Zamiast pomocy, wysokie rachunki

Radosław M. z Pszczyny pomaga w tłumaczeniu pism, kupnie samochodów oraz udziela porad prawnych. Z każdym rokiem działalności przybywa osób, które czują się przez niego poszkodowane. Jedni oskarżają go, że podrabia umowy i zawyża wartość usług, inni, że nie zapłacił ustalonych 60 tys. zł za samochód.

Pani Teresa, pani Sylwia, pan Henryk i pan Stanisław. Od wielu lat tych ludzi łączy  jedno: walka z Radosławem M.

- Zaczął od porad prawnych, potem tłumaczenia pism, a ostatnio przeniósł się na sprzedaż samochodów. Kasę robi niesamowitą. Nie wiem, co teraz wymyśli, może bank założy – mówi  pan Stanisław, który czuje się oszukany przez Radosława M.

Radosław M. z Pszczyny od kilku lat w swoim biurze oferuje wszelakie wsparcie. Udziela porad prawnych, pomaga w tłumaczeniu pism i kupnie samochodów.

- Mieliśmy kłopoty z bankiem, mąż jest po wypadku i chcieliśmy porady prawnej. Jak mówiłam do niego „panie mecenasie”, to nie zaprzeczał – wspomina Teresa Żur, która czuje się oszukana przez Radosława M.

Pani Teresa oraz pan Henryk, jak twierdzą, wierzyli, że Radosław M. jest prawnikiem. Mężczyzna miał pisać pisma i pomagać w rozwiązaniu trudnych spraw. Niestety , jak twierdzą klienci, zamiast pomocy, mieli jeszcze większe kłopoty.

- Mieliśmy sprawę z elektrownią. Powiedział, że nie takie sprawy wygrywał i zaoferował nam 300 złotych za jedno pismo – opowiada Halina Gdesz.

- Nie było żadnej umowy, ja dałem 50 złotych i pisma z korespondencji z elektrowni, kazał się podpisać na czystej kartce z prawej strony – mówi Henryk Gdesz.

- Później okazało się, że cała obsługa miała kosztować 1830 zł! A my takiej umowy nie podpisywaliśmy. Spreparował taki dokument do sądu, wypełniał go, jak chciał – dodaje Halina Gdesz.  

Pani Sylwia Król, podobnie jak inni, była w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Kilka miesięcy temu wraz z mężem chciała sprzedać samochód. Mąż pani Sylwii choruje na białaczkę. Pilnie potrzebowali pieniędzy na leczenie.

- Pan dał umowę do podpisania  przekazaliśmy mu ten samochód licząc, że zapłata będzie następnego dnia - mówi Sylwia Król.

Państwo Królowie podpisali umowę sprzedaży auta z Radosławem M. Mieli otrzymać 60 tysięcy złotych. Niestety, jak twierdzą, nigdy te pieniądze do ich rąk nie trafiły.  

- Zapewnieniem zapłaty była wierzytelność. Pod tym kryło się to, że pan na drugi dzień  wysłał plik dokumentów, były to długi nie do ściągnięcia. To były osoby starsze i biedni studenci. Teraz samochód został zabezpieczony jako dowód w sprawie przez prokuraturę – opowiada Sylwia Król.

- Mieszkaniec Pszczyny usłyszał 13 zarzutów. Kwoty, które pojawiają się w tych zarzutach,  sięgają nawet 500 tys. zł – informuje Karolina Błaszczyk z policji w Pszczynie.

- Zarzuty postawiliśmy w warunkach powrotu do recydywy, co wskazuje, że mężczyzna był już karany za przestępstwo podobne do tego, o które jest teraz oskarżony – dodaje Jacek Krawczyk z Sądu Okręgowego w Katowicach.

Z Radosławem M. spotkaliśmy się dwa lata temu. Wtedy to mężczyzna zlecał osobom roznoszenie ulotek swojego biura. Wielu, chcąc zarobić, podpisywało umowy z Radosławem M. I tu zaczynały się problemy. W umowach widniały zapisy, iż w przypadku odstąpienia lub nieprawidłowości - trzeba zapłacić karę. Jak twierdzą pracownicy, Radosław M. zawsze nieprawidłowości znalazł.     

- Ten pan twierdzi, że skoro nie rozpocząłem pracy, to należy mu się odszkodowanie A ja nie dostałem żadnych ulotek! Ten pan oczywiście twierdzi, że je dostałem i wyłudziłem pieniądze – opowiadał nam wówczas pan Damian, zatrudniony w firmie Radosława M.

Próbowaliśmy porozmawiać z Radosławem M. w jego biurze. Mężczyzna próbował uzyskać od nas pieniądze za wywiad!

Dziś kilkadziesiąt osób czeka na zakończenie spraw. Czują się oszukane przez Radosława M., ale to Radosław M. zakłada im sprawy sądowe i żąda odszkodowań. Nawet po 10 tysięcy złotych za niewywiązanie się z umów.

- Chciałabym, żeby tego pana gdzieś zamknęli i nie wypuszczali, żeby już więcej nie robił ludziom krzywdy – mówi Teresa Żur.

- Ile będziemy jeszcze cierpieć przez tego człowieka i za co? – pyta Halina Gdesz.*

* skrót materiału

Reporter: Ż. Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl