Wojna o ogródki działkowe
Zimą bez prądu i wody. Taki los zgotował swoim mieszkańcom zarząd Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Przyszłość” w Gdańsku. Na terenie ogrodu, choć to nielegalne, na stałe mieszkają 22 rodziny. Nie mają one dokąd pójść. Mieszkańcy opłacają rachunki i próbują normalnie żyć. Dla poprzedniego zarządu ROD nie byli problemem.
W Rodzinnym Ogrodzie Działkowym „Przyszłość” w Gdańsku oprócz zwykłych działkowiczów dbających o swoje ogródki, mieszkają 22 rodziny. Większość z nich jest tu zameldowana od wielu lat. Niestety odkąd ogrodem zarządza obecny zarząd, mieszkańcy mają same problemy.
- Jest straszny nacisk na mieszkających, którzy są uważani za pasożyty, oskarżani są o kradzieże, różne niestworzone rzeczy, oczywiście nieudokumentowane – mówi Marek Michalak, mieszkający na stałe w ROD „Przyszłość”.
- Nikt nikogo nie zamelduje pod mostem. Żeby zostać zameldowaną, musiałam spełnić pewne wymogi: mieć prąd, wodę, szambo i na tej podstawie urząd miejski mnie to zameldował – dodaje Elżbieta Urbańska. Kobieta mieszka w ROD „Przyszłość” 2008 roku. Razem ze swoim partnerem i dwojgiem dzieci. Jej córka Natalka jest niepełnosprawna. Zarząd ogrodu nie ułatwia życia pani Elżbiecie i jej rodzinie. Zdarzało się, że Natalka nie mogła pojechać na rehabilitację, bo brama wjazdowa była zamknięta na kłódkę.
- Dziecko jest niepełnosprawne ruchowo. W zeszłym roku mogłem jeszcze dojść z córką za rękę z mieszkania do samochodu. Choroba jednak postępuje – dodaje Marek Michalak, ojciec niepełnosprawnej Natalii.
- U córki zdiagnozowano rdzeniowy zanik mięśni, dla mnie to było straszne. Jak nie wiedziałam, na co jest chora, to była jeszcze nadzieja, teraz już wiem – opowiada pani Elżbieta. Kobieta twierdzi, że zarząd ROD „Przyszłość” utrudnia jej rodzinie życie. Udaliśmy się wraz z nią na rozmowę z prezes ogrodu działkowego.
Pani Elżbieta: Moje dziecko nie pojechało do szkoły i na rehabilitację.
Prezes ROD: Trzeba było nie przecinać kłódek.
Reporterka: A jak miała wyjechać, skoro była kłódka i nie było klucza?
Prezes ROD: To się przychodzi do zarządu albo dzwoni.
Pani Elżbieta: Dzwoniłam. Dowiedziałam się, że klucza nie ma.
Mieszkańcy zdają sobie sprawę, że przepisy zabraniają im mieszkać na działkach. Jednak nie był to problem dla poprzednich zarządów. Próbują normalnie żyć, płacą wszystkie rachunki, a pani prezes z zarządem chcą ich za wszelką cenę wyrzucić z ogrodu. Co dziwne, nie wszystkich.
- Najgorsze jest to, że oni mają swoich wybrańców. Ja nie wiem, czym różnię się od tamtych osób - mówi Natalia Dąbrowska, mieszkanka ROD „Przyszłość”.
Od 1 listopada ma być wyłączony prąd i woda na wszystkich działkach. Mieszkańcy nie wiedzą, jak przetrwają zimę. Rodziny skarżą się na obecną panią prezes do Okręgowej Komisji Rewizyjnej, bez rezultatu.
- Oni sobie sami zawinili. Najprawdopodobniej, chcieli mieszkać za 200-300 zł rocznie. Uważają, że wszystko im wolno, a przepisy powinny ich obowiązywać, które im pasują. Na wyłączenie prądu i wody nic nie poradzę. To jest uchwała walnego zebrania. Niech zmienią ogród – powiedział nam aprezes Okręgowego Zarządu PZD w Gdańsku.
- My mamy 16-miesięczną córkę i 10-letniego syna. Nie wyobrażam sobie życia bez wody i prądu przez całą zimę. Nikt nie chce jakichś ulg, żeby ułatwić sobie życie, my chcemy spokojnie żyć – mówi Katarzyna Grobelna, mieszkanka ROD „Przyszłość”.
- Ja nie mam żądnych roszczeń, nie chcę żadnej pomocy, ja tylko chcę mieć spokój, żeby nie utrudniali życia mojemu dziecku – dodaje Marek Michalak, ojciec niepełnosprawnej Natalii.*
* skrót materiału
Reporterka: Angelika Trela