„Jej jedynym wrogiem była uroda”

Joanna S. dobrze znała zabójcę. Wpuściła go do mieszkania, wypiła z nim kawę, przy nim odebrała od listonosza listy. Później doszło do kłótni. Mężczyzna zadał jej kilkanaście ran kłutych, zatarł ślady i wyszedł. Za kraty trafił dopiero 20 lat później dzięki pracy policjantów z Archiwum X. Według nich zabójcą jest sąsiad ofiary z bloku - Sławomir G.

Bydgoszcz, rok 1994. 30 sierpnia w centrum miasta dochodzi do potwornej zbrodni. W biały dzień, w pełnym ludzi wieżowcu. W swoim mieszkaniu ginie 22-letnia studentka, Joanna S.

- Raczej nie miała wrogów. Można dziś postawić tezę, że jedynym jej wrogiem, to była uroda – mówi Wojciech Mąka, dziennikarz Expressu Bydgoskiego.

Ciało Joanny S. odnalazł jej były narzeczony Marcin K.

 - Było widać ślady walki, krew była wszędzie. Żadna rana nie była śmiertelna, a dużo cięć. Było chyba 17 ran kłutych. Pozostawił ją, a ona się wykrwawiła. W tym mieszkaniu było tyle ludzi, była i policja, i sąsiedzi, i pogotowie. Rozleźli się po tym domu. Jeden palił papierosa i go petował w popielniczce, drugi przechodził i zabezpieczał ślady z tym papierosem, tak że tam było naprawdę komicznie. Taki był „rozpiździaj”, że wcale się nie dziwię, że go nie złapali – opowiada mężczyzna.

 - Nie było gwałtu. Zginęły pewne przedmioty z domu, w tym m.in. pieniądze. To było ówcześnie chyba około 7 milionów złotych - opowiada Adrianna Bojarska–Majchrzak z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.

- Ona się zaręczyła parę tygodni wcześniej z Marcinem. Ta obrączka była zdeptana, leżała koło niej na podłodze – mówi matka zamordowanej Joanny.

 - Jednym z motywów, który wyjaśniamy w tej sprawie, to jest motyw niespełnionej miłości – dodaje policjantka Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

 Morderca pojawił się w mieszkaniu około południa. Joanna musiała go znać. Wiadomo, że sama wpuściła go do środka. Piła z nim kawę. Krótko po tym do drzwi zapukał listonosz. Joanna zdążyła jeszcze otworzyć mu drzwi.

- Widział, że przebywał tam jakiś młody mężczyzna, zapamiętał jakiś charakterystyczny plecak i obuwie w przedpokoju, natomiast nic więcej – mówi Adrianna Bojarska–Majchrzak z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.

W śledztwie przesłuchano ponad stu świadków. Mimo to nie udało się ustalić nawet jasnego motywu zabójstwa. Nie odnaleziono także narzędzia zbrodni. Szybko głównym podejrzanym w sprawie stał się narzeczony Joanny – Marcin K. 

- Zakuli mnie w kajdany, w polonezie jeździliśmy w kółko, i tylko ciągle: „przyznaj się, przyznaj się” i ta świadomość, że marnują swój czas. To mnie bardzo irytowało - wspomina Marcin K., były narzeczony zamordowanej Joanny.

Dwa lata po zabójstwie śledztwo w sprawie Joanny zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Tożsamość mordercy pozostawała zagadką przez 20 lat. W ubiegłym roku sprawą zajęło się policyjne Archiwum X. Kilka tygodni temu nastąpił długo oczekiwany przełom.

- Sławomir G. był od niej starszy, chociaż, jak na swój wiek, mało dorosły. Na garnuszku mamy, prace dorywcze, dużo muzyki, mało poważnego życia – opowiada Marcin K.

 - Cichy, skromny, nierzucający się w oczy, żadnych problemów z prawem. Nawet odbywał zastępczą służbę wojskową w jednostkach Milicji Obywatelskiej. Miał alibi. W czasie, kiedy doszło do zdarzenia, on miał przebywać w urzędzie pracy - zdradza Adrianna Bojarska–Majchrzak z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.

- Mieszkał tutaj w bloku, córka się z nim trochę przyjaźniła. Twierdzi, że ona chciała się z nim kochać, a on nie chciał, i ona sobie pierwsza rany zadała. Absurd. I on się trzyma tego cały czas. Chyba zacierał ślady, bo na odkurzaczu są jego ślady. Poza tym sam mówił, że był tam jeszcze drugi raz. To chyba był sprawdzać coś – mówi matka zamordowanej Joanny.

- Po morderstwie wyłączył telefon. To go zdradziło. Teraz jego odcisk został odtworzony. W tamtych czasach był nieczytelny – wyjaśnia Wojciech Mąka, dziennikarz Expressu Bydgoskiego.

 Sławomir G. ma dziś 47 lat. Założył rodzinę. Ma żonę i dziecko. Pracował jako magazynier w jednym z bydgoskich zakładów. Biegli stwierdzili, że jest zdrowy psychicznie. Obecnie oczekuje na proces w areszcie. Grozi mu dożywocie.

 - Satysfakcją jest tylko to, że został złapany i poniesie karę. Myślę, że sądownictwo jest na tyle sprawiedliwe, że to będzie godna kara - mówi Marcin K., były narzeczony Joanny.

 - Miałam jedną córkę i mnie jej pozbawiono, pozbawiono mnie wnuków, oparcia na starość. Nie spodziewałam się, że to może być on – dodaje matka zamordowanej Joanny.*

 * skrót materiału

 Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl