Powrót znachora

Znachor z Nowego Sącza wyszedł na wolność. Marek Haslik podejrzany jest o przyczynienie się do śmierci półrocznej Magdy. Dziewczynka była skrajnie niedożywiona. Znachor choruje na serce i według sądu nie może być w areszcie. Jego sąsiedzi podejrzewają, że znów „leczy” ludzi.

W czwartek, 13 listopada Marek Haslik opuścił areszt śledczy. Sąd Rejonowy w Nowym Sączu orzekł, że jego problemy ze zdrowiem uniemożliwiają dalszy pobyt w areszcie.

- Cierpi na schorzenia kardiologiczne, które, zgodnie z tym co przyjął sąd rejonowy, nie mogą być leczone w warunkach więziennej służby zdrowia. Stan jego zdrowia wymaga zabiegu oraz leczenia w warunkach wolnościowych - poinformował Bogdan Kijak, rzecznik Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

- Jeżeli on ma problem kardiologiczny, który zagraża jego życiu i zdrowiu, to czemu jedzie prywatnym samochodem, a nie karetką? – zastanawia się sąsiad Marka Haslika

Półroczna Magda z Brzeznej koło Nowego Sącza zmarła w kwietniu tego roku. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu było niedożywienie. Rodzice przyznali, że to za namową znachora karmili dziecko mlekiem rozcieńczonym wodą. Sprawą zajmowali się wtedy reporterzy Interwencji.

- Synowa nie dopuszczała teściowej do dziecka, po prostu ona miała swoje metody. Przekręciła też swojego chłopa i wszystkich – opowiadał nam sąsiad Marka Haslika.

Przed niekonwencjonalnymi metodami leczenia Marka Haslika ostrzegaliśmy już w 2007 roku. Mimo to wyznawców znachora z Nowego Sącza nie brakowało. Odwiedziliśmy wówczas znachora w jego gabinecie:

- Jestem w twoim mózgu, wiem nawet,co myślisz. Nie ośmieszą mnie, pamiętaj. Nie dadzą rady. Jestem tu jeden na ziemi. Nie ma drugiego. (…) Migrena-dupena. Boli kręgosłup? Boli kręgosłup, ale od czego boli kręgosłup? I tak ludziom kit wciskają – profesory zasrane! – mówił podczas wizyty znachor.

- Co ja pani mogę powiedzieć? Ludzie chodzą do niego, niektórzy oczy by wydrapali, bo tak wierzą w niego – opowiadała nam wówczas sąsiadka Marka Haslika.

- Już w nocy przyjeżdżali - dodał sąsiad znachora.

Marek Haslik po opuszczeniu aresztu w Nowym Sączu odjechał w nieznanym kierunku. Do domu przy ulicy Radzieckiej do tej pory nie wrócił. Rodzina zmarłej dziewczynki nie chce komentować sprawy.

- Wykombinował, żeby wyjść na wolność i pewnie ucieknie. Siostrę ma w Austrii. Wypuszczać złodzieja i bandytę, co ludzi zabijał? On powinien zgnić w kryminale, siedzieć  do śmierci  – mówi sąsiad Marka Haslika.

- Ja podejrzewam, że on już leczy ludzi, tych co z nim pojechali. Najlepiej, żeby on sam się wyleczył z tego, co jest chory. Tu już nikt go nie chce widzieć, lepiej niech siedzi tam, gdzie pojechał – dodaje drugi sąsiad.*

* skrót materiału

Reporterka: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl