Dwa dni szukali właściwego szpitala…
Uderzył samochodem w drzewo, miał poważny uraz głowy, ale trafił do szpitala bez oddziału neurochirurgii. 19-letni Mateusz spędził w nim dwa dni. W tym czasie w jego mózgu zaszły nieodwracalne zmiany. Rodzice mężczyzny walczą o ukaranie winnych. Mateusz zmienił szpital na specjalistyczny tylko dzięki ich determinacji.
- Czas przy takich urazach ma zasadnicze znaczenie. Im pacjent wcześniej trafi do specjalistycznego oddziału neurochirurgii, tym większa jest szansa na powrót do normalnego życia – mówi Grzegorz Piwowarski, neurochirurg ze Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim.
20 września zeszłego roku 19-letni Mateusz Pietrak wracał z pracy do domu. Kierowany przez niego samochód z niewiadomych przyczyn zjechał na lewy pas i uderzył w drzewo.
- Zastaliśmy Mateusza już w karetce, był pospinany pasami, nie chcieli nas wpuścić. Słyszeliśmy tylko, jak strasznie krzyczał z bólu. Mówili nam, że Mateusz był pijany, bo strasznie wymiotował – wspomina Lilla Pietrak, matka Mateusza.
Karetka zabrała Mateusza do najbliższego szpitala w Sokołowie Podlaskim. Ranny chłopak miał poważny uraz głowy, a szpital nie ma specjalistycznego oddziału neurochirurgii.
- Pani doktor powiedziała, że syn ma strzaskaną czaszkę, robi się obrzęk. Od razu spytaliśmy, czy nie trzeba Mateusza gdzieś przewieźć. Doktor powiedziała, że nie ma takiej potrzeby. Jakieś trzy godziny później przyszedł wynik. Okazało się, że syn był trzeźwy – mówi Lilla Pietrak, matka Mateusza.
Mateusz leżał w sokołowskim szpitalu dwa dni. W niedzielę jego stan dramatycznie się pogorszył. Zrobiono mu trepanację czaszki.
- Doktor powiedziała do mnie: przepraszamy, cośmy mogli to, żeśmy zrobili, syn umiera. Ja już nie pamiętam nic, nogi jak w beton – wspomina Marian Pietrak, ojciec Mateusza.
Zrozpaczeni rodzice na własną rękę zaczęli szukać dla syna miejsca w specjalistycznym szpitalu. Znaleźli. Mateusz został przewieziony do szpitala w Grodzisku Mazowieckim.
- Miał wykonaną operację odbarczającą, usunięcia krwiaków, ale trafił do nas w stanie skrajnie ciężkim, z nieodwracalnymi zmianami, jak później się okazało – informuje Grzegorz Piwowarski, neurochirurg ze Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim.
Próbowaliśmy się dowiedzieć, dlaczego Mateusz przez dwa dni leżał w szpitalu, w którym nie było neurochirurgii. Dyrektor placówki odmówił oficjalnej wypowiedzi.
- Przywożą pacjenta, rzucają go na izbie i odjeżdżają. My nie możemy tego pacjenta nigdzie przekazać, uwierzy pani. Taki pacjent jest drogi, problematyczny. Po co inni mają mieć problem. Ja pytałam lekarza w pogotowiu: czy swoje dziecko, ojca, matkę, brata zawiózłby do szpitala powiatowego? – powiedziała nam przedstawicielka szpitala w Sokołowie Podlaskim.
Reporterka: Czyli w takiej sytuacji pacjent jest skazany, że albo umrze, albo nie umrze, tak?
Przedstawicielka szpitala: Tak, a co my możemy jeszcze zrobić?
Z dokumentacji medycznej wynika, że przyjęcia Mateusza odmówiły trzy warszawskie szpitale. Dlaczego nie szukano miejsca w kolejnych? Nie wiadomo. Rodzice złożyli zawiadomienie do prokuratury.
Obecnie Mateusz jest w domu. Wymaga 24-godzinnej opieki i intensywnej rehabilitacji.
- Mateusz jest rehabilitowany codziennie. Przyjeżdżam pięć razy w tygodniu. Rehabilitacja jest konieczna, jeśli nie byłaby codziennie, to przykurcze będą postępowały i cały czas będziemy wracali do tego samego etapu – opowiada Marcin Steć, fizjoterapeuta.
Prywatna rehabilitacja Mateusza kosztuje około 4 tysięcy złotych miesięcznie. Rodzina Pietraków znalazła się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Oprócz Mateusza rodzice mają jeszcze dwoje uczących się dzieci na utrzymaniu.
- Mateusz ma rentę socjalną - 619 zł. To nawet brakuje na podstawowe rzeczy. Nie ma nic gorszego, jak patrzeć na swoje dziecko w takim stanie. Tym bardziej ze świadomością, że nie dostał takiej pomocy, jak powinien – mówi Lilla Pietrak, matka Mateusza.
- Wszystko wyprzedam na dzieciaka, nie może być, żeby pieniędzy zbrakło. Sprzedałem „bizon”, 11 sztuk bydła, a jak będzie trzeba, to będę ziemię sprzedawał. Liczy się on. Ja bym wolał się położyć na jego miejsce – rozpacza Marian Pietrak, ojciec Mateusza.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk