Wyrzucają z ośrodka. Upośledzony woła o pomoc

Białostoccy urzędnicy chcą wyrzuć lekko upośledzonego mężczyznę z Domu Pomocy Społecznej. Twierdzą, że jest on samodzielny. 23-letni Sebastian Stachura woła o pomoc. Od 5. roku jest pod opieką różnych placówek. Już raz próbował żyć poza ośrodkiem. Stracił mieszkanie i próbował popełnić samobójstwo.

- Zdaję sobie sprawę, że bym sobie nie poradził. Raz miałem szansę, nie wykorzystałem jej, bo nie dałem rady. Obawiam się, że nie dam rady drugi raz – mówi Sebastian Stachura.

- To, że osoba ma orzeczony umiarkowany, czy znaczny stopień niepełnosprawności, nie oznacza, że musi być w DPS-ie. Gdyby Sebastian wymagał całodobowej opieki, to nie byłoby sprawy – mówi dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Białymstoku.

Życie nie oszczędzało 23-letniego Sebastiana Stachurę. Jest sam, matka nie żyje, ojca nie zna, a siostra się od niego odwróciła. Mężczyzna wychowywał się w domu dziecka w Supraślu. Otrzymuje niewielką rentę - ponad 700 zł.

- W domu nie mieliśmy co jeść. Matka piła i w ogóle, a ojciec odszedł. Byłem w domu dziecka oraz u sióstr zakonnych. Skończyłem 18 lat, ukończyłem gimnazjum i wróciłem do Białegostoku. Załatwili mi mieszkanie, ale nie utrzymałem go. Wpadłem w nieodpowiednie towarzystwo. Wylądowałem w szpitalu, miałem próbę samobójczą, bo psychicznie nie wytrzymałem już – opowiada pan Sebastian.

Mężczyzna od dziecka cierpi na zaburzenia zachowania i emocji, jest upośledzony umysłowo w stopniu umiarkowanym, ma zaburzenia rozwoju mowy. Posiada orzeczenie o niezdolności do pracy. Cztery lata temu trafił do Domu Pomocy Społecznej dla niepełnosprawnych intelektualnie w Białymstoku.

- Dla mnie to jest rodzina. Cieszę się, że nie jestem sam – mówi mężczyzna.

W Domu Pomocy Społecznej pan Sebastian miał dobrą opiekę zespołu i grona lekarzy. W 2014 roku wszystko uległo zmianie. Dlaczego? 19 listopada 2014 roku mężczyzna dostał decyzję z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku, że musi opuścić Dom Pomocy Społecznej. To fragment pisma w tej sprawie:

„Sebastian Stachura nie wymaga ze względu na stan zdrowia całodobowej opieki oraz stałego nadzoru ze strony innych osób na stałe, ani też okresowo. Jest bardzo samodzielny.”

- W tej sprawie należałoby kontaktować się z Domem Pomocy Społecznej, gdzie przebywa pan Sebastian od 2011 roku. Tam właśnie specjaliści pracowali z nim – mówi Bożena Lewicka-Serafin z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku.

Rozmawiamy z dyrektorką DPS-u:

Dyrektorka: Nikt go stąd nie wyrzuca. Sebastian nie poddaje się pewnym regułom u nas. Jest o określonej porze śniadanie, obiad, kolacja, jest terapia, musisz się ubrać, musisz być czysty, tak jak w domu, to jest dom. On nie wymaga całodobowej opieki. On tu nie chce być, proszę go zapytać.
Reporterka: On chce tu być.
Dyrektorka: Nie chce tu być. Tylko: dajcie mi mieszkanie i pieniądze, proszę pani.
Reporterka: Nam powiedział, że traktuje te osoby jak rodzinę i nie chce stąd odchodzić.
Dyrektorka: Absolutnie nieprawda.

- Poczułem w tym domu, że mam prawdziwą rodzinę. Oni są moją prawdziwą rodziną, właśnie te osoby niepełnosprawne – mówi pan Sebastian.

Mężczyzna nie zgadza się z decyzją Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku. Odwołał się od decyzji ośrodka. Urzędnicy zaproponowali mężczyźnie zamiast Domu Pomocy Społecznej, schronisko dla bezdomnych lub złożenie wniosku o mieszkanie socjalne.

- Pan Sebastian odwołał się od naszej decyzji. Trwa postępowanie w Samorządowym Kolegium Odwoławczym – mówi Bożena Lewicka-Serafin z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku.

- Dla mnie to jest upokarzające, ja jestem osobą niepełnosprawną. Potrzebuję nadzoru. Nie chciałbym mówić, co by było ze mną, gdybym musiał stąd odejść. Załamanie, to za małe określenie. Coś więcej by się wydarzyło – twierdzi pan Sebastian.*

* skrót materiału

Reporterka: Klaudia Szumielewicz

kszumielewicz@polsat.com.pl