Świąteczny prezent od widzów Interwencji

To były radosne święta w rodzinie państwa Stelmaszyńskich. Historia tragicznego porodu pani Anny, której lekarz kazał rodzić siłami natury po dwóch wcześniejszych cesarkach, tak poruszyła naszych widzów, że natychmiast pospieszyli z pomocą. Dzięki temu dwuletni, niepełnosprawny Pawełek ma szansę na lepsze życie.

Sprzęt rehabilitacyjny, świąteczne upominki i słodycze – widzowie Interwencji jak zwykle nie zawiedli. Prezenty przygotowane przez telewidzów zawieźliśmy do Surał. W miejscowości oddalonej o 25 km od Grajewa mieszka niepełnosprawny chłopiec, Pawełek Stelmaszyński. Jego rodzina znajduje się w trudnej sytuacji materialnej, dlatego każda, nawet najmniejsza pomoc, ma dla niej ogromne znaczenie. 

- Razem z mężem oglądaliśmy program Interwencja i akurat było o chłopcu, który nie ma wózka rehabilitacyjnego, a jest w potrzebie. My mamy dwa wózki dla naszego syna. I stwierdziliśmy z mężem, że jeden z wózków możemy oddać - opowiada Magdalena Mirga, która wsparła rodziców Pawełka.

- Jest duża pomoc, zmieniło się dużo. Dostaliśmy dużo pampersów, kaszek. Dostaliśmy wałek do rehabilitacji, piłkę, mikrofalówkę, pieniążki. A teraz wózek dostaliśmy. Za wszystko bardzo dziękujemy z całego serca. Wszystkim chciałam podziękować - cieszy się Anna Stelmaszyńska, matka Pawełka.

Historię niepełnosprawnego Pawełka opowiadaliśmy w Interwencji dwa miesiące temu. Dwoje starszych dzieci państwa Stelmaszyńskich urodziło się przez cesarskie cięcie. W przypadku Pawełka lekarz podjął inną decyzję. Chłopiec urodził się 30 listopada 2012 r. w zamartwicy. Otrzymał 1 punkt w skali Apgar.

- Przy Pawełku lekarz powiedział, że na 100 procent będzie cesarka, że nie urodzę sama, bo mam kanał rodny wąski. Ale niestety cesarki nie zrobił. Nie wiem, na taki dzień może trafiliśmy, bo to były Andrzejki - opowiadała wówczas Anna Stelmaszyńska, matka Pawełka.

- Pawełek ma dziecięce porażenie mózgowe, czterokończynowe porażenie spastyczne, padaczkę. Często choruje na zapalenie płuc, oskrzeli, ma zwiotczenie krtani, nie ma funkcji ssania i dobrej funkcji przełykania - wyliczała Dorota Babowicz, siostra pani Anny Stelmaszyńskiej.

- Byliśmy w szoku! Dziecko do samego końca miało superwyniki - opowiadał Wiesław Stelmaszyński, ojciec Pawełka.

- Przepraszam oczywiście rodzinę za to, że ma wielki problem, wielki ból. To jest wielki dramat ludzki - powiedział nam Sławomir Cymek, ordynator oddziału ginekologiczno- położniczego, wicedyrektor Szpitala Ogólnego im. dr Witolda Ginela w Grajewie.

Poza telewizyjnymi przeprosinami rodzina do dziś nie otrzymała ze szpitala żadnej pomocy. Państwo Stelmaszyńscy robią wszystko, aby ratować swoje dziecko. Aby opłacić dojazdy i wizyty lekarskie, sprzedali większość zwierząt hodowlanych, a resztę gospodarstwa wydzierżawili. Dzięki pomocy widzów Interwencji, zaczęli z nadzieją patrzeć w przyszłość.

- Dziękujemy wszystkim tym, co nam pomagają. Życzymy dużo szczęścia, zdrowia. Stokrotne dzięki wam za tę serdeczną pomoc - mówi Wiesław Stelmaszyński, ojciec Pawełka.

- Pomoc przychodzi od dobrych ludzi, a nie ze szpitala, gdzie był skaleczony - dodaje  Anna Stelmaszyńska.*

* skrót materiału

Reporterka: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl