Zagłodziła niemowlę

Horror w Bytomiu. Wszystko wskazuje na to, że 19-letnia Agnieszka S. zagłodziła swoje czteromiesięczne dziecko! Kobieta nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nie wezwała pomocy, gdy jej synek nie chciał jeść. Ukrywała jego zwłoki w mieszkaniu. Sprawa wyszła na jaw, gdy zaprosiła do siebie mężczyznę, by razem pić alkohol! Ten zaalarmował policję.

Agnieszka S. samotnie wychowywała swojego synka Oliwiera. Partner kobiety od kwietnia jest w więzieniu. Według Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Bytomiu z chłopcem wszystko było w porządku. Kobieta nie pracowała i korzystała ze świadczeń socjalnych, ale miała przydzielonego asystenta rodziny, który nie zauważył żadnych niepokojących sygnałów.

- Rodzina była nam znana. Pracownik socjalny, a później asystent rodziny kontaktowali się z nią praktycznie przez całą ciążę i po urodzeniu dziecka aż do tego feralnego dnia. Zależało jej na tym dziecku. One je kochała. Ona ceniła i znała znaczenie słowa „rodzina” – twierdzi Rafał Szpak, dyrektor MOPR w Bytomiu.

- Nie potrafi wyjaśnić nam, czemu zaniechała jakichkolwiek działań prowadzących do uratowania dziecka. Jak powiedziała, myślała, że problem sam się rozwiąże i że mały zacznie znowu jeść - informuje Artur Ott z Prokuratury Rejonowej w Bytomiu.

- Znając Agnieszkę, to niemożliwe, żeby tak wzięła i zagłodziła tego dzieciaka. Jak u mnie była, to dbała o to dziecko. I przewijała, i karmiła – opowiada krewna Agnieszki S.

Kilka dni temu Agnieszka S. zaprosiła do swojego mieszkania syna sąsiadki. W mieszkaniu mężczyznę zaniepokoił bardzo nieprzyjemny zapach.

- Zawołała syna, bo chciała się z nim napić, a to dziecko już nie żyło. Ona reagowała jakby nic się nie stało. Śmiała się, normalnie rozmawiała ze wszystkimi. Stwierdziła, że jeszcze godzinę wcześniej przebierała je i myła, a dziecko nie żyło od dnia poprzedniego – mówi sąsiadka Agnieszki S.

- Jak przyszedłem do niej, to była trzeźwa – dodaje mężczyzna, którego zaprosiła Agnieszka S.

Funkcjonariusze weszli do mieszkania Agnieszki S. i zastali w nim martwe, czteromiesięczne niemowlę. Dziecko było bardzo zaniedbane i wychudzone. W momencie zgonu chłopczyk ważył niecałe 4 kg. Kobietę aresztowano.

- Nie potrafiła w jednoznaczny sposób określić, co się stało. Sprawiała wrażenie, jakby nie była świadoma tego, co się w ogóle dzieje. Dziecko wyglądało na zaniedbane. Było dość wychudzone. Po sekcji zwłok prokurator będzie miał pełną wiedzę – informuje Tomasz Bobrek z Komendy Miejskiej Policji w Bytomiu..

- Tam nie brakowało pokarmu. W mieszkaniu było całkiem sporo różnych odżywek dla dzieci, więc to nie tak, że nie miała co dać dziecku do jedzenia – informuje Artur Ott z Prokuratury Rejonowej w Bytomiu.

Dyrektor MOPR w Bytomiu nie wie jak mogło dojść do tak strasznych wydarzeń. Według jego wiedzy mały Oliwier był zdrowy i zadbany.

- Przez cały czas mama dobrze opiekowała się dzieckiem. Myśmy robili kontrolę nawet w godzinach wieczornych. Prawdą jest, że nie odwiedzamy rodzin codziennie. Czasami jest to raz w tygodniu, czasami trzy razy, a czasami jest tydzień przerwy. W tym przypadku średnio kontakt był raz w tygodniu – mówi Rafał Szpak, dyrektor MOPR w Bytomiu.

- Tak, przychodzili, no… I ani razu tam nie zastali – ironizuje syn sąsiadki Agnieszki S. 

- Nie ukrywam, że prowadzimy nasze wewnętrzne postępowanie, aby upewnić się, czy na pewno wszystko zostało zrobione – dodaje Rafał Szpak, dyrektor MOPR w Bytomiu.

Prokuratura Rejonowa w Bytomiu postawiła Agnieszce S. zarzut narażenia dziecka na utratę zdrowia i życia. Prokurator, mimo wniosku policji, nie zdecydował się na umieszczenie kobiety w areszcie. Co więcej, jak twierdzi, nie zagraża jej surowa kara.

- Zależy jak ostatecznie zakwalifikujemy ten czyn. Czy zostaniemy przy czynie z art. 160, który jest zagrożony karą do dwóch lat więzienia. Ona jest osobą niekaraną, więc o jakiejś surowej karze nie może być mowy. Co innego, jeżeli przyjmiemy nieumyślne spowodowanie śmierci. Wtedy jest to znacznie surowiej karane – wyjaśnia Artur Ott z Prokuratury Rejonowej w Bytomiu.

- Dziecko nie umiera, jeśli nie dostanie przez jeden dzień jedzenia. Kobieta chyba wie, że jeżeli jest głodna, to dziecko też jest głodne – mówi sąsiad Agnieszki S.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl