Potrącił, okradł i uciekł!
Kierował bez prawa jazdy, potrącił pieszego, okradł go i uciekł. 21-letni Jacek P. zamiast wezwać pomoc lub udzielić ofierze pomocy, zabrał jej telefon komórkowy i odjechał! Potrącony mężczyzna zmarł. Jacek P. nie usłyszał jeszcze zarzutów. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że prokuratura rozważa ukaranie go… mandatem.
Kozieniec koło Zamościa to niewielka miejscowość, w której nie ma nawet chodników. 24 września 2014 roku doszło tam do tragedii. 30-letni Piotr Szałaj wracał do domu, kiedy nagle uderzył w niego rozpędzony samochód.
- Ślady hamowania wskazują, że do potrącenia mogło dojść na skraju jezdni lub nawet na poboczu – informuje Janusz Wójtowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Samochód audi kierowany przez Jacka P. wyprzedzał inny pojazd i kiedy wykonał ten manewr, potrącił pieszego. Sądzę, że kierowca przekroczył dopuszczalną prędkość. Pieszy nie został odrzucony od samochodu, przeleciał przez dach i znalazł się w rowie – mówi Andrzej Stasieczek z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie.
- Po tak długiej drodze hamowania się zatrzymał, że musiał jechać grubo ponad 100 kilometrów na godzinę – dodaje Grzegorz Antoniak, brat cioteczny potrąconego mężczyzny.
Sprawcą tragedii okazał się 21-letni Jacek P. Zatrzymał się tylko na chwilę, aby obejrzeć uszkodzenia w samochodzie. Do potrąconego mężczyzny podszedł na kilka sekund, a następnie wsiadł do rozbitego auta i uciekł. Nie tylko nie podjął próby reanimacji, ale nawet nie zatelefonował po pomoc. Kiedy dojechał do domu, samochód zauważyła jego ciotka. Kazała mu wrócić na miejsce wypadku
- Powiedział, że sarnę potrącił, ale spojrzałam na szybę i już wiedziałam, że to nie mogła być sarna. Sarna to dołem by przeszła, a tu szyba i dach. Zawiozłam go z powrotem na miejsce wypadku – opowiada ciotka Jacka P.
- Policjanci ujawnili w skarpecie telefon komórkowy. Był to telefon należący do ofiary wypadku. Do kradzieży doszło zanim odjechał z miejsca wypadku. Ten mężczyzna twierdzi, że był w szoku i nie wie, w jaki sposób ten telefon zabrał. Jego wyjaśnienia nie są przekonujące – mówi Janusz Wójtowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Telefon, który ukradł Jacek P. konającemu mężczyźnie, to kilkuletni aparat. Na dodatek okazało się, że Jacek P. nigdy nie posiadał nawet prawa jazdy. Rozmawiamy z Andrzejem Stasieczkiem z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie.
Reporter: Jakie Jacek P. ma zarzuty?
Prokurator: Nie ma na razie.
Reporter: Jak to możliwe? Zabił człowieka.
Prokurator: Tego jeszcze nie wiadomo. Jest pora nocna, obiektem widocznym na drodze jest samochód. Pieszy, który jest na miejscu, ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa samochodowi
Reporter: Tam nie ma chodnika. Gdzie miał iść? Gdzie mógł uciec?
Prokurator: Takie są zasady.
- On jeszcze się pytał: czego syn nie uciekał? Jeszcze miał pretensje! Przy takiej prędkości, to jak mógł zdążyć? To hiena! Inaczej nazwać nie idzie – komentuje Ryszard Szałaj, ojciec pana Piotra.
Prokuratura do tej pory nie dopatrzyła się winy Jacka P. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że może on zostać ukarany jedynie mandatami za jazdę bez uprawnień oraz kradzież. Dlaczego? Bo skradziony telefon był wart mniej niż 420 złotych, więc Jacek P. dopuścił się, według śledczych, jedynie wykroczeń.
- To jest nie do pomyślenia. Zamiast ratować - okraść jeszcze. I śmiać się z tego wszystkiego. Nie mogę tego przeżyć. Żeby chociaż podszedł, ręką go dotknął czy żyje, a on dotykał po to, żeby ukraść coś – denerwuje się Janina Mazur, babcia pana Piotra.
Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, policja wnioskowała o przedstawienie zarzutów Jackowi P. Jednak nie zgodziła się na to prokuratura. Co więcej, Jacek P. do dzisiaj nie został nawet przez prokuratora przesłuchany.
- Jackowi P. powinny być postawione zarzuty spowodowania wypadku, w wyniku którego poniosła śmierć osoba i nieudzielenia pomocy. Łącznie sprawcy wypadku może grozić do 11 lat pozbawienia wolności – mówi Paweł Golcew, prawnik.
Odwiedziliśmy dom Jacka P. Chcieliśmy go zapytać, dlaczego się zachował w tak karygodny sposób. Przywitał nas jego brat, mężczyzna był wulgarny i agresywny. Z Jackiem P. nie udało nam się porozmawiać.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki