził.

- Nawet gdyby dochodziło do rażącej niewdzięczności, która wskazuje na możliwość odwołania darowizny, to i tak taka czynność nie mogłaby zostać wykonana, bo pani Monika nie była osobą obdarowaną przez państwa Miedzińskich. Ona została obdarowana przez swojego ojca – informuje Wioletta Krawczyk z Sądu Rejonowego w Radomsku.

- Takie oświadczenie u notariusza niewiele daje, a notariusz nie ma obowiązku informowania o warunkach i stosunkach tej umowy. Poza tym strony przychodzą już z gotowym stanowiskiem – mówi Iwona Kusio-Szalak, radca prawny.

Dwa lata temu, pani Monika z darowanego domu wyprowadziła się i rodziny straciły ze sobą kontakt. Pani Halina wierzyła, że w końcu w ich życiu zapanuje spokój. Niestety, okazało się, że bratanica dom chce sprzedać.

- Zostaje wyrzucenie mnie na bruk. Tak odwdzięczają się za ofiarowanie całego dorobku życia – rozpacza pani Halina.
Wielokrotnie próbowaliśmy porozmawiać z bratanicą pani Haliny. Bezskutecznie. Na wypowiedź nie zgodził się również brat kobiety - pan Ryszard.

- On mi proponował mieszkanie w bloku, ale za co? Ja mam 600 złotych renty i za to żyję - mówi pani Halina.
Dziś pani Halina wraz z mężem może stracić cały dorobek życia. Mają tylko jedną rentę. To zaledwie 600 złotych miesięcznie.  

- Nowy nabywca nie ma żadnego obowiązku do lokatorów tego mieszkania. Może żądać eksmisji – mówi Iwona Kusio-Szalak, radca prawny.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl