Powiesił rodziców! „Zawsze dziwnie się zachowywał”

Okrutna zbrodnia we wsi Zagroby. 59-letni mężczyzna wywabił swoich 87-letnich rodziców do komórki i powiesił na haku! Później popełnił samobójstwo. Sąsiedzi mówią, że mężczyzna był psychicznie chory, ale nigdy nie okazywał agresji.

Spokojny człowiek i przykładny parafianin – tak o 59-letnim panu Kazimierzu mówią jego sąsiedzi. Nikt z nich nie mógł uwierzyć w to, że mężczyzna byłby zdolny do zamordowania obojga swoich rodziców.

- Toć ja z nim razem krzyż nosiłem na pogrzebach – mówi jeden z mieszkańców wsi Zagroby.

- Rodzina spokojna, bezkonfliktowa, utrzymująca dobre kontakty z sąsiadami – dodaje Maria Kudyba z Prokuratury Okręgowej w Łomży.

W sobotę 17 stycznia pan Kazimierz skatował i powiesił w przydomowej komórce swoich rodziców. Oboje mieli po 87 lat. Po tym wszystkim popełnił samobójstwo.

– Po prostu ich powiesił. W jakiś sposób wywabił z domu do tej ziemianki. Tam wcześniej najprawdopodobniej przygotował hak i pętle, zarzucił na szyję i udusił – mówi Maria Kudyba z Prokuratury Okręgowej w Łomży.

We wsi Zagroby, w której doszło do tych makabrycznych wydarzeń, mówi się, że mężczyzna mimo że był bardzo miły, to miał problemy psychiczne.

- Ja go pamiętam, to zawsze był taki inny. Nie wiem, czy się leczył – mówi jeden z mieszkańców.

- On był z mojego roku. Chodził do podstawówki, ale jej nie skończył – dodaje inny.

- On zawsze dziwnie się zachowywał. Był inny. Słuchał rodziców, ale nie zachowywał się stosownie do swojego wieku. Prawdopodobnie to było coś więcej, niż choroba psychiczna. Być może było jakieś upośledzenie tego człowieka – opowiada Maria Kudyba z Prokuratury Okręgowej w Łomży.

- Chodził po podwórkach i jakieś śrubki zbierał. Oni mają takie chlewki, to tam było naznoszone tego wszystkiego. Matka na niego krzyczała. Przerzucał przez jakąś dziurkę w chlewkach do środka wszystko – mówi jeden z mieszkańców.

Sąsiedzi opowiadają, że pan Kazimierz kiedyś leczył się psychiatrycznie, ale w pewnym momencie przerwał leczenie. Pracownicy lokalnego ośrodka pomocy społecznej twierdzą, że nie znali problemu i w związku z tym nie mogli zapobiec temu, co się stało. W poradni zdrowia psychicznego szpitala w Łomży również nikt nie czuje się winny.

- My nic nie wiedzieliśmy o tej rodzinie, nie znaliśmy jej. Oni nigdy nie potrzebowali pomocy. Nikt nam nie mówił, że tam jest jakaś chora osoba – twierdzą pracownice lokalnego ośrodka pomocy społecznej .

Dziś nikt nie potrafi znaleźć odpowiedzi na pytanie, dlaczego Kazimierz B. dokonał tak potwornej zbrodni. Pozostanie to jego tajemnicą na zawsze.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl