Wyrok nie zatrzymał taksówkarzy

Spalili samochód taksówkarza, bo miał niższe ceny. Historię Marka Kłosa z Lidzbarka Warmińskiego pokazaliśmy cztery lata temu. Mężczyzna woził klientów taniej niż konkurencja, dlatego grupa taksówkarzy złożyła się na podpalacza. Choć taksówkarze zostali skazani prawomocnymi wyrokami, to dalej jeżdżą po Lidzbarku.

47-letni Marek Kłos kilka lat temu zaczął pracować jako taksówkarz w Lidzbarku Warmińskim.

- W Lidzbarku nie było praktycznie żadnej konkurencji. Był jeden postój taksówek i to była stara mafia, po 20, 30 lat chłopaki jeżdżą. Mieli swoje zasady, których się bardzo ostro trzymali. Ja zrobiłem stałą stawkę na okoliczne miasta 7 zł i 5 zł na terenie miasta, obojętnie w które miejsce. I to bardzo ich bolało. Miałem niższe ceny i zacząłem zdobywać więcej klientów. To są zasady konkurencji, ale oni nigdy tego nie rozumieli – opowiada pan Marek.

Pan Marek miał coraz więcej nieprzyjemności. Taksówkarze zajeżdżali mu drogę, przedziurawili opony, aż w końcu w 2011 roku posunęli się jeszcze dalej.

- Złożyli się w ośmiu po 150 zł i wynajęli młodego chłopaka, który w nocy spalił mi i synowi samochód – opowiada pan Marek.

Zleceniodawcą okazał się Fabian Z., taksówkarz z postoju, na którym swoją pracę zaczynał pan Marek. Kiedy trzy lata temu byliśmy w Lidzbarku, mówił, że pieniądze przekazane podpalaczowi pochodziły ze składki od innych taksówkarzy.

Dotarliśmy do osoby, która spaliła samochód pana Marka. Mężczyzna zgodził się na rozmowę. Twierdzi, że przyjął zlecenie, ponieważ był w trudnej sytuacji finansowej.

- W Polsce większość żyje na „nielegalu”. Brak perspektyw, a trzeba za coś żyć. Nie dostałem wiele, ale wystarczająco na spłacenie długów – powiedział nam podpalacz.

- Zapłaciłem mu 1500 zł. To była składka tutaj wszystkich z dworca – opowiadał nam Fabian Z., który zlecił podpalenie samochodu pana Marka.

Sąd skazał podpalacza i zleceniodawców na kary więzienia w zawieszeniu i grzywny. W sumie ukaranych zostało dziewięć osób.

- Osoby te zostały zobowiązane do naprawienia szkody na rzecz pokrzywdzonych, czyli muszą zwrócić pieniądze za zniszczone samochody. Również osoba, która niszczyła mienie i otrzymała za to zapłatę, musi zwrócić te pieniądze na rzecz Skarbu Państwa – informuje Olgierd Dąbrowski-Żegalski z Sądu Okręgowego w Olsztynie.

- Dla mnie sprawa taksówkarzy zakończy się wtedy, kiedy na stałe zostaną im odebrane licencje. Na razie nie wiadomo, co z tego będzie – mówi pan Marek.

Mimo że wyrok od marca jest prawomocny, skazani taksówkarze dalej pracują. Dlaczego nadal mają licencje? O to zapytaliśmy burmistrza Lidzbarka Warmińskiego.

- Po otrzymaniu wyroku z uzasadnieniem, wszczęliśmy procedurę celem odebrania im licencji na wykonywanie transportu drogowego. Przy jakiejkolwiek naszej decyzji są możliwości odwoławcze. Oni wykorzystują te możliwości – tłumaczy burmistrz Jacek Wiśniowski.

- Jesteśmy niewinni, nie wiem, za co płacimy. Mam 61 lat, gdzie ja mogę iść? Na garnuszek państwa? Swoich klientów i tak będę woził, bez płacenia ZUS-u – mówi jeden ze skazanych taksówkarzy.

Inny ze skazanych taksówkarzy nie ma licencji, ale nic sobie z tego nie robi. Bez problemu można zamówić u niego kurs.

- Dużo ludzi mnie się pyta, dlaczego oni jeszcze jeżdżą, skoro stwarzają zagrożenie dla ludzi. Ja chcę im udowodnić, że żyjemy w państwie prawa. Skoro tak zrobili, to nie mogą dalej jeździć – podsumowuje pan Marek.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl