To nie był bank?

Ponad 130 osób powierzyło swoje oszczędności Grzegorzowi P. , który na terenie województwa kujawsko-pomorskiego prowadził placówki franczyzowe Getin Banku. Jak okazało się, pieniądze zamiast trafić na lokatę w niemieckim funduszu inwestycyjnym, trafiały na prywatne konto Grzegorza P. W ten sposób wyłudził 9 milionów złotych. Grzegorz P. przebywa w więźniu, a Getin Bank uważa, że nie jest stroną w tej sprawie.

Pan Benedykt ma 67 lat i jest jedną z ponad 200 osób poszkodowanych przez Grzegorza P.,  który prowadził kilka placówek franczyzowych pod szyldem   Getin Banku w województwie kujawsko-pomorskim.  


- Powiedzieli mi,  żeby otrzymać  odsetki, to bank musi  pieniądze w coś inwestować. Czytałem umowę, nawet spytałem się pani, która się zajmowała tymi sprawami i powiedziała, że to jest normalna rzecz, że Getin Bank to firmuje – mówi Benedykt Bonk,  który stracił 30 tysięcy złotych.


Pani Daniela ma 78 lat i jest emerytowaną nauczycielką. Straciła 13 tysięcy złotych,  które odkładała na jesień życia.


- Jestem starą  kobietą,  ale nie przypuszczałam, że zostanę oszukana  w taki sposób. To były jedyne moje oszczędności,  więcej ich nie mam  – mówi  Daniela Stanna, która  straciła 13 tysięcy złotych.


Grzegorz P. w swoich placówkach Getin Banku oferował klientom lokatę w niemieckim funduszu inwestycyjnym. Ludzie podpisywali umowy,  a pieniądze z ich oszczędności trafiały na prywatne konto Grzegorza P.  Wyłudził w ten sposób prawie 9 milionów złotych!


-Formalności były załatwiane przez pracownice, w firmowym pomieszczeniu Getin Banku, w uniformach Getin Banku,  z nazwiskiem na klapie. Nie wzbudzało to żadnych podejrzeń – mówi pan Benedykt.


- Pan Grzegorz  P. był agentem banku, wszystko co robił, również te czynności nielegalne,  wykonywał w związku z czynnościami bankowymi jemu powierzonymi. Ci ludzie nigdy nie zdecydowaliby się na zainwestowanie tych pieniędzy, jakby nie byli przekonani, że to jest produkt bankowy  - mówi Tadeusz Felski, pełnomocnik  poszkodowanych osób.


Grzegorz P. został skazany w 2012 roku i odsiaduje 5-letni wyrok, ale w przyszłym roku będzie już mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Ma zwrócić ludziom pieniądze,  ale jest niewypłacalny.  Dziś dom Grzegorza P.,  w którym mieszkał z rodziną, stoi pusty.


- Pan P.  powiedział przed sądem, że nie ma tych pieniędzy, ponieważ spłacił z nich długi z działalności gospodarczej swojej żony - mówi Tadeusz Felski, pełnomocnik  poszkodowanych osób.


Ponad 130 poszkodowanych osób złożyło pozew do sądu przeciwko Getin Bankowi. Sprawa być może zakończy się już za kilka miesięcy. Bank do winy się nie  poczuwa i pieniędzy oddać nie chce. Swój komentarz wysłał do nas przez e-mail:

„W naszym odczuciu roszczenia uczestników pozwu zbiorowego w świetle publicznie znanych faktów są nieuzasadnione. Nie zgadzamy się z twierdzeniem, iż Bank ponosi odpowiedzialność za niezgodną z prawem działalność Grzegorza P.  i firmy Duo Express.  (…) Treść i forma przedmiotowych dokumentów już w pierwszym kontakcie wyraźnie wskazywała strony umowy (…)”

- Jakby Getin Bank pomyślał trochę,  to mógłby na tym przekręcie zrobić dobrą reklamę, bo gdyby się zgodził oddać  te pieniądze, to podejrzewam, że wszyscy poszkodowani i ich znajomi  chwaliliby ten Getin Bank pod niebiosa – mówi pan Benedykt.


- Nigdy nie wiedziałam, że w naszym kraju może znaleźć się bank z szyldem,  więc legalny,  żeby tak oszukał biednych – mówi pani Daniela. *

*skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl