Płatne chodniki w Nowym Sączu!

Mieszkańcy tzw. osiedla kolejowego w Nowym Sączu mają zapłacić za korzystanie z chodników! I to nawet po blisko 3000 zł. Grunty przy blokach należą do prywatnych właścicieli. Każde wyjście z domu oznacza więc koszty.

Szok, zdumienie, niedowierzanie. Taka reakcja towarzyszy mieszańcom osiedla kolejowego w Nowym Sączu. Dostali oni przedsądowe wezwania do zapłaty za chodzenie po chodniku wokół własnych domów.  I to za 10 lat wstecz. Mieszkańcy muszą zapłacić nawet po 3 000 złotych. Niektórzy uważają, że cena jaką muszą zapłacić zależy od wagi konkretnego mieszkańca.

- Te wyliczenia to bezczelność i absurd. Ważę 94 kilogramy razy styk moich stóp z  chodnikiem przeliczone przez ilość centymetrów kwadratowych - to jest ich wyliczenie! Dla mnie to niedorzeczność – mówi Jerzy Wilczyński, który ma płacić za dojście do swojego bloku.

Mieszkańcami bloków są głównie emeryci z nieistniejących nowosądeckich Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego (ZNTK) . Kiedy firma w 1994 roku miała problemy finansowe, sprzedała mieszkania byłym pracownikom, jednak bez wejść do klatek schodowych, chodników, krawężników wokół bloków oraz placów zabaw.

- Blok został sprzedany po obrysie. To, co wystaje poza fundamenty budynku, jest własnością właścicieli gruntów – mówi Wiesław Gawlikowski, zarządca bloków.

- W większości mieszkają tu byli pracownicy z ZNTK. Te drogi, chodniki były robione za nasze pieniądze z funduszu socjalnego naszego zakładu – podkreśla Jan Jeż, mieszkaniec jednego z bloków.

Mieszkańcy twierdzą, że mieli możliwość kupienia terenów wokół bloków w 2001 roku, ale ówczesna administratorka przekonała ich, żeby tego nie robili. Po czym sama, wraz z innymi jedenastoma osobami, kupiła te tereny za jedną złotówkę plus VAT. W 2009 roku część udziałów odsprzedano - między innymi Wiesławowi Piorunikowi.

- Wiadomość od pani zarządczyni była taka: „nie kupujcie tego, bo to się nie opłaci. Tędy idą rury ciepłownicze, kanalizacyjne, za to będziecie odpowiedzialni, to powinno kupić miasto”.  I ludzie nie kupili – mówi Jan Jeż.

Problemy zaczęły się sześć lata temu, kiedy chciano ocieplić jeden z bloków. Obecny zarządca nieruchomości, jak twierdzi, wystąpił z wnioskiem do właścicieli chodników o możliwość postawienia rusztowania. W odpowiedzi otrzymał ultimatum, że zgoda będzie, pod warunkiem zadeklarowania wykupienia terenu.

- To był zamierzony cel. Chcą zarobić na wszystkich mieszkańcach. To jest chamstwo, wykorzystywanie emerytów i rencistów. To jest pazerność, zapłacili za to złotówkę, a od nas chcą tysiące – mówili nam zebrani przed jednym z bloków mieszkańcy.

Przy chodnikach pojawiły się znaki „Teren Prywatny” były też ustne groźby, że za wyjście z bloków, czy wyprowadzenie psa będą pobierane opłaty. Mieszkańcy zdecydowali się oddać sprawę do sądu o wyznaczenie drogi koniecznej. Orzeczenie, które zapadło w tej sprawie, zostało zaskarżone przez właścicieli chodników.

- Sąd ustanowił drogę konieczną, które powoduje, ze mieszkania z bloku mają połączenie z drogą publiczną. Ustanowienie służebności spowoduje, że właściciele lokali mają tytuł do poruszania się na nie swoich działkach – informuje Zbigniew Krupa z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

- Jednak wyznaczenie drogi koniecznej też będzie wiązało się jednorazową opłatą dla mieszkańców, tutaj właściciele gruntu też mogą ugrać dodatkową opłatę dla siebie – zauważa Alicja Fałek, dziennikarka Gazety Krakowskiej.

Wraz z wysłaniem wezwań do zapłaty, do sądu zostały skierowane pozwy przeciwko mieszkańcom. Jeden ze współwłaściciel deklaruje, że cały czas chce dojść do porozumienia z mieszkańcami. Oferuje sprzedaż terenów wokół bloków, ale każdy właściciel mieszkania musiałby mu zapłacić od 1000 zł do prawie 3000 zł. 

- Wysłanie wezwań do zapłaty to jest moje prawo. Oni chcą obejść przepisy i boczną furtką zdobyć prawo do dojścia do swojej klatki - mówi Wiesław Piorunik, współwłaściciel terenu z chodnikami.
Reporter: Uważa pan, że etyczne jest żądanie pieniędzy od emerytów, którzy często nie mają na lekarstwa?
Wiesław Piorunik: U nas też są emeryci i biedni ludzie, którzy wyłożyli wcześniej pieniądze.

- Moi klienci nie chcą oddać chodnika, bo ten kupiony za złotówkę grunt, wygenerował koszty. Sprzedaż bez zysku nie jest w żadnym interesie. Koszty były takie jak: podatek od nieruchomości, ubezpieczenia – mówi Zbigniew Górka, pełnomocnik właścicieli chodnika.

- Właściciele nigdy nie ponosili kosztów za te tereny. My wynajmowaliśmy osoby, żeby tu odśnieżały, posypywały chodniki zimą, sprzątały.  Oni nie opiekowali się tym. My się wszystkim zajmowaliśmy – powiedzieli nam mieszkańcy bloków.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl