Dzięki Interwencji odnalazł brata

Udało się! Dzięki naszemu programowi 50-letni Zbigniew Cichoń z Sosnowca pierwszy raz zobaczył swojego brata! Mężczyzna szukał go przez ponad 30 lat. Wiedział, że brat wychowywał się w domu dziecka, jednak urzędnicy nie chcieli mu pomóc. Telewizyjny apel pana Zbigniewa usłyszała rodzina adopcyjna pana Andrzeja i zadzwoniła do naszej redakcji.

Na ten dzień 50-letni Zbigniew Cichoń z Sosnowca czekał ponad 30 lat. Po emisji programu Interwencja nasi widzowie zaczęli kontaktować się z redakcją i pomagać w poszukiwaniach biologicznego brata pana Zbigniewa. Wśród widzów była również adopcyjna mama pana Andrzeja.

- Jego mama oglądała program, zobaczyła moje imię, nazwisko i przypomniała sobie wszystko. W ten sposób on też się dowiedział – mówi pan Zbigniew.

Historię mężczyzny opowiadaliśmy dwa tygodnie temu. Pan Zbigniew przez wiele lat wierzył, że jest jedynym dzieckiem z pierwszego małżeństwa swojej matki. Od 7. miesiąca życia był pod opieką dziadków. Matkę widywał sporadycznie. Podczas jednej z wizyt przypadkiem wpadł mu w ręce wyrok unieważniający małżeństwo jego rodziców, a w nim informacja o bracie Andrzeju urodzonym w grudniu 1964 roku.

- Znalazłem tam szkatułkę pełną dokumentów. Zacząłem czytać i okazało się, że mam brata! – opowiada wówczas pan Zbigniew.

Małżeństwo rodziców pana Zbigniewa trwało krótko. Jego matka szybko odkryła, że jej mąż nie był rozwiedziony z pierwszą żoną, kiedy się z nią żenił. W 1967 roku sąd unieważnił ich małżeństwo z powodu bigamii i przyznał prawa rodzicielskie matce.

- Jeszcze zanim sąd wydał wyrok w tej sprawie, matka rozdzieliła te dzieci. Jedno z nich umieściła u swoich rodziców, a drugie w domu dziecka w Stargardzie. To jest jedyna informacja o dzieciach, która z treści akt może być wyczytana – mówił nam Marian Krzysztof Zawała, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach.

Odnalezienie biologicznego rodzeństwa, które zostało umieszczone w domu dziecka, nie jest łatwą procedurą. Nasi dziennikarze towarzyszyli panu Zbigniewowi w tych poszukiwaniach.

- Zawsze było tak, że my spisywaliśmy wolę odnalezienia rodzeństwa jednej strony i jeżeli druga strona się zgłosiła, to wtedy dopiero kontaktowaliśmy tych ludzi – usłyszeliśmy w  domu dziecka w Stargardzie Szczecińskim.

Jednak to nie urzędnicy, ale widzowie Interwencji pomogli panu Zbigniewowi i Andrzejowi odnaleźć się po prawie 50 latach. Nasza redakcja uczestniczyła w pierwszym spotkaniu rozdzielonych braci i ich rodzin. Dziś adoptowany w Stargardzie Szczecińskim brat pana Zbigniewa, Andrzej Kiński, mieszka wraz z rodziną w Krakowie. Bracia zobaczyli się po raz pierwszy w życiu na Starym Rynku w Krakowie.

Pan Zbigniew: Ja dowiedziałem się, jak miałem lat 18. Gdybym tych papierów nie ukradł, to bym nic nie wiedział.
Pan Andrzej:  Ja nic nie wiedziałem.

- Tyle lat go szukał, a to były dwa dni po reportażu i dostał wiadomość, że brat jest i to niedaleko. To było coś niesamowitego – mówi Barbara Cichoń, żona pana Zbigniewa.

- Nic nie wiedziałem o bracie. Gdy potrzebowałem wyciąg z metryki urodzenie zrobić, to wypytywałem się urzędników, ale nie było żadnej odpowiedzi – mówi Andrzej Kiński, biologiczny brat pana Zbigniewa.

Pan Zbigniew i pan Andrzej chcą nadrobić stracony czas. Wierzą, że im się uda. W tym roku obaj rozdzieleni w dzieciństwie bracia kończą 50 lat. Są szczęśliwi, że w ich życiu otworzył się nowy rozdział. I choć droga do tego spotkania nie była łatwa, są zgodni, że warto się szukać.

- Dzięki temu programowi, odnaleźliśmy się w takim krótkim czasie. Będzie dobrze, zostaniemy rodziną już do końca – podsumowała Irena Kińska, żona pana Andrzeja.*

* skrót materiału

Reporterka: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl