Urzędnicy zabronili jeździć autobusem
Pani Joanna i pan Zbigniew z Włocławka poruszają się na elektrycznych wózkach inwalidzkich. Niepełnosprawni chcieli skorzystać z miejskiego autobusu, ale kierowca zabronił im wstępu! Okazuje się, że od niedawna nie wolno mu zabierać osób na wózkach z akumulatorami. Ten absurd, to podobno urzędnicze niedopatrzenie...
Pani Joanna z panem Zbigniewem znają się od kilku lat. Mieszkają razem we Włocławku od kilku miesięcy. Połączyła ich miłość i choroba. U obydwojga zdiagnozowano stwardnienie rozsiane.
- Nie ma tabletki, nie ma zabiegu, nie ma operacji, która by nas uwolniła od tej choroby. Na dzień dzisiejszy to jest walka z wiatrakami – mówi pani Joanna.
Pani Joanna oraz pan Zbigniew pomimo niepełnosprawności walczą z przeciwnościami losu. Niestety nie jest łatwo. Wszędzie napotykają bariery. W bloku, którym mieszkają nie ma podjazdu dla wózków inwalidzkich. By mogli wyjść na zewnątrz, czekają na pomoc innych.
- Mnie najbardziej boli, że nie mogę sobie wyjść z domu, kiedy chcę. Nie mogę przyjechać do tego domu, kiedy chcę, bo niestety mamy ograniczenia. Trzeba czekać na kogoś, na dobrego człowieka, który pomoże ze zjechaniem, to samo jest z wjechaniem do bloku – mówi pan Zbigniew.
Pani Joanna z panem Zbigniewem poza domem poruszają się na wózkach elektrycznych. Niestety, jak twierdzą, na ulicy, ścieżce rowerowej, też czują się dyskryminowani.
- Kiedy jechałem zwykłym chodnikiem ludzie zwrócili mi uwagę, że to jest chodnik dla pieszych, a nie dla wózka elektrycznego. Po ulicy spróbowałem jeździć, to zatrzymała nas policja. Najlepszy byłby poduszkowiec – ironizuje pan Zbigniew.
- On jest cały czas traktowany jako osoba piesza. Czyli pieszy, w przypadku gdy jest chodnik, chodzi po chodniku. W przypadku braku pobocza czy chodnika może korzystać z drogi dla rowerów. W innym przypadku nie może korzystać – informuje Krzysztof Jastrzębski z policji we Włocławku.
Niepełnosprawni jeszcze kilka miesięcy temu jeździli komunikacją miejską. Niestety, teraz do autobusów wsiąść nie mogą. Powód? Włocławscy urzędnicy zakazali niepełnosprawnym na wózkach elektrycznych jeździć autobusami.
- Jest to dyskryminacja nas. Zabranianie nam wszystkiego po kolei prowadzi do tego, że my będziemy siedzieli w domu i nic nie robili – mów pani Joanna.
- Można przejechać tym wózkiem kilka kilometrów, ale trzeba też wrócić. Przy dalszej odległości nie starczy napięcia w akumulatorach na powrót – dodaje pan Zbigniew.
W taki absurd trudno uwierzyć. Próbowaliśmy więc razem z panią Joanną i panem Zbigniewem dostać się do autobusu. Niestety, kierowca pomocy odmówił.
- Normalne wózki, kręcone tak, bez baterii. Przykro mi bardzo, naprawdę. Dla mnie to jest przepis. Jeżeli coś stanie się pasażerowi, to ja się nie wytłumaczę. Do urzędu miasta, do dyspozytora może pani dzwonić, nie do mnie – powiedział kierowca autobusu we Włocławku.
- W tym roku zmieniliśmy regulamin przejazdów komunikacją miejską i dopisaliśmy zakaz wjeżdżania wózkami akumulatorowymi. Oczywiście on był niedoprecyzowany i do tego błędu musimy się przyznać. Jeśli nie uszczegółowimy czegoś, to później powstają błędy interpretacyjne – mówi Andrzej Sołtysiak z Urzędu Miasta we Włocławku.
- Oni powinni likwidować bariery, a jeszcze nam dokładają. My naprawdę borykamy się z trudami choroby – podsumowuje pani Joanna.*
* skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz