Musi rozwieść się z… nieboszczykiem
Pani Dorota musi wziąć rozwód z… nieboszczykiem. Jej mąż był obywatelem Ekwadoru. Właśnie w Ekwadorze para mieszkała, tam też w 1994 roku wzięła rozwód. Pani Dorota chciała, by dokument był ważny również w Polsce, dlatego poprosiła o pomoc naszą ambasadę. Efekt jej pracy jest żaden. Dziś mąż pani Doroty nie żyje, a ona zastawania się, w jaki sposób ma się z nim rozwieść!
Dorota Cichocka-Mawyin ma 55 lat. Mieszka w Gdańsku. Jest matką dwojga dzieci: 25-letniego Daniela oraz 17-letniej Adeli. Pani Dorota 35 lat temu wyszła za mąż w Polsce za pana Luisa - obywatela Ekwadoru. Zaraz po ślubie małżonkowie wyjechali do Ekwadoru i tam zamieszkali.
- Tęskniłam za ojczyzną, za rodziną, za wszystkim, co tutaj zostawiłam, ale kochałam męża – opowiada pani Dorota.
Po 15 latach małżeństwa, w 1994 roku pani Dorota rozwiodła się z panem Luisem w Ekwadorze. Kobieta chciała, aby rozwód był zgodnie z prawem odnotowany także w Polsce. Zgłosiła się więc do najbliższej polskiej ambasady, która jest w Peru, w Limie. Urzędnicy dokumenty rozwodowe pani Doroty przyjęli i obiecali pomoc w załatwieniu wszelkich formalności w Polsce.
- Powiedziano mi, abym przesłała te dokumenty do Polski, żeby sąd polski zaakceptował wyrok sądu ekwadorskiego – opowiada pani Dorota.
Kobieta wróciła do Polski 10 lat temu. Ponownie chciała wyjść za mąż. Od 20 lat była przekonana, że jest rozwódką. Jakież było jej zdziwienie, kiedy w Urzędzie Stanu Cywilnego w Gdańsku odmówiono jej zaświadczenia, że jest stanu wolnego. Okazało się, że rozwódką nie jest.
- Fakt, że ten rozwód odbył się w kraju, który nie podpisał konwencji haskiej z 1961 roku nie pozwala tego wyroku automatycznie uznać. To musi być przeprowadzone przez polski sąd. Wygląda to głupio, ale takie mamy przepisy. Wiem, że sytuacja tej pani jest kłopotliwa. Na zdrowy rozum, jest to sytuacja po prostu idiotyczna ,ale nic nie możemy na to poradzić – mówi Antoni Pawlak z Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
- Nie mogę określić mojego stanu cywilnego. Nie jestem ani wdową, ani rozwódką, ani osobą wolną. Każdy stan cywilny jest kłamstwem – mówi pani Dorota.
Rozwód przeprowadzony w Ekwadorze powinien być także przeprowadzony w Polsce. Pani Dorota musi więc iść teraz do sądu. Sprawę komplikuje fakt, że pan Luis umarł dwa lata temu. Pani Dorota musi więc rozwieść się z nieboszczykiem, a to trudne.
- Z moją sprawą byłam w sądzie. Powiedziano mi, że wyznaczą kuratora dla nieboszczyka! To mi się wydaje absurdalne – mówi pani Dorota.
Kobieta nie mogła zrozumieć, dlaczego dziś ma takie problemy. Jak twierdzi, dopełniła przed laty wszelkich formalności w ambasadzie. Próbujemy razem z panią Dorotą interweniować w polskiej ambasadzie w Limie. To fragment jej rozmowy z pracownicą ambasady:
Pracownica: My dostaliśmy informacje i te informacje przekazaliśmy do byłego męża w 2004 roku.
Pani Dorota: Szkoda, że nie mi, bo ja byłam tym zainteresowana. Mąż miał rozwód ekwadorski. Teraz już wiem, że ambasada nie powinna była przyjąć tych dokumentów ode mnie i załatwiać tej sprawy. Jakim prawem to zrobiliście?
Pracownica: Nie mogę odpowiedzieć, bo ja 20 lat temu nie pracowałam tutaj.
- Jeśli jest możliwość poślizgnięcia się na przepisach prawnych, to służby konsularne powinny obywatela o tym poinformować. Ta pani nie musiała zdawać sobie sprawy, że czeka ją taki „pasztet”, natomiast urzędnik powinien. Jak ja bym wziął rozwód w Ekwadorze, to do głowy by mi nie przyszło, że on może być nieważny. To się nie mieści w zdroworozsądkowym oglądzie świata, ja się tej pani nie dziwię. Ja się dziwię urzędnikom – mówi Antoni Pawlak z Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
O komentarz poprosiliśmy Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Chcemy wiedzieć, kto popełnił przed 20 laty błąd. W odpowiedzi mailowej czytamy m.in., że „konsul nie mógł inicjować tego rodzaju procedur.”.
Niestety, pani Dorota czasu nie cofnie. Dziś musi ponosić koszty i czekać na zakończenie postępowania. Jak długo? Nie wiadomo.*
* skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz