Pobity przez „psy”?
Piotr Cydejko twierdzi, że był bity i poniżany na komendzie w Białej Podlaskiej. Trafił tam, bo nawał policjantów „psami”. Po wyjściu na wolność mężczyzna zrobił obdukcję i zgłosił sprawę do prokuratury. Mieszkańcy Białej Podlaskiej mówią, że już wcześniej policjanci bezkarnie stosowali prawo pięści. Nie wierzą, by zostali ukarani.
Bogdan i Piotr Cydejko od 15 lat prowadzą warsztat samochodowy w Białej Podlaskiej. Ojciec i syn. Znają ich tu właściwie wszyscy. Od 8 kwietnia zeszłego roku zna ich także miejscowa policja.
- Na samym zakręcie zastał zaparkowany samochód. Blokował on wyjazd z naszego warsztatu – opowiada Piotr Cydejko.
Między ojcem pana Piotra a kierowcą doszło do kłótni. Następnego dnia mężczyzna ponownie pojawił się w warsztacie. Okazało się, że 34-letni Paweł W. jest policjantem Wydziału Kryminalnego Komendy w Białej Podlaskiej. Tym razem zjawił się on w towarzystwie kolegi z pracy, 31-letniego Tomasza O. - jednego z najlepszych bialskich funkcjonariuszy.
- Tomasz O., uchodzi za policjanta bardzo skutecznego. Mówiąc kolokwialnie, jest to człowiek, który się nie patyczkuje – twierdzi Ryszard Godlewski, dziennikarz „Słowa Podlasia”.
- Taki kowboj, co to nie on… Czy winny, czy niewinny, łomot, dobre gruchotanie kości i dopiero dyskusja – mówi nam jeden z mieszkańców Białej Podlaskiej.
- Przyjechał, pokazał mi legitymację, że jest z policji i pyta; czy poznaję jego kolegę z boku, co stoi – opowiada Bogdan Cydejko, ojciec pana Piotra.
- Ja do ojca powiedziałem tylko, czego te psy chcą tutaj? Wtedy skuli mnie i wyprowadzili. Przez całą drogę wyzywali mnie: „abrudasie, w chlewie się wychowujesz. Na komendzie weszliśmy do pokoju, cały czas miałem kajdanki zapięte z tyłu. On zdjął swoją kurtkę i znienacka uderzył mnie w twarz – opowiada Piotr Cydejko.
- Oprócz słowa psu padły tam też inne słowa. Nienadające się do zacytowania – mówi o powodach aresztowania pana Piotra Dariusz Janicki z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.
Jak twierdzi pan Piotr, policjanci przetrzymywali go na komendzie sześć godzin. Gdy wreszcie wyszedł, pojechał do szpitala i zrobił obdukcję. Potem skierował sprawę do prokuratury. Zarówno Paweł W., jak i Tomasz O. odmówili składania wyjaśnień. Czują się pomówieni.
- Poszkodowany twierdzi, że uderzano go wielokrotnie w twarz, kark, brzuch, kazano mu klękać, jak również był wyzywany. Prokurator nie miał podstaw, żeby mu nie wierzyć. Oskarżeni mogli kierować się niskimi pobudkami, wynikającymi z chęci zemsty za uprzednie znieważenie – mówi Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
- To nie jest sprawa taka, że tylko syn dostał od nich. Takich więcej było – twierdzi Bogdan Cydejko.
- Dostałem w radiowozie parę razy po pysku od niego. Z „liścia”, żeby nie było śladów. Tylko miałem czerwone policzki, nic więcej. Kilkakrotnie groził, że mnie pozbawi życia. I co ja z tym zrobię? Mam dowody? Nagrałem to? – mówi nam mieszkaniec Białej Podlaskiej.
Jak ustaliliśmy, skargi na Tomasza O. wpływały do bialskiej komendy już wcześniej. Żadna z nich nigdy jednak oficjalnie się nie potwierdziła.
Kilka tygodni temu prokurator skierował przeciwko policjantom akt oskarżenia. Oskarżył też pana Piotra o znieważenie funkcjonariuszy. Sąd warunkowo umorzył jego sprawę. Policjanci wciąż czekają na proces.
- W październiku byli zawieszeni w wykonywaniu czynności służbowych przez okres dwóch tygodni. W tej chwili pracują – mówi Dariusz Janicki z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.
- Jeżeli nie wygramy, to trzeba będzie się wynieść z Białej Podlaskiej. Ja nie będę miał innego wyboru. Nie dadzą mi tutaj żyć – twierdzi Bogdan Cydejko.
- Myślę, że ich życie już nigdy nie będzie takie, jak poprzednio. To jest małe miasto. Tu się tak szybko nie zapomina – dodaje Ryszard Godlewski, dziennikarz „Słowa Podlasia”.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski