Pieniędzmi wczasowiczów… spłacała długi

Do ostatniej chwili sądzili, że lecą na wakacje. Właścicielka agencji turystycznej Vento w Katowicach przyjmowała pieniądze za wczasy, ale nawet nie rezerwowała hoteli czy przelotów. Klienci dowiadywali się o oszustwie tuż przed podróżą. Aneta M. działała tak od marca. Twierdzi, że oszukiwała, bo… miała długi.

Nawet sto osób może być poszkodowanych przez mieszkankę Chorzowa Anetę M. Kobieta w centrum Katowic prowadziła agencję turystyczną Vento. 21 sierpnia do siedziby firmy wkroczyła policja i zamknęła ją.

- 46-letnia agentka, współpracująca z biurami podróży, pobierała od klientów pieniądze wiedząc, że nie wywiąże się z umów. Przygotowani do wyjazdów klienci musieli rezygnować z wczasów. Ani na lotniskach, ani w hotelach nie było żadnych rezerwacji – mówi Aneta Orman z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

- Jeszcze dzień przed odlotem mówiła, że wszystko jest ok, a na godzinę przed podróżą powiedziała, że nigdzie nie lecimy – mówi Zdzisław Smucerowicz, poszkodowany przez agencję Vento.

Pani Anna Głąb i pan Zdzisław Smucerowicz z Katowic chcieli polecieć do Tunezji.  Wykupili wycieczkę w agencji u Anety M. wpłacając jej ponad 3600 złotych.

- To miała być dla nas podróż pozaręczynowa. Ważna. Pani zadzwoniła gdzieś na godzinę przed wyjazdem z Katowic, że nigdzie nie polecimy. Wyrafinowana oszustka – mówi pan Zdzisław.

- Zostałam oszukana. Sądziłam, że wyjadę na wspaniałe wczasy. Nic z tego – dodaje pani Anna.

Aneta M. unika kontaktu z oszukanymi klientami, mimo że jeszcze kilka dni temu zapewniała, że pieniądze im odda co do złotówki. Wydawała nawet pisemne oświadczenia.

- Mówiła, że zwróci nam całość. Każdego dnia wystawiała zaświadczenia, że odda pieniądze. Teraz zapadła się pod ziemię – mówi Anna Głąb.

Rodzina pani Anity Domagały z Mysłowic marzyła o wyjeździe do Egiptu. Za wczasy wykupione u Anety M. zapłaciła prawie 11 tysięcy złotych. O tym, że nigdzie nie polecą, dowiedzieli się na 12 godzin przed wylotem.

- Zatelefonowała i powiedziała, że nie wylecimy. Tłumaczyła, że potrzebowała pieniędzy, miała dziurę budżetową i musiała zapchać ją moimi pieniędzy – opowiada Anita Domagała.

- To miała być nagroda od rodziny na 60. urodziny. Jak tu nie być wzruszonym. Pieniądze każdy zbiera, wysupła, a później taki numer – mówi pan Krzysztof, ojciec pani Anity.

Aneta M. nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą. Okazuje się, że kobieta jest właścicielką jeszcze innej agencji turystycznej w Katowicach. Biuro także od kilku dni jest nieczynne. Prokuratura postawiła kobiecie zarzuty oszustwa.

- Podejrzana przyznała się do czynów, które jej zarzuciliśmy i wyjaśniła, że wszystko było wynikiem ciężkiej sytuacji majątkowej. Pierwsze oszustwa miały miejsce w marcu tego roku – informuje Elżbieta Mizeracka, szefowa Prokuratury Rejonowej Katowice-Południe.

- Decyzją prokuratora została objęta policyjnym dozorem, grozi jej do 8 lat więzienia  Sprawa ma charakter rozwojowy. Cały czas do katowickich  policjantów zgłaszają się kolejne pokrzywdzone osoby – dodaje Aneta Orman z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

Urzędy Marszałkowskie mają obowiązek kontrolować Biura Podróży i wychwytywać nieprawidłowości. Jednak, jak się okazuje,aa nie dotyczy to agentów sprzedających wycieczki. Dlaczego? Bo oni nigdzie nie muszą rejestrować swojej działalności turystycznej.

- Prawo posiada poważne luki. Nie musimy wiedzieć, że dany agent turystyczny funkcjonuje. Kto kontroluje agentów?  To pole niczyje – przyznaje Witold Trólka ze Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach.

- Do czasu podpisania umowy była uśmiechnięta, rozmowna. A po 21 sierpnia nie miała nam nic do powiedzenia. Poza słowem „przepraszam”. Pieniędzy nie oddała – mówi Anita Domagała, oszukana przez Anetę M.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl