Szatan w mieszkaniu w Lublinie...

Wzywali Jezusa i wyganiali z córki szatana. W mieszaniu na jednym z osiedli w Lublinie odprawiano egzorcyzmy. Tak twierdzą sąsiedzi czteroosobowej rodziny, którzy wezwali policję. Według nich matka, ojciec i córka mieli ogolone głowy, rodzice zachowywali się jak w transie, a ich dzieci zemdlały z wyczerpania.

- Krzyki tej dziewczynki: mamo, nie, mamo, nie, bo to boli – opowiada sąsiad rodziny.

23 stycznia w jednym z mieszkań na lubelskim osiedlu Bronowice doszło do trudnych do wytłumaczenia zdarzeń. Zaniepokojeni sytuacją sąsiedzi, wezwali policję.

- Waliliśmy w ich drzwi, ale bez echa. A wiedziałyśmy, że są, bo przecież słychać było. To już było wpół do jedenastej chyba. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje za tymi drzwiami. Takie okrzyki, modły. Szatana wyganianie, to Jezusa wołanie. I tak na przemian to wszystko było – opowiada sąsiadka rodziny.

- Drzwi były zamknięte, nikt nie reagował na wezwania policjantów do otworzenia mieszkania. Funkcjonariusze straży pożarnej weszli do środka przez okno i wpuścili interweniujących funkcjonariuszy. Wewnątrz przebywała czteroosobowa rodzina. Wezwano służby medyczne - informuje Renata Laszczka-Rusek, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

- Oni byli goli. Ona włosy obcięła córce i sobie. Ją na nogach wyprowadzili, a resztę wzięli na noszach. Chwilowo jakby ocknął się Zbyszek i powiedział: Boże, co zrobiłem. A ta dziewczynka też ocknęła się na moment i z powrotem straciła przytomność. Powiedziała: tato, broń Jezusa – dodaje sąsiadka rodziny.

Jak wynika z relacji sąsiadów, rodzina w której doszło do niecodziennych wydarzeń, niczym się nie wyróżniała. Jedyne na co zwracają uwagę, to ponadprzeciętna religijność matki.

- Do kościoła chodziła non stop. Ona na każdą mszę. Jak msza była na szóstą, to ona wychodziła o czwartej – mówi sąsiad.

Problemy w rodzinie zaczęły się w momencie, kiedy 14-letnia Karolina poszła do gimnazjum. Podobno wtedy właśnie matka zaczęła się o nią niepokoić. Niektórzy z sąsiadów podejrzewają, że feralnego wieczora rodzina próbowała odprawiać egzorcyzmy.

– Oczyszczała tę córkę, prawdopodobnie z tego względu, że zaczęła paznokcie malować, jak to w gimnazjum dziewczynki. Ale ta dziewczynka była bardzo spokojna. Nie miała ani kolegów, ani koleżanek – twierdzi sąsiadka.

Dlaczego matka wybrała tak radykalny sposób wychowywania córki? Jak udało nam się ustalić, na kilka dni przed interwencją policji w ich mieszkaniu, ksiądz miejscowej parafii mówił w kazaniu o demonicznych owładnięciach.

- Mówi się o takich rzeczach, które wynikają z ewangelii, np. na temat konfrontacji z jakimś złym duchem. Trudno jest brać odpowiedzialność za ludzkie czyny i zachowania w wyniku głoszonego słowa bożego. Spotkałem osoby, które miały różne obsesje, ale to są choroby. To nie jest wina Kościoła, tylko problem tych osób. Trzeba to leczyć – twierdzi proboszcz lokalnej parafii.

– Jeśli osoby są jakoś blisko związane emocjonalnie, zależne od siebie i jedna z nich doświadcza pewnych zaburzeń, to może te zaburzenia przekazać. Ta druga osoba może przejąć te treści i w jakimś momencie traktować je, jako swoje – tłumaczy dr Marek Domański, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie.

Dziś nikt nie potrafi znaleźć jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o przyczyny wydarzeń, które mogły skończyć się tragedią. Nie wiadomo też, jak ułoży się dalsze życie 14-letniej Karoliny.

- Obłęd udzielony ma to do siebie, że odizolowanie od osoby, która przekazuje te zaburzenia psychotyczne, wystarcza czasami do tego, żeby druga osoba wyzdrowiała - mówi  dr Marek Domański, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl