Nielegalne blokady na koła

Prywatna firma z Lublina, niczym policja, zakłada na koła samochodów blokady i żąda pieniędzy za ich zdjęcie. Firma zarządza drogą położoną tuż przy szpitalu i nie pozwala tam zostawić samochodu. Ci, którzy zaparkują, muszą zapłacić 200 zł lub podpisać weksel in blanco. Inaczej nie odjadą. Sędziowie mówią, że to wbrew prawu.

Do naszej redakcji zgłosił się 86-letni pan Ludwik Pawlik, inwalida z Lublina. Trzy tygodnie temu pojechał do miejscowego szpitala odebrać wyniki badań. Zaparkował samochód na drodze prowadzącej do kilku okolicznych bloków mieszkalnych. Kiedy wrócił do samochodu, na kole pojazdu zauważył blokadę założoną przez prywatną firmę.

- Wychodzę, nawet trzech minut tu nie zabawiłem, a blokada na kole jest. To jest rozbój w biały dzień – opowiada pan Ludwik.

- Zapisy regulaminu tego miejsca, bo nie można go nazwać parkingiem, są niekorzystne dla kierowców. Każdy, kto w tym miejscu zostawi samochód, dostanie blokadę na koła i musi zapłacić 200 złotych albo podpisać weksel in blanco zobowiązujący go do wpłaty 300 złotych - mówi Karol Adamaszek, dziennikarz Gazety Wyborczej Lublin.

Blokadę założyło Miejskie Przedsiębiorstwo Parkingowe. To prywatna firma, niemająca z magistratem nic wspólnego. Zarządza ona drogą dojazdową do osiedla. Aby zdjąć blokadę z koła, należy zadzwonić po pracownika firmy.

- Wtedy dowiedziałem się, że mam podpisać umowę. Przy moich możliwościach ruchowych, nie miałem innego wyjścia, weksel też podpisałem – mówi pan Ludwik.

Kierowcy, którym założono blokady na koła skarżą się, że plansza z regulaminem jest mało czytelna. Na dodatek mają problemy z odczytaniem dokumentów, które pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Parkingowego podsuwa im do podpisania.

- Przyjechaliśmy do lekarza. Brat został przy samochodzie, odszedł na chwilę i już blokada była. To jest złe! Z Chełma jesteśmy, nie znamy Lublina. Ja mam 400 złotych zasiłku, a on rentę. I co? Wyrzucę 300 zł, a na chleb nie będzie – mówi kierowca, któremu założono blokadę na koło.

Konrad Lisowski, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Parkingowego twierdzi, że jego działalność jest legalna. Uważa, że żadne przepisy nie zabraniają prywatnym firmom zakładać blokad na terenach prywatnych. A według niego, co nie jest zabronione, jest dozwolone.

Prezes: Wstawiliśmy coś podobnego do znaku zatrzymywania się.
Reporter: Nie macie prawa używać takiego znaku.
Prezes: Dlatego nie jest to znak. Tam jest napisane „prosimy nie parkować”.
Reporter: Nikt nie ma obowiązku stosować się do tego. 
Prezes: Ale ma obowiązek stosować się do regulaminu, a to jest zapis umowny. W umowie można zawrzeć, że blokujemy kola.

Rozmowa z pracownikiem Miejskiego Przedsiębiorstwa Parkingowego:

Reporter: Jakim prawem zmuszacie ludzie do podpisywania weksli?
Pracownik: Nie zmuszamy. Dajemy możliwość.
Reporter: Ale inaczej nie zdejmiecie blokady.
Pracownik: Dokładnie.
Reporter: To jest wymuszenie.
Pracownik: Nie.

- Ja na dwie minuty przyjechałem, kalekę odprowadzałem do szpitala i też założyli mi blokadę. To jest jedna banda. Podam ich do sądu.  To jest wyrywanie ludziom pieniędzy – mówi pan Stanisław, taksówkarz, któremu założono blokadę.

- Przed sądem w Lublinie toczy się kilkanaście spraw o wykroczenia, które dotyczą uczynienia mienia niezdatnego do użytku. Osoby nieuprawnione zakładają blokady na koła. Uniemożliwiają używanie samochodu ich użytkownikom – mówi Artur Ozimek z Sądu Okręgowego w Lublinie.

Sędziowie podkreślają, że działanie Miejskiego Przedsiębiorstwa Parkingowego to samowola. Uważają, że zakładanie blokad to ograniczenie wolności osobistej. A ustawa „Prawo o ruchu drogowym” jasno określa, kto ma wyłączne prawo do zakładania blokad na drogach publicznych i prywatnych

- Nikt inny, nawet jeśli stworzy regulamin i go opublikujemy, w żaden sposób nie uzyskuje takiego uprawnienia. To działanie jest bezprawne. Od zakładania blokad jest straż gminna, miejska i policja. W takiej sytuacji dopuszczałbym, żeby ktoś np. nożycami obciął te blokady i odjechał samochodem bez konsekwencji prawnych – mówi Artur Ozimek z Sądu Okręgowego w Lublinie.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl