Surowe prawo wójta

Drzycim to nie jest miejsce dla chorych ludzi. Wójt gminy nie chce umorzyć długu niepełnosprawnemu mężczyźnie po udarze, mimo że pozwalają mu na to przepisy. Pan Henryk nie wiedział, że nie wolno jednocześnie pobierać zasiłku pielęgnacyjnego oraz dodatku pielęgnacyjnego do renty. Teraz musi zwrócić 2500 zł. To dla niego suma nieosiągalna.

Henryk Bryliński ma 65 lat. Jeszcze dwa lata temu był zdrowym, aktywnym mężczyzną. Ale w jednej chwili wszystko się zmieniło.

- Dostałem silnego udaru krwotocznego i od tego czasu tak się męczę – opowiada pan Henryk. Mężczyzna do pełnej sprawności już nie wrócił. Potrzebuje całodobowej opieki.

- Do łazienki, mycie, łóżko, wózek, łóżko i to jest cała rola męża, co może zrobić. Nawet nie przewróci się sam – opowiada pani Stanisława Brylińska, żona pana Henryka.

- W ogóle nie wychodzę z domu. Najdalej to podjeżdżam do szyby na wózku i patrzę przez okno. Raz czy dwa razy mnie wnuki znieśli w czterech, to powietrza złapałem – wspomina  pan Henryk.

W styczniu 2013 roku pan Henryk zwrócił się o pomoc do ośrodka pomocy społecznej. Otrzymał zasiłek pielęgnacyjny – 153 złote miesięcznie.

- Jak człowiek coś dostanie, to się cieszy. Mąż podpisał, bo podpisał. Ja też niczego nieświadoma zawiozłam to do gminy – opowiada Stanisława Brylińska, żona pana Henryka.

Problem pojawił się po roku, kiedy pan Henryk wystąpił po raz drugi o przyznanie zasiłku pielęgnacyjnego. Schorowany mężczyzna do dokumentacji dołączył potwierdzenie z ZUS-u, że otrzymuje rentę i dodatek pielęgnacyjny – 200 złotych miesięcznie.

- Te dwa dodatki nie mogą być pobierane jednocześnie, dlatego wójt gminy jako organ, wystąpił o zwrot nienależnie pobranych świadczeń opiekuńczych – mówi Waldemar Moczyński, wójt gminy Drzycim.

- Mnie nikt z opieki nie poinformował, że takie coś może być – twierdzi pani Stanisława.

- Żona walczy i nie może sobie z tym poradzić, a bezduszność wójta… żeby raz przyjechał i zobaczył, w jakim ja jestem w stanie, nigdy nie był - rozpacza pan Henryk.

Schorowany mężczyzna odwołał sie od decyzji wójta. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Bydgoszczy przyznało mu rację.

- Gmina nie dopełniła wszelkich starań, żeby wyjaśnić tę sprawę. Mając wiedzę, że pan Henryk ma znaczny stopień niepełnosprawności, powinna była wystąpić do ZUS-u i sprawdzić, czy nie pobiera on tego dodatku. Tego gmina nie zrobiła i na to zwróciliśmy uwagę – informuje Hieronim Krajewski z Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Bydgoszczy.

- Myśleliśmy, że już będzie dobrze, ale wojna trwa nadal. Może wejdzie komornik, może mi wersalkę zabierze, będę leżał na dywanie – rozpacza pan Henryk.

Wójt nie wziął pod uwagę decyzji samorządowego kolegium odwoławczego. Wydał drugą decyzję. Taką samą jak pierwsza. Zgodnie z nią pan Henryk ma oddać gminie 2500 złotych.

- Przyznam szczerze, że tak szczegółowo nie zapoznawalem się (z decyzją samorządowego kolegium odwoławczego - przyp. red.). Takich dokumentów jest zbyt dużo, żeby wszystkie takie rzeczy analizować dogłębnie. Druga decyzja była wydana na podstawie przepisów prawa, które stanowią o tym, że nienależnie pobrane świadczenie należy zwrócić – tłumaczy Waldemar Moczyński, wójt gminy Drzycim.

Pan Henryk nie otrzymuje z gminy żadnej pomocy. Tymczasem wójt twardo obstaje przy swojej decyzji. Jak się okazuje, mógłby umorzyć dług pana Henryka, nawet jeśli uznał, że schorowany mężczyzna pobierał pieniądze nienależnie.

- Gdyby pan Henryk zechciał złożyć wniosek o umorzenie, wówczas możliwe byłoby to do osiągnięcia. Nikt z urzędników mu tego nie mówił, ponieważ nie jest to rolą urzędników – mówi wójt.

- Ta sprawa się zakończy, jak wójt będzie miał podejście i serce do takich ludzi jak ja. Inaczej to nie wiem. Do dnia dzisiejszego wójt nie ma serca dla chorych ludzi – uważa pan Henryk. *

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl