Szpital: noga sama się złamała

Trafił do szpitala na rehabilitację i złamał nogę! Teraz walczy o odszkodowanie. Piotr Kierc z Chrzanowa twierdzi, że jego kość udowa nie wytrzymała jednego z ćwiczeń rehabilitacyjnych. Szpital utrzymuje, że noga złamała się sama. A to wyklucza wypłacenie zadośćuczynienia.

40-letni pan Piotr Kierc z Chrzanowa pięć lat temu został potrącony przez samochód. Obrażenia jakie odniósł zagrażały jego życiu.

- Miałem uszkodzony mózg, więc wypadku nie pamiętam – mówi pan Piotr.

-  Piotrek był właściwie zmielony. Cały czas słyszeliśmy, że nie rokuje, kazali nam  spodziewać się telefonu, że zmarł – dodaje Wanda Knapik, ciotka pana Piotra.

Potrącony mężczyzna na szczęście przeżył. Zaczęła się walka o jego powrót do zdrowia, walka o powrót do sprawności.
Kilka lat rehabilitacji dało wyraźne efekty. W marcu tego roku podczas kolejnej rehabilitacji w chrzanowskim szpitalu powiatowym, stan pana Piotra znów się pogorszył. Mężczyzna mówi, że podczas rehabilitacji złamano mu nogę. Bólu jednak przez paraliż nie poczuł.

- Rehabilitant położył mnie na łóżku. Pod sobą miałem taka dużą piłkę. Musiałem trzymać się tej piłki i usiąść tyłkiem na pietach. I wtedy coś bardzo strzeliło. Ćwiczenia od razu się skończyły i zawieźli mnie na salę. Nie bolało mnie, bo ja nie czuję nóg. Może mi pan wyrwać nogę i nie poczuję – opowiada pan Piotr.

- Podczas hospitalizacji tego wymienionego pacjenta doszło do złamania kości udowej. Nie możemy wykluczyć, że doszło do tego podczas ćwiczeń rehabilitacyjnych – przyznaje Maciej Kiersztejn, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Powiatowego w Chrzanowie.

Szpital potwierdza, że kość została złamana podczas pobytu pana Piotra na oddziale. Jednak lekarze nie przyznają się do popełnienia jakiegokolwiek błędu. A do złamania nie koniecznie musiało dojść podczas rehabilitacji.

- Te ćwiczenie było wykonywane prawidłowo. Wierzę pracownikowi. Jest to znana sytuacja, że u trwale unieruchomionych chorych, czyli nieużywających tych kości, może dojść do tzw. złamania patologicznego, bez wyraźnego urazu – mówi Maciej Kiersztejn, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Powiatowego w Chrzanowie.

- Szpital twierdzi, że ja sobie tę nogę sam złamałem. Jakbym wziął młotek i sam w nogę uderzył – komentuje Piotr Kierc.

Szpital wystąpił do swojego ubezpieczyciela o wypłatę zadośćuczynienia za wypadek, który zdarzył się na oddziale. Ubezpieczyciel jednak wypłaty odmówił.

- Przytoczone jest takie zdanie, że do złamania doszło podczas wykonywania normalnych czynności, a nie w wyniku błędu. (A ubezpieczenie obejmuje tylko błędy - przyp. red.) – mówi Maciej Kiersztejn ze Szpitala Powiatowego w Chrzanowie.

- To była jedyna zdrowa noga. Wszystkie inne kości miał połamane, a ta jedna ocalała z wypadku i została złamana w szpitalu – opowiada Wanda Knapik, ciotka pana Piotra.

Ubezpieczyciel odmówił wypowiedzi w tej sprawie. Z wiadomości jaką otrzymaliśmy wynika jednak, że problemem jest to, iż nikt w szpitalu nie przyznaje się do błędu.

„Przesłankami odpowiedzialności odszkodowawczej placówki medycznej są: szkoda, zawinione zachowanie lekarza oraz łączący je normalny, adekwatny związek przyczynowy.”

- Nie czujemy się winni, że zrobiliśmy coś źle, nie przyznajemy się do błędu w sposobie rehabilitacji pacjenta. Pierwszy raz zdarzyło się nam, żeby doszło do złamania kości udowej u pacjenta – mówi Lucyna Wentrys, ordynator oddziału rehabilitacji Szpitala Powiatowego w Chrzanowie.

Pieniądze z polisy szpitala są potrzebne na dalszą rehabilitację pana Piotra. Mężczyzna od 5 lat jest przykuty do łóżka. Marzy o spotkaniu ze swoimi córkami, które mieszkają  w Austrii. Tymczasem rodziny nie stać na taką podróż.

- Moje ukochane córeczki są w Austrii, a ja tutaj. Nie mogę do nich wrócić od 5 lat. Szpital jest jakby panem, a ja tylko zwykłym kaleką – podsumowuje pan Piotr.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl