„Żeby rodzice byli dobrzy i mnie kochali”
Adrian ma 9 lat. Jest uroczym i radosnym dzieckiem, które szuka kochającej rodziny. Chłopiec już raz przeżył zawód, gdy po niecałym roku rodzice adopcyjni go oddali. Dziś mieszka w pogotowiu adopcyjnym Krystyny Nowotniak w Szczecinie, które wkrótce przestanie istnieć. Adrian jest chory na mukowiscydozę.
- Chciałbym, żeby moi rodzice byli dla mnie dobrzy i mnie kochali – mówi Adrian. Chłopiec ma 9 lat. Od 5 lat przebywa w pogotowiu opiekuńczym pani Krystyny Nowotniak. Trafił tam z interwencji. W domu jego rodziców było bardzo zimno. Adrian nie miał nawet pieluszek.
- On jest sierotą społeczną, tak można to określić. Jego rodzice zostali pozbawieni władzy rodzicielskiej, rodzina biologiczna jest niewydolna i finansowo, i emocjonalnie – opowiada Sylwia Flanc-Kowalewska, dyrektor Ośrodka Adopcyjnego Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Szczecinie.
- On pamięta swoją rodzinę biologiczną, pamięta mamę – dodaje Krystyna Nowotniak, która prowadzi pogotowie rodzinne.
Kiedy Adrian trafił do pogotowia pani Krystyny, okazało się, że chłopiec jest poważnie chory. Cierpi na mukowiscydozę.
- On przy tej ciężkiej chorobie jest w bardzo dobrym stanie, jeśli tak można powiedzieć. Musi dostawać leki, odżywki, ma odpowiednią dietę, musi jeździć do szpitala na badania. Jego choroba jest nieuleczalna i postępująca. Na pewno nie będzie lepiej, tylko gorzej. Nieraz ludzie żyją 40 lat z tą chorobą, a nieraz odchodzą jako dzieci – mówi Krystyna Nowotniak.
Dwa lata temu znalazła się rodzina, która zdecydowała się zaopiekować Adriankiem. Niestety, szczęście chłopca trwało tylko 11 miesięcy.
- Ojciec zachorował i rodzina uznała, że nie jest w stanie dłużej zajmować się Adrianem. Musiał wrócić do Szczecina, do pani Krystyny Nowotniak – opowiada Maciej Homis z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie.
- Robili śniadania, a ja nie chciałem jeść szynki, tylko sam serek. Tylko u cioci Krysi jest dobrze – mówi Adrian.
- Ci państwo powiedzieli, że była jakaś sytuacja u ich córki, że odeszła od męża i z półtorarocznym wnukiem wróciła do domu. Zaczęły się problemy z Adriankiem, bo była ogromna zazdrość – opowiada Krystyna Nowotniak.
Pani Krystyna nie chciała, żeby Adrian trafił do domu dziecka, więc zabrała go z powrotem do siebie. Chłopiec bardzo przeżył rozstanie ze swoimi opiekunami.
- On bardzo tęsknił, ci państwo byli mamą i tatą, a ja jestem ciocią. On bardzo tęsknił, zwłaszcza za mamą, a oni nawet nie zadzwonili – mówi pani Krystyna.
Dzisiaj Adrian znowu jest radosnym, żywym dzieckiem. Ale pojawił się kolejny problem. Pani Krystyna ma już 65 lat i po 14 latach pracy chce zamknąć prowadzoną przez siebie placówkę.
- Chciałabym to zamknąć ze względu na wiek, w dodatku na zdrowiu podupadłam. Mam jednak problem z umieszczeniem tych dzieci, chciałabym je oddać w dobre ręce, dlatego cały czas to prowadzę i czekam, aż znajdą się rodziny – mówi pani Krystyna.
Jednak mimo intensywnych poszukiwań, Adrian nie znalazł nowych rodziców. Chłopiec boi się kolejnego rozczarowania.
- On cały czas deklaruje, że chce z panią Krysią zostać, ale ta potrzeba posiadania rodziny jest na tyle silna, że on tak naprawdę tego chce. Tylko broni się przed spotkaniem z nową rodziną, przed oszustwem – mówi Sylwia Flanc-Kowalewska, dyrektor Ośrodka Adopcyjnego Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Szczecinie
- Nie wierzę, że w całej Polsce nie ma jednej osoby, czy małżeństwa, które wzięłoby go. Tylko jeszcze o nim nie wiedzą. Dlatego nagłaśniam sprawę Adriana i wciąż wierzę – mówi pani Krystyna.*
* skrót materiału
Osoby zainteresowane opieką nad Adrianem powinny kontaktować się z Ośrodkiem Adopcyjnym Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Szczecinie.
Reporterka: Paulina Bąk