Wynajęła mieszkanie i je "sprzedała"

Za 1200 zł wynajęła mieszkanie, a potem „sprzedała” je znajomej, podrabiając dokumenty! Ofiarą Ewy T. padła Anna Pisarek. 51-letnia mieszkanka Częstochowy postanowiła sprzedać swoje mieszkanie i kupić mniejsze. Ewa T. przywłaszczyła 50 tys. zł pani Anny.

Anna Pisarek mieszka ze swoją 16-letnią córką w Częstochowie. Mieszka kątem u swojej znajomej  - pani Zuzanny, która zlitowała się nad kobietą. Rok temu pani Anna została bowiem oszukana. Straciła dorobek swojego życia i z dnia na dzień wraz z córką znalazła się na ulicy.

Pani Anna trzy lata temu rozwiodła się. Miała długi. Utrzymywała się z córką jedynie z zasiłków, niewiele ponad 800 złotych. Kobieta postanowiła więc sprzedać swoje ponad 50-metrowe mieszkanie w Częstochowie i kupić mniejsze. W sprzedaży pomóc jej miała znajoma agentka nieruchomości - Ewa T.

- Jestem przed wszczepieniem zastawki serca, z komplikacjami.  Ona naopowiadała mi, że sama ma raka tarczycy, że mnie rozumie  - opowiada pani Anna. 

Dwa lata temu oszustka Ewa T. pomogła sprzedać pani Annie mieszkanie za 85 tysięcy złotych. Kilka dni później zaproponowała kobiecie kupno mniejszego lokalu. Zapewniała także panią Annę, że właścicielka mieszkania, pani Agnieszka, zezwoliła na przeprowadzkę przed podpisaniem umowy kupna. Na wszystko miała stosowne dokumenty.

- Przyniosła mi dokumenty ze spółdzielni i wniosek podpisany przez właścicielkę mieszkania o sprzedaż tego lokalu z wyrównaniem długów. Te wnioski rzekomo pani Ewa zaniosła do spółdzielni – opowiada pani Anna.

Pani Anna wprowadziła się, spłaciła długi i zaczęła remontować mieszkanie, które miała kupić. Chciała także poznać właścicielkę - panią Agnieszkę i podpisać umowę. Ewa T. zapewniała, że wkrótce to nastąpi. Warunek był jeden: pani Anna musi najpierw   spłacić rzekome zadłużenie ciążące na mieszkaniu w spółdzielni mieszkaniowej. Pani Anna była przed operacją serca, więc 50 tys. zł przekazała Ewie T.  

- Czekałam, dzwoniłam, pytałam, kiedy to będzie. Powiedziała, że trzeba czekać – wspomina pani Anna. 

Zaniepokojona brakiem umowy kobieta postanowiła skontaktować się zę spółdzielnią mieszkaniową. Okazało się, że prawdą jest, iż właścicielem mieszkania jest pani Agnieszka, jednak spółdzielnia nic nie wie o sprzedaży i jakimkolwiek zadłużeniu lokalu. 

- Nie wierzyłam, osunęły mi się nogi. Odszukałam dokumenty, był tam telefon do właścicielki mieszkania. Powiedziała, że mieszkanie nie jest na sprzedaż, że było do wynajęcia i wynajęła je kobieta w ciąży. Uznałam, że to Ewa T. – opowiada pani Anna.

Kobieta musiała natychmiast wyprowadzić się z mieszkania, które, jak się okazało,  oszustka Ewa T. wynajmowała od pani Agnieszki za 1200 złotych miesięcznie. Pani Anna straciła nie tylko mieszkanie i pieniądze, ale także zasiłki.  

- Pani Anna sprzedała mieszkanie, a to według ustawy o pomocy społecznej jest dochód. W związku z tym pani Anna przekroczyła kryterium dochodowe. Tych przepisów nie da się obejść, nawet jeśli ktoś został oszukany – powiedział nam Maciej Hasik, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Częstochowie.

Ewa T. za oszustwo została skazana na półtora roku więzienia. Sąd nakazał także, by oddała pani Annie przywłaszczone pieniądze. Ponad 50 tysięcy złotych.

- W Polsce nie ma odpowiedzialności karnej za długi, a cywilnie, realnie, może odpowiadać tylko ten, kto dysponuje określonym majątkiem. Nie ma tygodnia, byśmy nie sądzili spraw o oszustwa. To jest plaga – mówi Bogusław Zając z Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Nie udało nam się porozmawiać z Ewą T. Dotarliśmy do jej teścia.

Reporterka: Czy ktoś z rodziny poczuwa się, aby oddać pieniądze tej kobiecie?
Teść Ewy T.: Ta pani akurat przebywa w więzieniu.
Reporterka: Ja wiem. Może pana syn ma jakiś majątek?
Teść Ewy T.: No, nie ma. Synowi zostało dziecko na głowie, na wychowaniu. Jest bez środków do dożycia. Doprowadziła do takiej sytuacji, że dziecko nie miało gdzie mieszkać. Nas też okradła. Zostawiła mnie z żoną z takimi długami, że do śmierci się nie wypłacę. Ona nic nie ma, to jest, cygan, oszust. Powiesić się i tyle.

Niestety, dziś sytuacja pani Anny i jej córki jest tragiczna. W każdej chwili matka z dzieckiem mogą znaleźć się na ulicy. Na odzyskanie pieniędzy nie mają co liczyć. A o mieszkaniu komunalnym na razie mogą tylko marzyć.  

- Otrzymanie mieszkania z zasobów komunalnych nie jest rzeczą łatwą. Średni okres oczekiwania jest od 5 do 7 lat, tyle jest trudnych spraw – poinformowała nas Bożena Herbuś z Urzędu Miasta w Częstochowie. *

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl