Obskurny barak – dar urzędników

Skazani na obskurny barak. Gmina Okonek umieściła dwoje starszych, schorowanych ludzi w zniszczonym blaszanym baraku. Bez toalety, kuchni, ciepłej wody i dostatecznego ogrzewania. Za to z przeciekającym dachem i zamarzającą wodą. Konkubent pani Haliny jest w ciężkim stanie. Amputowano mu nogi, przeszedł udar i walczy z nowotworem.

75-letnia Halina Runge wraz z konkubentem, 68-letnim panem Kazimierzem mieszkała we wsi Brokęcino. Z dnia na dzień wyprowadzili się z domu, który groził zawaleniem. Gmina Okonek umieściła staruszków w blaszanym baraku na terenie Obwodu Drogowego w Okonku. Mieli tam przebywać kilka miesięcy, mieszkają już półtora roku

- Amputowano mu obie nogi, do tego jeszcze dostał udaru, ma raka języka. Wszystko mu się tak złożyło – mówi pani Halina.

Barak, w którym zamieszkali staruszkowie, był pomieszczeniem socjalnym dla robotników. Od lat stał pusty, odłączony od centralnego ogrzewania. Mieszkanie w nim to horror. Zimą zamarza woda, latem temperatura dochodzi do 45 stopni Celsjusza. Czynsz wynosi 85 zł miesięcznie.

- W podłodze są dziury, pod wykładziną jest goła ziemia. W środku jest straszny zaduch, smród – mówi Bożena Sputo, krewna pani Haliny.

Ani burmistrz miasta, ani jej zastępca nie chcieli się z nami spotkać w sprawie mieszkańców blaszaka. Ich sytuację jednak dobrze znają, bo zastępca burmistrza jeszcze miesiąc temu był kierownikiem ośrodka pomocy społecznej. Mimo wszystko postanowiliśmy odwiedzić ich z kamerą.

- Rozważamy, w jaki sposób można tym państwu pomóc. Pewnie nie stanie się to w ciągu najbliższego tygodnia czy nawet miesiąca, ale myślę, że tej wiosny uda się tę sytuację rozwiązać, żeby ci państwo byli zabezpieczeni lokalowo – powiedziała nam Małgorzata Sameć, burmistrz gminy Okonek.

- To nie jest mieszkanie, to jest barak. Tu problemem jest wszystko: ogrzewanie, wilgoć, instalacja elektryczna, w czasie deszczu woda leje się po ścianach – mówi Bożena Sputo, krewna pani Haliny.

- To nie jest prawda, że tam jest zero stopni. Tam jest ogrzewanie elektryczne.
Wszystkie piecyki zakupione były przez gminę. Są udzielone usługi opiekuńcze w ramach ośrodka pomocy społecznej. Do mieszkania im się nie leje – twierdzi za to Jakub Zabrocki, zastępca burmistrza gminy Okonek.

- Tam jest zimno. Kolega się zaoferował i przywiózł grzejniki. Oczywiście sam je zamontował, dopomógł jak mógł – mówi Piotr Puto, pracownik Obwodu Drogowego w Okonku na terenie którego stoi barak.

Pracujący obok drogowcy pomagają pani Halinie i panu Kazimierzowi, kupują im jedzenie, przynoszą wodę, gdy ta zamarza w rurach. Mimo tych miłych gestów, trudno żyć koło takiego sąsiedztwa.

- Teraz jak były mrozy, to tutaj całą noc jeżdżą auta, bo muszą piaskarki nabrać piachu. To nie są warunki dla starych, chorych ludzi – mówi pani Bożena.

- Dostałam teraz pismo, że w 2015 roku coś się ruszy, ale takie samo pismo dostałam już w 2010 roku. Pięć lat zaraz będzie – komentuje pani Halina.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl