Sceny grozy. Próba porwania dzieci

Żona pana Zdzisława z wraz z dwoma mężczyznami siłą próbowała odebrać mu dzieci i wywieźć do Francji. Aleksandra i Beata od ponad dwóch lat mieszkają z ojcem, bo ich matka porzuciła rodzinę. Pan Zdzisław mówi, że żona przypomniała sobie o dzieciach, gdy sąd nakazał jej płacić alimenty.

Od ponad dwóch lat 47-letni pan Zdzisław samotnie wychowuje dwie córki: 8-letnią Beatę i 6-letnią Aleksandrę. Jego żona w maju 2012 roku wyjechała do Francji. W Polsce został mąż i dzieci.

- Żona przez okres 6 miesięcy nie dała żadnego kontaktu do siebie, nie miałem ani telefonu, ani adresu. Żona kłamała, że im coś kupi, a nie kupiła, że do nich zadzwoni za 2, 3 dni, a nie dzwoniła. A dzieci czekały na telefon, to było najgorsze. Po 6 miesiącach wniosłem do sądu  o rozwód. To było w październiku 2012 roku, później wystąpiłem o alimenty i sąd je zasądził – opowiada pan Zdzisław.

W grudniu 2013 roku pani Maria, po ustaleniu alimentów, postanowiła walczyć o prawa do córek. Mając dzieci przy sobie, nie musiałaby bowiem płacić. Dodatkowo otrzymywałaby prawie 2 tysiące euro zasiłku z francuskiej opieki.

- Złożyła wniosek o ustalenie miejsca pobytu dzieci przy matce. Sąd okręgowy uznał, że nie ma takiej potrzeby. Niestety, sąd apelacyjny zmienił zdanie, i uznał, że mam oddać dzieci matce. Kluczową kwestią były badania rodzinnego ośrodka diagnostyczno-konsultacyjnego – opowiada pan Zdzisław.

- Dzieci mają swój dom, mają tu przyjaciół, są związane emocjonalnie z tym miejsce. Żeby ktoś się o te dzieci zapytał, żeby ktoś z nimi porozmawiał, chciał je zrozumieć… To nie są marionetki, lalki, to są żywe istoty, one czegoś chcą. Wyszedłem z nowym wnioskiem do sądu okręgowego o zmianę decyzji. Wtedy zaczęła się miedzy nami ta wojna – dodaje pan Zdzisław.

Żona pana Zdzisława nie czekała na postanowienie o wykonaniu wyroku. 18 maja tego roku siłą próbowała odebrać córki panu Zdzisławowi, co zarejestrowały kamery monitoringu.

- Mama chciała nas porwać. Ja już byłam w samochodzie, ale wyskoczyłam i pobiegłam do wujka – opowiada 8-letnia Beata, córka pana Zdzisława.

- Ona nie brała pod uwagę, że ja zadzwonię po policję. Myślała, że zabierze dzieci i tego samego dnia wyjedzie do Francji – mówi pan Zdzisław.

Próbowaliśmy skontaktować się z panią Marią w sprawie córek. Jej rodzina i pełnomocnik twierdzą, że nie mają do niej numeru telefonu.

Pan Zdzisław nie chce oddać dzieci. Dziewczynki chodzą do szkoły w Polsce. W sprawie zainterweniował Rzecznik Praw Dziecka. Zakwestionował opinię Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Rzeszowie (RODK), na podstawie której sąd apelacyjny zdecydował, że dziewczynki mają być przy matce.

- Ta opinia wykazała, że ja manipuluję dziećmi, że one są pod moja presją i że Beatka przyjęła sobie rolę mojej żony – mówi pan Zdzisław.

- Całym nieszczęściem jest tylko i wyłącznie ta opinia RODK, w której mój klient został przedstawiony praktycznie na pograniczu pedofila. Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością – dodaje Marian Cypryś, pełnomocnik pana Zdzisława.

- Rzecznik Praw Dziecka, dysponując nagraniem przekazanym mu przez powoda, zwrócił się do prezesa Sądu Okręgowego w Rzeszowie o zbadanie całej sprawy. W toku prowadzonych czynności stwierdzono, że nie wszystkie standardy badania RODK zostały dochowane – informuje Marzena Ossolińska-Plęs, rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie.

Córki pana Zdzisława wolą zostać z ojcem w Polsce. Dlatego też, mimo wyroku Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, sprawa będzie ponownie rozpatrywana przez Sąd Okręgowy.

- Mamy tu rodzinę, mamy swój dom, mamy tu przyjaciół, rodzinę, bardzo kochamy tatę – mówi 8-letnia Beata.

- Niech ktoś w końcu popatrzy na te dzieci. Niech ktoś zada im pytanie, gdzie chcą być, z kim chcą być – apeluje pan Zdzisław.*

* skrót materiału

Reporterka: Klaudia Szumielewicz

kszumielwewicz@polsat.com.pl