Zginął, bo linia energetyczna wisiała za nisko
Tragiczna śmierć 20-letniego rolnika z Plechowa w Świętokrzyskiem. Adrian Musiał zginął rażony prądem, gdy przejeżdżał kombajnem pod linią energetyczną o napięciu 15 000 woltów. Linia wisiała dwa metry niżej, niż powinna. A wszystko przez to, że źle postawiono słupy energetyczne.
- Nie ma sekundy, nie ma minuty, żebym o nim nie myślała. Ja go cały czas widzę - rozpacza Regina Musiał, matka pana Adriana. Jego ojciec, pan Jarosław dodaje: On nie zrobił nic złego, zginął przez czyjeś zaniedbanie.
Adrian Musiał miał zaledwie 20 lat. Z wykształcenia i zamiłowania był rolnikiem. To on prowadził rodzinne gospodarstwo. 6 sierpnia 2013 roku pojechał kombajnem kosić owies.
- Zrobił jedno kółko, podjechał drugi raz i w tym czasie coś się stało, że ten prąd przeszedł i Adrian zginął - opowiada Jarosław Musiał, ojciec pana Adriana.
- Mężczyzna nie miał żadnych szans, natężenie tego prądu było zbyt wielkie, żeby mógł się uratować - informuje Kazimierz Zabłotny, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Kazimierzy Wielkiej.
- Ustalenia śledztwa wskazują, że nie doszło do bezpośredniego kontaktu pomiędzy linią energetyczną a kombajnem, doszło natomiast do przeskoku łuku elektrycznego - dodaje Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Linie energetyczne o napięciu 15 000 woltów, które przebiegają nad polem, należą do PGE Dystrybucja Odział w Skarżysku-Kamiennej. Kilka lat temu zostały przebudowane. Jak się okazuje, Adrian zginął, bo źle zamocowane słupy po remoncie… przechyliły się!
- To są linki, które powinny wisieć na wysokości 6 metrów, a wisiały na wysokości 3,5 metra - mówi Jarosław Musiał, ojciec pana Adriana.
- Gdyby to zostało wykonane w sposób prawidłowy, zgodny z projektem, to nie powinno dojść do takiej sytuacji - dodaje Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
W czerwcu tego roku prokuratura w Pińczowie oskarżyła budujących sieć o zaniedbania i remont sieci niezgodny z projektem. Zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dostał wykonawca, kierownik budowy i nadzorca. Żaden z nich nie poczuwa się do winy.
- Cały czas myślę jak on umierał, czy on czuł, czy wołał pomocy, cały czas to siedzi w mojej głowie i to się chyba nie zmieni - rozpacza Regina Musiał, matka pana Adriana.*
* skrót materiału
Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka