Zabrali opiekuna - staruszka zmarła

Zostawiona na pastwę losu 80-letnia staruszka zmarła w swoim zrujnowanym domu. Do tragedii doszło, gdy 70-letni opiekun pani Haliny trafił na dwa miesiące do więzienia za niezapłaconą grzywnę. Pomoc społeczna odwiedziła staruszkę, ale ta odmówiła pomocy. Urzędnicy wyszli i o sprawie zapomnieli.

W Skawinkach w gminie Lanckorona, niedaleko Krakowa mieszka pan Jan Gibas. 70-letni mężczyzna był bezdomny. 10 lat temu pani Halina zaproponowała mu wspólne mieszkanie w zamian za opiekę nad nią i zwierzętami. Oboje nie mieli kontaktu ze swoimi rodzinami.

- Zawsze się troszczył, zawsze ugotował jej obiad, radzili sobie na miarę możliwości – opowiada sąsiad, Adam Jurek.
Dom, w którym mieszkała pani Halina i pan Jan jest w opłakanym stanie. Mimo to wiedli w nim spokojne życie. Do grudnia zeszłego roku… kiedy do drzwi zapukała policja.

- Pan Jan został zatrzymany do odbycia kary za niezapłacenie 600 zł grzywny. Przyszedł list z zakładu karnego z Wadowic, że jest w Zakładzie Karnym w Wadowicach. Prosił, żeby mu wysłać pomoc i oznajmił, że wraca 28 stycznia - mówi Krzysztof Chorąży, sąsiad mężczyzny.

- 55 dni mi wyznaczyli za tą grzywnę. Jakbym się ich spodziewał, to bym chciał, by na raty mi to rozłożyli i byłoby dobrze, ale zapomniałem. Potem to już nie ma litości, tylko zakład karny – mówi Jan Gibas.

W środku zimy kobieta została sama. W miarę możliwości odwiedzali ją sąsiedzi. Była szczęśliwa, gdy dostała list od pana Jana. A pan Jan nie mógł się doczekać powrotu. Nie wiedział jeszcze, że już nigdy nie zobaczy pani Haliny. Kobieta zmarła tydzień przed jego wyjściem z zakładu karnego.

- Sąsiedzi ją znaleźli w domu – mówi Krzysztof Chorąży, sąsiad kobiety.

Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej twierdzi, że pani Halina nie chciała przyjąć pomocy od pracowników socjalnych. Na dom pomocy społecznej nie było ją stać.

- Okazało się, że nie mogła się dostać, bo miała 800 zł dochodu. To za mało, żeby opłacić dom starości – mówi  Adam Jurek, sąsiad kobiety.

- Śmierć pani Haliny jest sytuacją, która nie powinna zaistnieć. Żyli sobie razem, on był jedynym jej opiekunem, na każde zawołanie. Gdy został zatrzymany, opiekę powinna przejąć pomoc społeczna - uważa sąsiad, Krzysztof Chorąży.

- Pracownik socjalny był tam na rozpoznaniu, zrobił dokładny wywiad, zebrał informacje. Wynikało z nich jasno, że pani Halina radzi sobie w miarę własnych możliwości, przy olbrzymiej pomocy sąsiadów, poza tym jasno i klarownie powiedziała, że nie życzy sobie pomocy, ponieważ świetnie sobie radzi. Cierpliwie wyczekiwała pana Jana, broniła się tym, że już za miesiąc wraca, więc będzie po staremu – informuje Justyna Młynek-Medoń, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lanckoronie.*

* skrót materiału

Reporterka: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl