Dramatyczny poród. Rodzice winią szpital

Kacper powinien być radosnym, żywiołowym pięciolatkiem. Niestety nigdy taki nie będzie. Nie chodzi, nie mówi, ma porażenie mózgowe. Zdaniem rodziców na jego życiu zaważył feralny poród, za który winę ponosi personel szpitala w Nowym Sączu. Kiedy pani Monice odeszły zielone wody płodowe, lekarze nie zareagowali. Kacper walczył o życie okręcony pępowiną wokół szyi.

- Siostry mają dzieci starsze o 3 miesiące od Kacpra. Serce się kraje, jak widzę, że one się śmieją do Kacpra, biegają, a Kacpi taki biedny leży – rozpacza Monika Nosal, matka Kacpra.

14 marca 2010 roku pani Monika, w 9 miesiącu ciąży, trafiła do nowosądeckiego szpitala. Zaczęła rodzić. 

- Zostało mi zrobione pierwsze i ostatnie badanie KTG, po którym lekarz stwierdził: no może urodzimy. Tak się rozpoczęło najgorsze 12-13 godzin mojego życia. Pięć minut po północy urodził się Kacpi. Jedynie co zobaczyłam, to jego blade plecy. Zaczęłam panikować, dlaczego nie płacze – wspomina pani Monika.

Niepełnosprawny dziś chłopiec urodził się w ciężkiej zamartwicy, z niedotlenieniem. Miesiąc walczył o życie na intensywnej terapii.

- Okazało się, że ma obrzęk mózgu, niedotlenione nerki, wątrobę – wylicza pani Monika.

Zdaniem kobiety winę za stan jej syna ponosi przyjmujący poród personel. Jak twierdzi, gdy o godzinie 22.30 odeszły jej zielone wody płodowe, nikt się tym nie przejął. Nie podpięto jej nawet KTG. Odbierający poród lekarz nie widzi w tym nic dziwnego.

- Wody były zielonkawe. Takie wody odpływają bardzo często. Stanowi to jakąś tam przesłankę do wzmożonego nadzoru KTG, natomiast jest to częsty stan – tłumaczył na sali rozpraw lekarz położnik.

- Wystarczył jedno badanie KTG, aparatura stała przy łóżku. Badanie wykazałoby, że Kacper się dusi, bo był pępowiną okręcony dwa razy wokół szyi. Byłoby widać, że tętno spada, że coś jest nie tak – mówi pani Monika.

Rodzice Kacpra skierowali sprawę do prokuratury. Ta powołała biegłych, którzy znaleźli nieprawidłowości w przebiegu porodu. Mimo to śledczy sprawę umorzyli.

- Biegli rzeczywiście stwierdzili, że pewne niedoskonałości czy uchybienia w tej całej procedurze opieki nad pacjentką wystąpiły, ale nie da się przyjąć związku między tymi niedoskonałościami, a skutkiem w postaci tego stanu dziecka – informuje Zbigniew Lis z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem.

- Pamiętam słowa pani prokurator, żebyśmy walczyli na drodze cywilnej, bo sprawa karna to na konkretną osobę musi być, a w sprawie cywilnej jest na ogół. Tak jest. Każdy po trochu się przyczynił do całości – mówi pani Monika.

Czy szpital czuje się odpowiedzialny za stan Kacpra? Absolutnie. Dyrektor szpitala w rozmowie z nami twierdzi, że szpital dopełnił wszelkich procedur.

- Kacper dostał 4 punkty w skali Apgar. To jest stan poważny dziecka, ale nie wymagał resuscytacji tuż po porodzie – mówi Robert Witowski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Specjalistycznego w Nowym Sączu.

To fragment opinii biegłych:

"Z karty neonatologicznej wynika, że na sali porodowej, z powodu pojedynczej akcji serca, podjęto czynności resuscytacyjne, kontynuowane na intensywnej terapii: wentylacja workiem Ambu i masaż zewnętrzny serca. Z powodu braku oddechu podłączono do respiratora."

- Teraz nikt się do tego nie przyznaje, ale Kacper nie został prawidłowo odśluzowany. On zachłysnął się wodami płodowymi, tymi ze smółką. Niestety, użycie maski Ambu przepchnęło te wody to jeszcze bardziej w płuca – mówi pani Monika.

Rodzice Kacpra robią wszystko, by zapewnić synowi rehabilitację i niezbędny sprzęt. Nie ustają w walce o sprawiedliwość. Kilka miesięcy temu pozwali szpital. Domagają się 500 000 zł zadośćuczynienia i 3000 zł renty dla Kacpra. Sprawa sądowa trwa. W jej trakcie na jaw wychodzą kolejne rozbieżności między dokumentacją a rzeczywistością.

Sędzia: W którym momencie pani się zjawiła na sali porodowej?
Pielęgniarka neonatologiczna: Weszłam jak już dziecko było urodzone. Leżało na łóżku porodowym.
Sędzia: Czy nie powinna pani być tam wcześniej?
Pielęgniarka neonatologiczna: Zawsze żeśmy chodziły… wołały nas zawsze troszkę wcześniej.

Dlaczego przy porodzie Kacpra nie było pielęgniarki neonatologicznej?
 
Robert Witowski, wicedyrektor szpitala: Z tego co mam w dokumentach wynika, że była pielęgniarka neonatologiczna, natomiast nie było lekarza.
Reporterka: Nie jest to niepokojące, że państwa dokumentacja tak bardzo odbiega od zeznań samych lekarzy, pielęgniarki?
Wicedyrektor: Nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć.
Reporterka: Czy zamierzają państwo przeprosić rodziców Kacpra?
Wicedyrektor: Żeby przeprosić, to trzeba być winnym. Na razie nie ma takich przesłanek i myślę, że nie będzie.

- Ja wiem, jakie jest podejście lekarzy. Oni nawet do naszych rehabilitantów mówią, że wiedzą, że popełnili błędy, ale my im tego i tak nie udowodnimy – mówi pani Monika.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl