Huczne szkolenie radnych

Radni z Obrowa koło Torunia pojechali do Zakopanego na „szkolenie z praw i obowiązków radnego”. Wyjazd pokryto z publicznych pieniędzy, dlatego postanowiliśmy sprawdzić, jak radni przyswajają wiedzę. Zastaliśmy ich w środku hucznej zabawy. Jedni tańczyli, inni raczyli się alkoholem przy pełnych jedzenia stołach.

Obrowo to niespełna dwunastotysięczna gmina koło Torunia. Mimo sporego zadłużenia, jej radni zdecydowali się wyjechać na pięciodniowe szkolenie do oddalonego o prawie 550 kilometrów Zakopanego. Oczywiście wyjazd i pobyt  zasponsorowała rajcom gmina. Prawie 1100 złotych od osoby.

- To było szkolenie z cyklu: jak być radnym, jakie są radnego prawa i obowiązki. To nie pierwsze szkolenie tych radnych na drugim końcu Polski. W 2013 roku szkolili się nad morzem, a rok wcześniej też w Zakopanem – mówi Małgorzata Oberlan, dziennikarka toruńskich Nowości.

- Pojechali na to szkolenie radni i dwóch pracowników gminy – tłumaczy Andrzej Wieczyński, wójt gminy Obrowo.

Reporter: A pracownicy po co?
Wójt: Pojechała pani, która obsługuje Radę Gminy.
Reporter: Pani, która odbiera telefony…
Wójt: Też, bo to jest obsługa Rady. No, i pani sekretarz gminy.
Reporter: Ile pani sekretarz piastuje swój urząd?
Wójt: Trzecią kadencję.
Reporter: Myśli pan, że jest na tyle mało kompetentna, że musi być szkolona?
Wójt: Na szkolenia jeżdżą wszyscy.

Sytuacja jest bulwersująca tym bardziej, że w gminie z pomocy społecznej korzysta blisko 1800 osób. Sami pracownicy socjalni przyznają, że pieniędzy na pomoc mieszkańcom w ich kasie jest zbyt mało i liczy się każda złotówka.

- Na żywność, na opał, na leki. Z pomocy korzystają głównie osoby starsze, niepełnosprawne i bywa dofinansowanie do sprzętu typu łóżko ortopedyczne. Każdy grosz w budżecie jest istotny. Nigdy nie jest tak, że gmina zaspokoi potrzeby mieszkańców w pełni – mówi Anna Domańska, kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej  w Obrowie.

- Okoliczni gospodarze gmin i to gmin o wiele bogatszych od Obrowa mówią, że szkolić mogą na miejscu. Jest to tańsze, bo nie 15 radnych wysyłają na koniec Polski, tylko jeden czy dwóch prelegentów przyjeżdża i szkoli lub bez żadnych kosztów szkoli radnych etatowy radca prawny – opowiada Małgorzata Oberlan, dziennikarka toruńskich Nowości.

Radni z Obrowa na Podhale pojechali gminnym busem, który na co dzień przeznaczony jest do wożenia wyłącznie osób niepełnosprawnych. Sam wójt na stronie internetowej urzędu chwali się, że pojazd pomaga na co dzień potrzebującym. Jak zauważyliśmy, samochód ten przez kilka dni stał przed zakopiańskim hotelem przysypany śniegiem. A gminny kierowca w tym czasie spędzał czas razem z radnymi.

- Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, bo samochód został dofinansowany z naszych środków i powinien służyć osobom niepełnosprawnym. Wyłącznie. Nasza dotacja przekraczała 180 tysięcy złotych, czyli 75 procent wartości auta – informuje Krzysztof Czechowski z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

Szkolenie radnych odbywało się od 25 do 29 stycznia w ośrodku szkoleniowo-wypoczynkowym nieopodal zakopiańskich Krupówek. Postanowiliśmy sprawdzić, jak  wydatkowane są publiczne pieniądze. Pojechaliśmy za radnymi na Podhale. Kiedy we wtorek wieczorem, 27 stycznia przyjechaliśmy pod hotel, gdzie dokształcali się radni, usłyszeliśmy głośną muzykę. Weszliśmy do środka. 

- Była to wycieczka na drugi koniec Polski, zabawa, pięciodniowy pobyt w dobrych warunkach okraszony atrakcjami. Szkoda, że na koszt podatnika – komentuje Małgorzata Oberlan, dziennikarka toruńskich Nowości.

Panująca w hotelu atmosfera przypominała wesele. Przy recepcji tańczyło około 30 osób.  Tuż obok na stolach znajdowało się pełno jedzenia, a także wysokoprocentowy alkohol.  Postanowiliśmy to udokumentować m.in. telefonem komórkowym. Ten fakt nie spodobał się uczestnikom szkolenia. Naszemu reporterowi wyrwano z rąk telefon i uwięziono go w hotelowym budynku. 

Jak ustaliliśmy, w szkoleniu brało udział aż 86 samorządowców z różnych gmin.  Między innym z Ożarowa Mazowieckiego,  Lidzbarka, Sławatycz, Trzebiechowa, Bukowna, Iwkowej, Mińska Mazowieckiego czy Belska Dużego.

Przebywający na szkoleniu 21-letni radny z Ożarowa Mazowieckiego bezprawnie skasował film z telefonu naszego reportera. Nagranie dokumentowało znajdujący się na stołach alkohol oraz kontrowersyjne zachowanie samorządowców. Następnie wraz z kilkoma innymi uczestnikami szkolenia nie pozwolił opuścić naszemu dziennikarzowi  hotelu. Pojawiły się nawet propozycje przeszukania reportera. Na szczęście ktoś wezwał policję.

- Wszedł pan i kręcił, chodził. Są tu radni, komisje antyalkoholowe, odbywa się szkolenie, a teraz taki wieczorek – mówi jeden z radnych policjantom.

- Telewizja Polsat. Przyjechaliśmy z Warszawy, bo wiemy, że bawią się tu radni. Mieli odbywać szkolenie i widzimy, jak ono wygląda. To jest tylko materiał dokumentujący. Zabrano mi telefon, szarpano mną, nie chciano mnie wypuścić – wytłumaczył policjantom nasz reporter.

- Trzeba go spałować – stwierdził jeden z radnych.

Nazajutrz w zakopiańskiej komendzie złożyliśmy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez radnych i urzędników zachowujących się agresywnie w stosunku do naszej ekipy.

- Zabezpieczyliśmy monitoring, jak również listę gości hotelowych. Osoba, która zmusza kogoś do określonego zachowania, może odpowiadać karnie nawet do 3 lat pozbawienia wolności – wyjaśnił Roman Wieczorek, rzecznik zakopiańskiej policji.

Radni i urzędniczki z Obrowa opuścili hotel 29 stycznia z samego rana. Pojechaliśmy za nimi do ich miejscowości. Podróż zajęła nam ponad pięć godzin. Jak się okazało, radni przyjechali na miejsce dopiero po prawie dwunastu godzinach.  Dlaczego? Bo gminnym busem, przeznaczonym dla osób niepełnosprawnych, pojechali zwiedzić Częstochowę.

Kiedy radni dotarli do Obrowa, byli zaskoczeni naszą obecnością. Przez pół godziny siedzieli zamknięci w busie w centrum swojej miejscowości. W pewnym momencie pojawiła się wezwana przez samorządowców policja. Wówczas radni i urzędnicy zaczęli wysiadać z busa. Stróże prawa z miejscowego komisariatu zostali wezwania do ich... eskortowania. Czy te 10 tysięcy złotych nie można było wydać na inny cel, na potrzeby mieszkańców?

- Pewnie tak – przyznał Andrzej Wieczyński, wójt Obrowa.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl