Muszą utrzymywać synową

Po śmierci dorosłego syna, państwo Durdowie pomagali synowej i wnukom jak mogli. Przestali, gdy poważnie zachorowali i wpadli w długi. Wtedy synowa postanowiła ich zmusić do pomocy wystąpując o alimenty. Teściowie płacą jej miesięcznie 600 zł. Na życie zostaje im 400 zł. Synowa nie pracuje. Żyje z zasiłków, alimentów na dziecko z pierwszego związku oraz alimetów od Durdów.

W 2007 roku na pana Józefa i Danutę Durdów spadł straszny cios. Ich 29-letni wówczas syn – Andrzej – zdrowy mężczyzna, ojciec dwojga małych dzieci zginął w dziwnych okolicznościach w miejscowym barze.

- Poszedł do tej „Laguny“ z żoną. Ten zabójca pchnął go z szóstego czy siódmego schodka. Syn  uderzył głową – opowiada Józef Durda.

Państwo Durdowie do dzisiaj nie pogodzili się ze śmiercią syna. Zygmunt K. został skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci Andrzeja Durdy na trzy lata więzienia.

- Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu zasądził tytułem częściowego naprawienia krzywdy 5 tysięcy złotych na rzecz Anny D. – informuje Roman Skrzypek z Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie.

- Sprawca został pozwany przez matkę i dzieci w postępowaniu cywilnym. Sąd zasądził na rzecz matki odszkodowanie - 60 tysięcy złotych i rentę na rzecz dzieci – dodaje Marek Nowak z Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.

Sprawca śmierci Andrzeja Durdy po półtora roku wyszedł z więzienia. Jednak ani wdowa, ani dzieci zmarłego nie dostały zasądzonych od Zygmunta K. pieniędzy.

- On nie pracuje jeszcze, z kręgosłupem problemy miał. On już nie tak myśli, dwa razy siedział, to co można się po nim spodziewać – powiedzieli nam rodzice Zygmunta K.

Dzieci zmarłego nie otrzymały też renty po ojcu, bo Andrzej Durda miał za mało przepracowanych lat. Po śmierci syna państwo Durdowie starali się często widywać wnuki i pomagać synowej. Jak twierdzą, wszystko układało sie dobrze do zeszłego roku.

- Pomagaliśmy jej jak mogliśmy. Dawaliśmy pieniądze, prezenty, żywność, środki chemiczne. Tak było przez siedem lat – mówi Danuta Durda.

W zeszłym roku sytuacja materialna i zdrowotna pana Józefa i pani Danuty bardzo się pogorszyła. Poinformowali synową, że nie mogą jej dłużej wspierać finansowo.

- Teraz jestem zadłużona. Mam trzy kredyty, jestem po operacji, jesteśmy bardzo chorzy – opowiada  Danuta Durda.

- Ja mam prostatę, przepuklinę, miażdżycę, wrzody żołądka. Operację na oczy miałem. Powinienem spokojny tryb życia prowadzić, ale coraz bardziej się zagłębiamy w chorobę – mówi Józef Durda.

Kiedy państwo Durdowie przestali wspierać synową, ta zaczęła utrudniać im kontakty z wnukami i pozwała ich do sądu o alimenty. Domagała się po 500 złotych na każde dziecko.

- Żadanie to zostało uwzględnione  w części, bo sąd zasądził alimenty w kwocie po 150 zł od każdego z dziadków na każde z dzieci, czyli po 300 na dziecko, w sumie 600 zł miesięcznie – informuje Marek Nowak z Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.

Pani Danuta i pan Józef uważają, że decyzja sądu jest niesprawiedliwa. Twierdzą, że nie mają z czego płacić zasądzonych alimentów. Po zapłaceniu pieniędzy synowej na życie zostaje im 400 złotych.

- Sąd powiedział, że i tu jest trudna sprawa, i tu jest trudna sprawa. Mi się wydaje, że powinien ją wysłać do pracy. Ja nie rozumiem, żeby taka młoda dziewczyna nigdy nie pracowala, żeby te obowiązki na kogoś spadały. Te 300 złotych to ja płacę na jej papierosy, a mąż dopiero płaci na wnuczków - mówi Danuta Durda.

Synowa państwa Durdów nie chciała się wypowiadać przed kamerą. Kobieta utrzymuje się z zasiłków z pomocy społecznej i alimentów na dziecko z pierwszego związku. Jej zdaniem decyzja sądu jest słuszna.

- Nie wiem, czy oni sobie zdają sprawę, jak ciężkie jest życie samotnej matki. Ja nie jestem robotem, nie mogę się roztroić. Muszę się zająć domem, dziećmi, żeby chodziły do szkoły, były czyste, miały ugotowane. Moi rodzice też byli chorzy, a mimo wszystko potrafili mi pomagać. Moja mama miała dziesięcioro wnucząt, a oni tylko dwoje. Nie porywałabym się na to, gdybym wiedziała, że oni nie mają nic – powiedziała Anna D.

- Ja się nie uchylam, ja ich bardzo kocham, pragnęłabym im pomóc, ale teraz jestem zadłużona. Nie mam pieniędzy – rozapcza Danuta Durda.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl