Dramat niewidomego. Stracił psa przewodnika
Niewidomy, 74-letni Mariana Baczyński ze Świeradowa-Zdroju stracił psa przewodnika. "Diego" zachorował na nowotwór i trzeba było go uśpić. Bez niego samotny, schorowany emeryt prawie nie wychodzi z domu. Nowy, wyszkolony pies kosztuje około 20 tys. zł. Dla pana Mariana to kwota nieosiągalna.
- Poleciałem w ten dół. Tu powinny być połamane kwiaty. Jak spadłem, to ludzie się zlecieli. Piersi potłuczone, ręce potłuczone, głowa. Wcześniej, z psem, takich wypadków nie miałem, a teraz prawie nie wychodzę z mieszkania – mówi pan Marian.
O tragicznej sytuacji, w której znalazł się pan Marian, dowiedzieliśmy się z listu, który przyszedł do naszej redakcji:
„Pisze do państwa, ponieważ wzruszył mnie los niewidomego pana ze Świeradowa-Zdroju. Jest to osoba starsza, samotna i schorowana . Na pomoc sąsiadów nie ma co liczyć. W kwietniu tego roku stracił swojego psa przewodnika. Pies był dla niego wszystkim. Bez niego nie może sobie poradzić w życiu codziennym. Został uwięziony we własnym mieszkaniu. Proszę, pomóżcie mu.”
- Ten pies był towarzyszem w jego codziennym życiu. Dzięki niemu mógł wyjść po zakupy, do lekarza. Pan Marian choruje, ma cukrzycę i wiele innych dolegliwości – opowiada Monika Nawrot, autorka listu.
- „Diego” miał 12 lat, żył ze mną przez 10 lat. Był mi bliższy niż członek rodziny. Dbałem o niego: o szczepienia, o zabiegi weterynaryjne, o karmę. A on w ramach wdzięczności prowadzał mnie do sklepu, lekarza, przychodni czy na spacer. „Diego” zachorował na nowotwór – opowiada niewidomy pan Marian.
Niestety nowotwór okazał się na tyle rozległy, że psa trzeba było uśpić. Zrozpaczony staruszek został sam. Na pomoc swojej rodziny nie może liczyć, bo w 2000 roku musiał uciekać z własnego gospodarstwa, po tym jak pobił go syn.
- Rodzina rozsypała się. Żona i syn lubili alkohol. Syn jak się napił, to dostawał zaburzeń psychicznych. Pewnego razu byłem zmęczony i usnąłem, a on mnie w głowę walnął, potem drugi raz, aż padłem. Nie wiem ile czasu byłem nieprzytomny. On chciał się mnie pozbyć, bo chciał być bogaty od razu. A ja stałem na przeszkodzie. Ja im podarowałem wszystko co miałem podarować, a w sercu co zostało, to zostało. Niech im pan Bóg dopomaga – mówi pan Marian.
Od 2000 roku pan Marian mieszka sam. Jedynym jego marzeniem jest nowy pies przewodnik. Pies jest i czeka, aby służyć niewidomemu. Na jego zakup potrzeba jednak około 20 tys. zł. Pana Mariana nie stać na taki wydatek. Zwrócił się o pomoc do Polskiego Związku Niewidomych. Związek jednak nie dostał dofinansowania od Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, więc pieniędzy też nie ma.
- Suczka „Oxi” jest u nas od stycznia 2013 roku i już w maju mogła pracować, a nawet wcześniej. Cierpliwie czekamy. Do tej pory zawierałem umowy z PZN i oni te sprawy finansowali. 5 psów jest przygotowanych, czekają na odbiorców. Jeżeli się znajdzie fundator, który pokryje koszty, to od ręki mogę te psy wydawać – mówi Jerzy Przewiędła z Ośrodka Tresury Psów w Pile.
- Musimy co roku stawać do konkursu, który ogłasza PFRON. W tym roku pieniędzy nie dostaliśmy. Najwidoczniej nasz wniosek dla komisji oceniającej okazał się niedobry, chociaż robimy to od 1970 roku. Nie otrzymaliśmy pieniędzy i w związku z tym nie możemy pomóc panu Baczyńskiemu – mówi Elżbieta Oleksiak z Polskiego Związku Niewidomych.
- Gdybym nawet kredyt chciał wziąć, to ja go w życiu nie spłacę. Bank mi nie pożyczy, bo z emerytury zostaje mi 300 złotych na życie. A bez psa nie ma życia… - mówi pan Marian. *
* skrót materiału
Jeżeli chcą Państwo pomóc panu Marianowi, prosimy o kontakt z redakcją 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl
Reporterka: Małgorzata Frydrych