Walka z rakiem po polsku: do 2 razy sztuka

Jan Gębski walczy z wyjątkowo złośliwą odmianą czerniaka. Nowotwór pozostał odporny na leki oraz chemioterapię. Jedyną nadzieją dla mężczyzny jest refundowanny lek - Yervoy. NFZ za niego nie zapłaci. Powód? Byłaby to trzecia terapia zastosowana wobec pana Jana, a polskie przepisy dopuszczają tylko dwie! Pan Jan musi sam zapłacić za lek. Brakuje mu 150 tys. zł.

Trzy lata temu w życie szczęśliwej rodziny państwa Gębskich z Łukawca koło Rzeszowa wkroczył nowotwór. Niewielki pieprzyk na plecach 47-letniego wówczas pana Jana okazał się początkiem wielkich problemów.

- Poszedłem to wyciąć. Standardowe wycięcie, trwało 15 minut. Poszło to do badania i po trzech tygodniach przyszedł wynik, że to rak. Węzły chłonne zostały mi usunięte, bo okazało się, że są przerzuty i od tego czasu się zaczęła moja walka – opowiada pan Jan.

Mężczyzna nie poddał się. Wiedział, że musi walczyć dla swojej rodziny. Jednak ani podane leki, ani chemia nie przyniosły rezultatu.

- Usłyszałam, że nie ma już nic. Przestraszyliśmy się, że teraz trzeba czekać, kiedy mu się pogorszy, zabierze go karetka i będzie po wszystkim – wspomina Dorota Gębska, żona pana Jana.

Okazało się, że chorego na czerniaka mężczyznę może uratować dostępny i refundowany w Polsce lek – Yervoy. Lekarze stwierdzili, że nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby pan Jan mógł być nim leczony. Ale na rodzinę Gębskich spadł kolejny cios.

- W Polsce człowiek, który brał dwa leki na czerniaka, nie może pobrać trzeciego. Takie są przepisy  w Polsce – mówi Dorota Gębska, żona pana Jana.

- Ja przez 30 lat płaciłem składki, nawet podwójne, bo pracowałem w CPN-ie oraz prowadziłem firmę. Płaciłem dwa razy składkę zdrowotną, państwo miało dobrze ze mną, a teraz tak się odwdzięcza – komentuje pan Jan.

- Lek Yervoy jest refundowany w ramach programu lekowego. Kryteria kwalifikujące do programu ustala Ministerstwo Zdrowia – mówi Marek Jakubowicz, rzecznik podkarpackiego oddziału NFZ.

Krzysztof Bąk, rzecznik ministra zdrowia przez dwa tygodnie nie znalazł czasu na rozmowę z nami. Dostaliśmy jedynie maila:

„Kryteria włączenia do programu zostały opracowane przy udziale konsultanta krajowego w dziedzinie onkologii klinicznej i zostały pozytywnie ocenione przez Agencję Oceny Technologii Medycznych. Zostały one oparte na wynikach badania klinicznego, na podstawie którego dopuszczono do obrotu na terytorium UE lek Yervoy. Przyjęte kryteria włączenia do leczenia powodują, że w ramach programu lek jest podawany grupie pacjentów, w przypadku której udowodniono skuteczność i akceptowalne bezpieczeństwo leku Yervoy.”

- To tak zwana spychologia, nikt nie ponosi odpowiedzialności. Programy lekowe mają określone kryteria, ale te kryteria powinny być dostosowane dla pacjenta, a nie do systemu. U nas jest odwrotnie – komentuje Mirosława Skitek ze Stowarzyszenia Chorych na Czerniaka.

Jedyną szansą dla pana Jana jest samodzielne sfinansowanie leku. Rodziny Gębskich nie stać na taki wydatek, bo cztery dawki Yervoya, które pan Jan musi przyjąć, kosztują 360 tysięcy złotych.

Rodzina robi co może, żeby zebrać potrzebne środki. Mimo że kwota jest ogromna, wierzy, że uda się wygrać walkę o życie pana Jana.

- Bartosz bardzo się zaangażował, prowadzi ojcu facebooka, prowadzi bloga, zajmuje się ulotkami, zamieszcza artykuły z gazet. Ja staram się jakoś docierać do firm i tak zbierać pieniądze – opowiada Dorota Gębska, żona pana Jana.

Pan Jan potrzebuje jeszcze 150 tysięcy złotych. Mężczyzna stara się żyć normalnie, ale wie, że na zebranie pieniędzy ma niewiele czasu.

- Lek najprawdopodobniej muszę dostać w lutym – mówi pan Jan.

- Warto wpłacać te pieniądze, bo wtedy tata będzie mógł być z nami – dodaje Julia Gębska, córka pana Jana.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl