Przepisała dom. W skrajnej nędzy na starość

Pani Maria załatwia się do wiaderka, myje w misce, żyje bez bieżącej wody i prądu! Ma 78 lat. Kilka lat temu kobieta przepisała całe gospodarstwo swojej córce, zastrzegając sobie i synowi prawo dożywotniego zamieszkiwania na posesji. W rodzinie wybuchł jednak spór, na którym najbardziej cierpi pani Maria.

W rodzinie państwa Głowackich z miejscowości Podkrajewo od lat trwa spór. Kością niezgody jest akt notarialny.

- Całej posesji właścicielem jest siostra. Mama z tatą wszystko jej przepisali w darowiźnie. Wyznaczona jest służebność. Mam prawo tu mieszkać do śmierci, tak samo moja mama. Mama ma większe prawa, bo ma służebność, żeby ją dochować i jej nie utrudniać tego - opowiada Adam Głowacki, syn pani Marii.

- Wszystko dostała, bo ja tu u niej mam dożywocie. Takie jak ja dałam jej wychowanie, to myślałam, że ona mnie takie dożywocie da – dodaje pani Maria Głowacka.

– Oni chodzą tu moim podwórkiem, moją kostką i śmieją się mi w oczy. Chyba chcą specjalnie chodzić i konflikt wywoływać. Co ich tu trzyma? Oni tu nic nie mają – twierdzi pan Robert, konkubent pani Anny, która jest właścicielką posesji.

Strony w konflikt zaangażowały prokuraturę. Zarówno pani Anna, jak i jej brat zasypują śledczych pozwami.

- We wszystkich tych postępowaniach nie dopatrzyliśmy się przestępstwa – mówi Krzysztof Molenda z Prokuratury Rejonowej w Mławie.

Rodzeństwo, nie zważając na nic, walczy o majątek. Niestety, w całym sporze najbardziej poszkodowana jest matka. Pani Maria nie ma ani prądu, ani bieżącej wody.

- Tam górą szła ta linia cała do skrzynki. To odcięła tę linię w ogóle od słupa. Zabrała mi, bo jej licznik i ona za światło płaciła, koniec. Odcięła mnie też od łazienki, załatwiam się do wiaderka i wylewam na podwórko. Do mycia miskę przynoszę – opowiada pani Maria. 

- Niech sobie wszystko sama założy. Za prąd nie płaciła, to zabrali. Syn nie płaci za mamę ani ona nam nic daje, tylko wszczynają awantury. To jak? My mamy?. To jest moja mama, ale ona jest kierowana przez nich. Oni pieniędzy chcą, majątku. To jest wszystko moje i ja ich tu nie wpuszczę. Nawet nie ma mowy takiej – mówi pani Anna, właścicielka posesji.

Nic nie wskazuje na to, że w rodzinie dojdzie do porozumienia. Zwaśnione strony zdają się nie zauważać, że na sporze tak naprawdę nikt nie zyskuje.

- Moja siostra... a z resztą to już nie jest moja siostra, to jest „ta kobieta”, ona nie pomyślała, że za 20-30 lat ona tu może siedzieć, w tym samym miejscu. Jej własna córka też może z nią tak zrobić – mówi Adam Głowackim, syn pani Marii.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia 

jkasia@polsat.com.pl