Ogórki nie zaczekały na urzędników

Przez rosyjskie embargo na polskie owoce i warzywa Stanisław Szkoda nie mógł sprzedać 55-tonowej hodowli ogórków. Wystąpił więc o unijną rekompensatę. Urzędnicy odwiedzili go dopiero po 52 dniach. Ogórki rolnika były już wtedy przerośnięte i przejrzałe, przez co odmówiono mu rekompensaty.

Stanisław Szkoda wraz z synem Krzysztofem prowadzą w Skórnicach koło Kielc gospodarstwo ogrodnicze zajmujące się uprawą ogórków w szklarniach i tunelach foliowych. Jak twierdzą, z ostatniej 55-tonowej uprawy nie sprzedali ani jednego warzywa.

- Jest problem z Agencją Rynku Rolnego w Kielcach. Przez rosyjskie embargo, które dotknęło nas jako producentów warzyw, mieliśmy otrzymać pieniądze na pokrycie strat. Unia Europejska przeznaczyła na to pewną sumę pieniędzy. Ich dysponentem była Agencja Rynku Rolnego. Przyjmując za kilogram najmniej opłacalną stawkę 2 złote za kilogram, to straciliśmy około 200 tysięcy złotych – mówi pan Stanisław.

Rodzina Szkodów złożyła pod koniec sierpnia ubiegłego roku w Agencji Rynku Rolnego wniosek o unijne wsparcie finansowe. Rolnicy zgodnie z prawem przerwali uprawę i czekali na komisję, która miała sprawdzić wielkość hodowli. Jednak kiedy w październiku komisja przyjechała, żaden ogórek nie nadawał się już na sprzedaż.

- Komisja przyjechała do nas po 52 dniach od złożenia wniosku. Ogórka nie zakwalifikowała, bo ogórek był duży, przerośnięty i żółty. A oni wymagali, żeby był w formie handlowej. To nie jest możliwe – mówi pan Stanisław. 

- We wniosku zadeklarowaliśmy niezebranie około 55 ton ogórka. Gdybyśmy go zebrali, to nie zostalibyśmy zakwalifikowani. Urzędnicy żądali od nas, żeby te ogórki wisiały na krzakach – dodaje Krzysztof Szkoda, syn pana Stanisława.

Komisja uznała, że uprawiane ogórki nie zasłużyły na unijne wsparcie. Dlaczego? Bo były przerośnięte i przejrzałe. Warzywa musiały zostać zutylizowane. Pan Stanisław ma fotografie jego uprawy z pierwszej dekady września, kiedy ogórki nadawały się do sprzedaży.

- Osoby pracujące w Agencji powinny być zorientowane, jak hoduje się ogórka. Ale to byli pracownicy pożyczeni. To nie byli pracownicy Agencji. U mnie był informatyk i ekonomistka – twierdzi pan Stanisław.

- To byli pracownicy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Nie byli to pracownicy Agencji Rynku Rolnego. Mieliśmy do skontrolowania 5 tysięcy gospodarstw. Ja posiadałem 4 kontrolerów. Musieliśmy się wspomóc – mówi Maciej Giermasiński, dyrektor Agencji Rynku Rolnego w Kielcach.

Dyrektor kieleckiej Agencji Rynku Rolnego uważa, że błąd popełnili rolnicy wpisując we wniosku datę zakończenia uprawy na 10 listopada. Według niego urzędnicy potraktowali więc tę informację, jako termin sugerowanej kontroli wskazany przez hodowców. I dlatego kontrola została opóźniona.

- Listopadowy termin, który podaliśmy we wniosku, odnosił się do terminu zakończenia produkcji. Sprzątnięcia wszystkiego, wyrzucenia roślin, wełny, styropianu ze szklarni – mówi pani Stanisław. 

Zdaniem profesora Edwarda Kunickiego z Uniwersytetu Rolniczego aw Krakowie, komisja z Agencji Rynku Rolnego powinna pojawić się u rolnika w ciągu kilku dni od zgłoszenia.

- Od zgłoszenia jak najszybciej. Owoce ogórka zbierane są 3-4 razy w tygodniu. Jeśli określa się dojrzałość zbiorczą czy użytkową po upływie 52 dni, to jest to sytuacja absurdalna. Po tylu dniach owoce ogórka nie nadają się do użytku – mówi profesor Kunicki.

- Ja tej sprawy tak nie zostawię. To jest dla nas być albo nie być. Albo zlikwidować gospodarstwo albo dalej walczyć odwołując się do sądu albo Komisji Europejskiej. Będziemy walczyć – zapowiada pan Stanisław.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl