Wdzięczność wnuka…

Wnuk pani Heleny, zamiast opiekować się babcią, wystawił na sprzedaż jej rodzinny dom. Mężczyzna jest jego właścicielem, ale pani Helena miała zagwarantowaną w nim dożywotnią służebność. Kiedy podupadła na zdrowiu, odwiedził ją wnuk. Mężczyzna wyszedł ze spotkania z odciśniętym palcem babci na nowym akcie notarialnym. Nie ma w nim już służebności babci.

- Można powiedzieć, że to wyrodny wnuczek. Babcia się nim opiekowała, a on postąpił w ten sposób – mówi pan Władysław Pawlik, syn pani Heleny.

60-letni pan Władysław Pawlik ze Starachowic nigdy nie przypuszczał, że jego 84-letnia, schorowana mama zostanie w tak okrutny sposób potraktowana przez wnuczka. W 1995 roku jego rodzice przepisywali aktem notarialnym całe gospodarstwo bratu pana Władysława – Krzysztofowi.

- Wiedziałem, że na roli nie zostanę. Rodzice przepisali gospodarstwo młodszemu bratu i ustanowili sobie służebność osobistą. W 2007 roku zmarł ojciec, a później żona Krzysztofa. Brat znalazł się w trudnej sytuacji, odziedziczony majątek postanowił przepisać na swojego syna. Przepisał również służebność osobistą mieszkania – opowiada pan Władysław.

Niestety, w czerwcu 2012 roku brat pana Władysława nagle zmarł. W tym czasie staruszka już od czterech miesięcy przebywała w zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Była po dwóch udarach mózgu, w ciężkim stanie. Pan Władysław przeżył szok, kiedy zobaczył, że już dwa miesiące po śmierci brata dom jego mamy jest wystawiony na sprzedaż.

- Kiedy moja mama przebywała w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, wnuk podsunął jej akt notarialny, aby zrzekła się służebności mieszkania. Wnuczek nie miał zamiaru opiekować się babcią, a opiekę chciał scedować na mnie. Próbował też, żeby tę rolę przejęła gmina – opowiada pan Władysław. 

- To pierwsza taka sprawa w gminie, gdzie wnuczek chciał się, brzydko mówiąc, pozbyć babci. Była propozycja umieszczenia jej w domu opieki, żeby sprzedać to gospodarstwo i mieć święty spokój, a gmina niech przejmie obowiązki utrzymania – mówi Tadeusz Wojciechowski, wójt gminy Sławno.

- Ja nie wiem, żebym podpisywała akt notarialny. Może on sam to zrobił? Ja nie wiem, co robię, widocznie byłam głupia, nie rozumiałam – powiedziała pani Helena, matka pana Władysława.

- Ona tego aktu notarialnego na pewno nie rozumiała i nie mogła podpisać. Prawdopodobnie doszło do nadużycia, akt został sporządzony za pomocą odcisku palca – dodaje pan Władysław.

Dziś mama pana Władysława nie potrafi odnaleźć się w otaczającym ją świecie. Kiedy mężczyzna odwiedził ją w ośrodku, sądziła, że jest jej bratem.

Pan Władysław, aby móc walczyć o sprawiedliwość w imieniu mamy, musiał ją ubezwłasnowolnić. Status opiekuna prawnego uzyskał bardzo szybko, bo opinia biegłego lekarza sądowego była jednoznaczna. Kobieta cierpi na zaburzenia psychiczne. Od 2013 roku pan Władysław stara się unieważnić sądownie akt notarialny, który wnuczek podpisał z babcią.

- Istnieją dwie, a nawet trzy opinie lekarzy odnośnie stanu zdrowia pani Heleny. Jest wydana w tej sprawie opinia biegłego psychiatry, która jest dla nas niekorzystna, ale jest też opinia biegłych psychiatrów wydana w sprawie o ubezwłasnowolnienie pani Heleny z grudnia 2012 roku. W stosunkowo krótkim czasie po sporządzeniu aktu notarialnego biegli lekarze stwierdzili, że pani Helena jest zupełnie nieświadoma tego, co czyni – mówi Kazimierz Jesionek, adwokat pana Władysława.

Fragment rozmowy pana Władysława z matką:

- Jestem twoim synem i mam na imię Władysław.
- Aha.
- Nie pamiętasz?
- Nie.
- Ale ja pamiętam i będę pamiętał o tobie.
- Pamiętaj, pamiętaj i jeszcze raz pamiętaj, bo, widzisz, tu nikt nie przyjdzie.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl