Kilkaset sprzątaczek bez pensji
Kilkaset osób w całej Polsce, kilkadziesiąt w samej Warszawie – wszyscy oszukani przez firmę Marcina D. Mężczyzna zatrudniał sprzątaczki. Najpierw płacił mniej niż to było wcześniej ustalone, a od kwietnia wcale. Dziś nie ma z nim żadnego kontaktu. Nie stawia się nawet na wezwania policji.
- To jest młody człowiek. On ma 27 lub 28 lat. Otwiera firmę za firmą i oszukuje ludzi. Podpisuje umowy, ale nie wypłaca pieniędzy. Nikt z tym nic nie robi – żali się Agnieszka Gomulińska, której Marcin D. jest winien 6 tys. zł.
- Najpierw nam powiedziała, że będziemy miały 1000 zł, a jak przychodził przelew na konto, to okazywało się, że jest 800 zł. Pani Marzena twierdziła, że pan D. się nie zgodził, bo uważa, że za tę pracę tyle wystarczy – opowiada Czesława Łach, sprzątaczka z Warszawy.
Nie tylko w Poznaniu i w Warszawie, ale w wielu innych dużych miastach firma Marcina D. z Mielca wygrywała przetargi na usługi sprzątające. Niektórzy pracownicy nie doczekali się na umowę, nieliczni mieli umowy o pracę, inni podpisywali umowę o dzieło, ale już z firmą zarejestrowaną w Anglii. Pomimo umów, pieniądze przestały przychodzić w kwietniu.
- Ja miałam umowę o pracę, ale inne panie miały umowę o dzieło. Takie dziwne umowy, bo to były tzw. umowy angielskie. Koordynator motywowała to tym, że w Anglii są mniejsze podatki, że nie będzie żadnego problemu z wypłaceniem wynagrodzenia, ponieważ pan D. będzie niższy podatek za granicą płacił – opowiada Agnieszka Gomulińska, sprzątaczka z Warszawy, której pracodawca jest winien 6 tys. zł.
- Oszukaństwo. Było urwanych za marzec 300 zł, za kwiecień w ogóle. To razem, niemal 2 tys. zł – mówi Bogdana Płochocka, sprzątaczka z Warszawy.
- Musiałam zaciągnąć dług, żeby zapłacić za wynajem mieszkania. A pan D. za sam kwiecień wisi ponad 2000 zł - dodaje Teresa Orzeł, sprzątaczka z Warszawy.
Dla 49-letniej Agnieszki Gomulińskiej z Warszawy ta praca to było” być albo nie być”. Kobieta samotnie wychowuje córkę. W firmie Marcina D. była brygadzistką. To ona poszukiwała pracowników do sprzątania. Pracodawca jest jej winien 6 tys. zł za cztery miesiące.
- Ja się czuję odpowiedzialna. Obiecywałam ludziom, których zatrudniłam, że będą mieli pracę do końca grudnia, a ludzie zostali bez pieniędzy. Z drugiej strony mają oni do mnie zaufanie, bo mnie też oszukano. Składałam zawiadomienie do Państwowej Inspekcji Pracy, do prokuratury, do ZUS-u i wszystko jest w martwym punkcie – mówi pani Agnieszka.
- Policjanci przesłuchują świadków, ustalają dane pokrzywdzonych oraz zbierają informacje, czy właściciel działał na ich niekorzyść. W sprawie nie udało się jeszcze przesłuchać właściciela i założyciela tej firmy, nie stawia się on na wezwania – informuje Urszula Chmura z Komendy Powiatowej Policji w Mielcu.
Niestety, pod żadnym z oficjalnych adresów nie udało się nam zastać Marcina D.
- Problem polega na tym, że my również z panem D. mamy ograniczony kontakt. Z tego co wiem, pan D. przebywa za granicą i nawet nie wiem, kiedy będzie z powrotem tutaj w kraju – powiedział nam jego pełnomocnik.
Pełnomocnik przesłał nam również oświadczenie, w którym zapewnił, że przekazał swojemu klientowi wiadomość, że próbujemy się z nim skontaktować.
- Jest to ewidentne obchodzenie prawa. Ale jest trudno mi to bliżej określić, dlatego, że zajmujemy się kodeksem pracy, w związku z tym zajmujemy się pracownikami zatrudnionymi na umowę o pracę, a tu są ewidentnie zawierane umowy cywilnoprawne - mówi Maria Kacprzak-Rawa, rzecznik Okręgowego Inspektora Pracy w Warszawie.
Przez brak wynagrodzenia za 4 miesiące brygadzistka Agnieszka Gomulińska zadłużyła się u przyjaciół i w bankach. W tej chwili pracuje na dwie zmiany, żeby wyjść z długów. Nie rozumie, dlaczego tyle instytucji powołanych do pilnowania praw pracowników, od ponad pół roku nie potrafi pomóc oszukanym pracownikom.
- Ja i moje dziecko na szczęście mieliśmy co jeść, ale były osoby, które nie miały. Życzę mu, żeby znalazł się w takiej sytuacji i żeby mu nikt nie chciał pomóc – mówi pani Agnieszka.*
* skrót materiału
Reporterka: Milena Sławińska