Wyrostek wylał – leczyli na zapalenie pęcherza

Dziewięcioletnia dziewczynka, choć była pod opieką szpitala w Pabianicach, omal nie zmarła na… zapalenie wyrostka robaczkowego. Emilkę silnie bolał brzuch, wymiotowała. Leczono ją na zapalenie pęcherza. Właściwą diagnozę postawiono niemal w ostatniej chwili. Wyrostek wylał, pojawiło się zapalenie otrzewnej, a jelita zaczęły się sklejać.

- Pani doktor powiedziała do mnie, że nie jestem lekarzem, żebym się nie wtrącał w leczenie, a jeżeli jestem mądrzejszy, to mogę wziąć córkę do domu i sam ją leczyć – opowiada Adam Saładajczyk, ojciec Emilki.

15 grudnia ubiegłego roku 9-letnia Emilka Saładajczyk z Pabianic w województwie łódzkim gorzej się poczuła. Nikt wtedy nawet nie przypuszczał, że kolejne dni będą walką o jej zdrowie i życie.

- Bolał mnie bardzo brzuszek, wymiotowałam - mówi Emilka.

- Pojechaliśmy do przychodni, gdzie lekarz stwierdził, że należy wykonać badanie moczu. Pojechaliśmy do szpitala, badanie zostało wykonane i lekarz stwierdził, że to zapalenie pęcherza - opowiada Adam Saładajczyk, ojciec Emilki

- W nocy Emilka znowu gorączkowała, płakała, skarżyła się ból brzucha. W środę ponownie wybraliśmy się do pani doktor - dodaje Anna Saładajczyk, matka Emilki.

Mijały kolejne godziny. Mimo że postawiono diagnozę i leczono Emilkę na zapalenie dróg moczowych, jej stan się nie poprawiał. Ojciec dziecka miał nawet zasugerować lekarzom, że być może to zapalenie wyrostka robaczkowego.

- Pani doktor od razu powiedziała, żebym się nie wtrącał, że jeżeli to jest wyrostek, to oni sami to stwierdzą. Po kilkukrotnej rozmowie z lekarzem, kiedy informowałem, że te bóle są coraz silniejsze, lekarz stwierdził, że to może być jednak ten wyrostek. Wezwał na konsultację chirurga dziecięcego. To było około godz. 13. Ten lekarz przybył dopiero po 16. Stwierdził podejrzenie wyrostka, i że trzeba przewieźć dziecko do innego szpitala, gdzie będzie oddział chirurgii dziecięcej – opowiada pan Adam. 

Kiedy Emilka trafiła do szpitala w Łasku, jej stan był ciężki. Wyrostek wylał, doszło do zapalenia otrzewnej, a jelita zaczęły się sklejać. Dziewczynka natychmiast trafiła na stół operacyjny.

- Od  godziny 13 do 17.30 minęło 4,5 godziny. Lekarze podejrzewali wyrostek, a nie zrobili nic! Doktor nam powiedział, że jeszcze kilka godzin i córka by nie przeżyła – mówi pani Adam.

Pabianicki szpital utrzymuje, że w ich placówce nie popełniono żadnego błędu, a rozpoznanie wyrostka nastąpiło tak późno z powodu jego nietypowego ułożenia. Sprawą zajmuje się już prokuratura.

- Wszczęte zostało postępowanie w sprawie o przestępstwo polegające na narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbek na zdrowiu przez osoby zobowiązane do opieki – informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

- Nie zawsze objawy zapalenia wyrostka są takie jednoznaczne. U tego dziecka zapalenie wyrostka było maskowane przez inne objawy, które sugerowały inne rozpoznanie.

Z tego, co czytałam, to duży odsetek wyrostków jest operowanych właśnie w takim stanie zaawansowania, to nie jest jakiś taki odosobniony przypadek – uważa Dorota Kardas-Sobantka, ordynator Oddziału Dziecięcego Szpitala w Pabianicach.

- Zgadzam się z tym, że mogą się dwie choroby zbiec. Tylko że pewne objawy nawet ja, człowiek nie po medycynie, jestem w stanie wychwycić, więc lekarze tym bardziej nie powinni ich zlekceważyć – podsumowuje pan Adam, ojciec Emilki.*

* skrót materiału

Reporterka: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl