Krowa – dowód rzeczowy

Dwie krowy konały z głodu w niewielkiej oborze w gminie Pępowo koło Gostynia. Gospodarz nie opiekował się nimi przez cztery miesiące. Gehennę przeżyła tylko jedna krowa. Dziś jest ona dowodem w sprawie. Gmina musi płacić za jej utrzymanie ponad 1000 zł miesięcznie.

- Jedna krowa stała na oborniku, łbem sięgała do sufitu tego pomieszczenia, natomiast druga nie miała sił stać, leżała obok. Te zwierzęta były wychudzone, wygłodzone, skrajnie wyczerpane. Będący na miejscu lekarz weterynarii podjął decyzję o tym, żeby leżącą krowę uśmiercić, skrócić jej cierpienia – opowiada Sebastian Myszkiewicz z policji w Gostyniu.

Dwie skrajnie wyczerpane krowy należały do rolnika ze wsi w gminie Pępowo koło Gostynia. Zwierzęta znaleziono pod koniec sierpnia, po anonimowej informacji do miejscowego lekarza weterynarii. Krowy były w stanie agonalnym, ich właściciel od kilku miesięcy nie zajmował się nimi.

- To była anonimowa informacja. Trochę szkoda, że tak późno. Krowa trafiła do gospodarstwa rolnego, z którym mamy podpisaną umowę, w razie takiej sytuacji – mówi Stanisław Krysicki, wójt gminy Pępowo. Zwierzęciem opiekuje się

Andrzej Nowakowski: „Miała łańcuch wrośnięty w ciało” – opowiada mężczyzna. I dodaje: „Nie miała co jeść, więc obżarła koryto. To jej uratowało życie”.

Gospodarstwo Justyna K. jest położone w środku wsi. Chociaż mężczyzna niewiele przy nim robi, obejście nadal wygląda w miarę zasobnie i schludnie.

- Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że ten człowiek przestał interesować się zwierzętami w maju tego roku. Sprawca był osobą, która nadużywa alkohol. Nie poczuwał się do winy. Uznawał, że troszczył się o te zwierzęta jak należy, a cała sprawa jest winą spisku rodziny czy sąsiadów - mówi Sebastian Myszkiewicz z Komendy Powiatowej Policji w Gostyniu.

- Człowiek się załamał pewnie po śmierci rodziców i zajął się czymś innym, a nie tym czym powinien – dodaje Stanisław Krysicki, wójt gminy Pępowo.

Za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem, Justyn K. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lat. Przez dwa lata nie może posiadać zwierząt. Decyzją sądu krowa przeszła na skarb państwa. O jej losie zdecyduje jednak nie urząd skarbowy, a Gostyńskie Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt „Noe”. Mimo starań, nie udało się nam ustalić, jakie stanowisko zajmie stowarzyszenia w tej sprawie. A czas nagli, bo w przyszłym tygodniu losy ocalonej od śmierci krowy rozstrzygną się definitywnie. Istnieje groźba, że trafi do rzeźni.

- Los krowy będzie zależeć od dobrej woli wójta i tej organizacji społecznej, która zajmuje się ochroną zwierząt. Prawo przewiduje możliwość umieszczenia zwierzęcia, niekoniecznie w gospodarstwie rolnym, ale w specjalnym schronisku, instytucji, które zajmuje się ochroną zwierząt – informuje Leszek Antkowiak z Sądu Rejonowego w Lesznie.

- Z krową tylko będzie kłopot. Na ubój - taki może ją spotkać los. Chyba, że się ktoś nią zaopiekuje. Zwierzę jest bardzo mądre i naprawdę szkoda go. Widać, że ona szuka przyjaźni z ludźmi – mówi Andrzej Nowakowski, opiekun krowy. *

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl