Pili i pływali. Staranowali jego łódź!

Kapitan i bosman ogromnej barki z węglem staranowali łódź wędkarza na Odrze. Byli pijani! Kapitan miał ponad 2,8 promila alkoholu, a bosman 1,6 promila. Wędkarz uratował się wskakując w ostatniej chwili na barkę. Jak się okazuje, kapitan Krzysztof S. w ogóle nie powinien barką pływać. Sąd zakazał mu tego, gdy w 2010 roku, również pijany, staranował barką pomost.

Mescherin to niemieckie miasto sąsiadujące z polskim Gryfinem. To właśnie tu wędkarze z obu stron Odry uwielbiają łowić ryby. 7 października bieżącego roku łódkę z panem Marianem Librońskim staranowała olbrzymia barka z węglem dowodzona przez kapitana Krzysztofa S.

- Zobaczyłem jak łódka się przechyla i w tym momencie, w ostatniej chwili wskoczyłem na barkę. Inaczej poszedłbym pod wodę – opowiada pan Marian.

Na miejsce zdarzenia jako pierwsza przypłynęła polska policja oraz inspektorzy Urzędu Żeglugi Śródlądowej ze Szczecina. To właśnie oni zajęli się prowadzeniem dochodzenia. Okazało się, że zarówno kapitan, jak i bosman byli w sztok pijani. Kapitanowi - Krzysztofowi S. policja zatrzymała patent żeglarski.

- Kapitan miał ponad 2,8 promila alkoholu we krwi. Bosman był trzeźwiejszy, miał 1,6 promila. Po prostu postanowili, że płynąc, będą spożywali alkohol – informuje Przemysław Kimon z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

- To jest niebezpieczne, bo taka barka z ładunkiem waży tysiąc ton. To bardzo duży ciężar, zderzenie z łódką różnie mogło się skończyć – ocenia Arkadiusz Buckowski, inspektor z Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Szczecinie.

Kapitanem barki, która roztrzaskała łódkę z wędkarzem, okazał się 53-letni mieszkaniec Wrocławia - Krzysztof S.. Mężczyzna ten już w 2010 roku staranował barką, również w Gryfinie, pomost, łamiąc przy tym przybrzeżne drzewo, które wywróciło się na samochód. Wówczas także był pijany, miał trzy i pół promila alkoholu w organizmie. Sprawa trafiła do sądu.

- 28 grudnia 2010 roku skazano Krzysztofa S. na karę grzywny oraz orzeczono zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów w ruchu wodnym na okres 4 lat. Wyrok uprawomocnił się 5 stycznia 2011 roku – informuje Monika Gniazdowska, prezes Sądu Rejonowego w Gryfinie.

Krzysztof S. pod koniec ostatnich wakacji był kontrolowany przez inspektorów Urzędu Żeglugi Śródlądowej. Wylegitymował się wówczas patentem kapitańskim. Jak to możliwe, że mężczyzna mając sądowy zakaz prowadzenia pojazdów w ruchu wodnym posiadał taki dokument? Okazuje się, że Wrocławski Urząd Żeglugi Śródlądowej, w którym zarejestrowany jest kapitan, nie zatrzymał mu uprawnień.

- W wyroku nie ma informacji, żeby mu zatrzymać ten dokument. Sąd zdecydował o zakazie pływania i to wszystko. Kapitan powinien wiedzieć, że nie wolno mu pływać – tłumaczy Jan Pyś, dyrektor Urzędu Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu.

Usiłowaliśmy we Wrocławiu porozmawiać z kapitanem Krzysztofem S. Mimo że był w domu, drzwi nam nie otworzył. Udało nam się do niego dodzwonić.

Reporter: Panie kapitanie, dlaczego pan, mimo zakazu sądowego, prowadził barkę?
Kapitan Krzysztof S.: Byłem przekonany, że zakaz się skończył.
Reporter: Zakaz się kończy dopiero w przyszłym roku. Czy pan zdaje sobie sprawę, że mając 3 promile alkoholu stworzył pan zagrożenie?
Kapitan Krzysztof S.: Zdaję sobie sprawę. Tak wyszło…
Reporter: Mógł pan doprowadzić do tragedii.
Kapitan Krzysztof S.: Ale nic się nie stało.

- Kapitan barki nie przyznał się do prowadzenia statku pod wpływem alkoholu. Jednak potwierdził, że prowadził ten zestaw, kiedy obowiązywał go zakaz prowadzenia pojazdu mechanicznego w ruchu wodnym – informuje Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

- Takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Żeby 100-metrowa barka była prowadzona przez pijanego sternika?  Pływam z wnuczką. Tego dnia chciała jechać, ale jej nie wziąłem. To jest szczęście, opatrzność boska, bo gdyby pojechała, wiadomo co by się stało – mówi Marian Libroński, poszkodowany wędkarz.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl