„To lichwa”. Pożyczka z publicznych pieniędzy

Pani Bożena otworzyła herbaciarnię w Piotrkowie Trybunalskim. By rozkręcić interes, pożyczyła 15 000 zł z od prywatnego pośrednika pożyczającego firmom publiczne pieniądze. Gdy jej interes upadł, pośrednik zażądał zwrotu pożyczki wraz z odsetkami i dwiema karami. To w sumie 53 procent odsetek od pożyczki! Pożyczka była udzielona pod zastaw mieszkania pani Bożeny.

57-letnia pani Bożena Młynarczyk-Romanowska z Piotrkowa Trybunalskiego. Przez wiele lat była bezrobotna. Dwa lata temu postanowiła wziąć los w swoje ręce i otworzyć herbaciarnię.

- W urzędzie pracy był program “45+”, możliwość dostania dotacji z UE. Doszłam do wniosku, że jest szansa, żebym mogła podjąć pracę i godnie żyć - opowiada pani Bożena.

Jej projekt okazał się najlepszy. Dostała 20 000 zł dotacji z unii, wynajęła w centrum miasta lokal pod herbaciarnię. Rozpoczęła remont.

- Ja tutaj serce dałam. Ne tylko sobie tutaj szukałam pracy, myślałam, że jeszcze będę zatrudniała ludzi - opowiada pani Bożena.

Ponieważ interes szedł dobrze, kobieta postanowiła rozszerzyć ofertę i pod zastaw swojego mieszkania, wzięła 15 000 zł pożyczki z Krajowego Stowarzyszenie Wspierania Przedsiębiorczości – prywatnego pośrednika pożyczającego firmom publiczne pieniądze.

- Zaproponowano mi bardzo dobre warunki, nawet sami napisali biznes plan. To są pieniądze z urzędu marszałkowskiego, więc miałam pełne zaufanie, to nie był parabank, czy coś w tym rodzaju - mówi pani Bożena.

Radość nie trwała długo. Kilka miesięcy po otwarciu ulica, przy której stała herbaciarnia została całkowicie zamknięta dla ruchu.

- To były wielkie wykopy. Najpierw ulica była rozkopana, później chodnik. Tu nie było światła przez pół roku, ciemności egipskie. Miałam problemy z dostaniem się do pracy, cóż dopiero potencjalni klienci. Byłam załamana, nagle obroty stały się zerowe - opowiada pani Bożena.

- Inwestycja była prowadzona jedynie przez 5 miesięcy na tym fragmencie ulicy - mówi Jarosław Bękowicz z biura prasowego Urzędu Miasta w Piotrkowie Trybunalskim.

Kobieta stanęła na skraju bankructwa. Pozwała miasto o odszkodowanie za zniszczony biznes. Herbaciarnię musiała zamknąć. Wówczas Krajowe Stowarzyszenie Wspierania Przedsiębiorczości zażądało natychmiastowego zwrotu pożyczki. Okazało się, że dług jest wyższy niż przypuszczała. Do pożyczki doszły kary…

- 20 procent kary umownej, 20 procent ma kosztować procedura windykacyjna i 13 procent odsetki. To już 53 procent. Nie wiem czy w parabankach tyle biorą - mówi pani Bożena.

Rozmawiamy z Markiem Miką, prezesem Krajowego Stowarzyszenia Wspierania Przedsiębiorczości, które pożyczyło pieniądze:

Reporterka: Czy pani Bożena była świadoma, że w razie czego będzie ponosiła tak wysokie kary pieniężne?
Prezes: Oczywiście.
Reporterka: Zostało jej to wytłumaczone?
Prezes: Tak, złożyła oświadczenia.
Reporterka: Dobrze, to że podpisała, ale czy ktoś jej to wytłumaczył po ludzku, gdyby pani nie poszło jest 20 procent tutaj i 20 procent tutaj?
Prezes: Tak, proszę panią, oczywiście.

- Nikt nie może przekroczyć oprocentowaniem kwoty maksymalnej, która w ubiegłym roku była 16 %, a dzisiaj jest 12 %. Poza tą kwotą jest tzw. lichwa, a więc coś zabronionego przez prawo - mówi Lech Obara, pełnomocnik pani Bożeny.

- 9 czerwca wpłaciłam im 3250 zł. To były pieniądze zebrane od znajomych, od rodziny. Wysłałam do stowarzyszenia pieniądze i prośbę o spotkanie. Po 2 dniach powiedzieli, że ponieważ nie wpłaciłam całej kwoty, to oni oddają sprawę do windykacji - dodaje pani Bożena.

Pani Bożena, by uregulować dług chciała sprzedać jedyne co jej zostało – 38 metrowe mieszkanie. Twierdzi, że miała już nawet klienta. Ale jest problem. Bo w hipotece zastawionego pod pożyczkę mieszkania figuruje stowarzyszenie. A to ma już klauzulę wykonalności na przejęcie jej lokum.

- Mój pełnomocnik zwracał się do stowarzyszenia dwa razy mówiąc, że ja chcę sprzedać mieszkanie i wszystko uregulować - opowiada pani Bożena.

Co na to Marek Mika, prezes Krajowego Stowarzyszenia Wspierania Przedsiębiorczości?

Reporterka: Jeśli pani Bożena wystąpi z taką propozycją, to jesteście państwo gotowi dać oświadczenie, że zwolnicie hipotekę mieszkania?
Prezes: Wyślemy pismo, że jeżeli nowy nabywca zapłaci to zobowiązanie, to damy oświadczenie o zwolnieniu hipoteki.
Reporterka: Pani Bożena twierdzi, że do tej pory nie udało jej się takiego pisma otrzymać, że państwo nie chcieliście...
Prezes: Bo pani nie wystąpiła jeszcze o takie pismo.

- Stowarzyszenie, które jest pośrednikiem w wydatkowaniu publicznych pieniędzy, powinno wspierać bezrobotnych. Nie może dokładać ręki do ich wykluczania, do czynienia ich bezdomnymi - zauważa Lidia Staroń, posłanka, która pomaga pani Bożenie.

- To jest czysta lichwa. Najgorsze, że dopiero teraz czytając tę umowę, widzę tą perfidię, którą to stowarzyszenie zastosowało - mówi pani Bożena.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl